Rozdział 1 - Zły dzień

1.3K 63 24
                                    

Aron POV

Przekroczyłem próg mojego mieszkania, zamykając drzwi butem, ponieważ w obu rękach trzymałem torby z zakupami. Położyłem je na ziemi i zdjąłem z siebie kurtkę i buty. Zabrałem torby i ruszyłem wzdłuż korytarza, wchodząc do kuchni. Położyłem je na blacie i rozejrzałem się po pomieszczeniu.

Wszedłem w drugi korytarz i zajrzałem do sypialni. Mój wzrok od razu padł na dziewczynę, która siedziała na łóżku i opierał się plecami o zagłówek. Przykryta była szarym kocem, a sama bawiła się palcami. Byłem wręcz pewny, że skubie skórki wokół paznokci. Robiła to nałogowo, gdy tylko miała wolne ręce.

Odetchnąłem z ulgą, widząc ją całą i zdrową, siedzącą w tym samym miejscu, w którym zostawiłem ją prawie godzinę temu. Podszedłem do łóżka i usiadłem na jego brzegu. Położyłem dłoń na jej zgiętym kolanie i spojrzałem na nią. Jak zwykle pogrążona była w swoich myślach, a twarz nie wyrażała żadnej emocji.

— Zjesz coś? — zapytałem, gładząc dłonią po jej nodze. Bacznie jej się przyglądałem, ponieważ jej odpowiedzi potrafiły być prawie niezauważalne. Po dłuższej chwili Camilla pokręciła powolnie głową i podciągnęła nogi jeszcze bliżej siebie. — Kupiłem składniki na chińskie danie — odparłem, wymuszając na sobie lekki uśmiech.

Dziewczyna jednak znów pokręciła głową i owinęła ramiona wokół swoim nóg, kładąc brodę na kolanach. Westchnąłem ciężko i wbiłem wzrok w ścianę.

— Zaraz wrócę — odparłem. Czułem się bezradny, więc nachyliłem się tylko nad nią i pocałowałem ją w skroń, po czym wstałem i wyszedłem z sypialni.

Z jednej z kuchennych szafek wyciągnąłem dwa małe opakowania. Z każdego wyciągnąłem po jednej pastylce i wrzuciłem do małego, plastikowego kubeczka. Do szklanki nalałem soku pomarańczowego i wróciłem do sypialni.

Znów usiadłem na brzegu łóżka i wystawiłem w stronę dziewczyny szklankę z sokiem i dwie tabletki. Camilla bez zbędnych protestów odebrała sok i z pojemniczka wyciągnęła białą tabletkę. Zawsze zaczynała od białej. Włożyła do ust i popila sokiem. Następnie zabrała żółtą pastylkę i również popiła sokiem.

Uśmiechnąłem się do niej, jednak dziewczyna nie zareagowała. Przyzwyczaiłem się.

— Chodź, usiądziesz sobie w salonie, a ja zrobię obiad — powiedziałem, odbierając od niej pustą szklankę. Wiedziałem, że teraz musiałem ją mieć na oku. Nie zawsze po zażycia tabletek, wszystko było dobrze.

—Nie chce — odrzekła, naciągając koc pod szyję. Przełknęłam ślinę i spojrzałem na swoje dłonie. Po dłuższej chwili znów na nią spojrzałem.

— Okej, ale jeżeli źle się poczujesz, zawołaj, proszę — powiedziałem wręcz błagalnie. Camilla jedynie pokiwała głową osuwając się w dół, położyła się na boku i przymknęłam powieki.

Nachyliłem się i znów złożyłem na jej czole pocałunek. Wróciłem do kuchni i zacząłem rozpakowywać zakupy. W międzyczasie włączyłem telewizor, aby cokolwiek przerywało tę nieznośną ciszę. Nienawidziłem jej, a towarzyszyła mi codziennie.

Zrobiłem sobie herbatę i zacząłem przygotowywać ulubione danie Camilli. Miałem nadzieję, że zje chociaż odrobinę.

Dni mijały, a my staliśmy w jednym miejscu. Czasami było lepiej i gdy już myślałem, że wychodzimy na prostą, wszystko się waliło i wracaliśmy do punktu wyjścia. Przyzwyczaiłem się.

Właśnie miałem cedzić ryż, gdy z korytarza usłyszałem trzask. Miałem nadzieję, że tym razem będzie dobrze. Że po dzisiejszej dawce leków nic jej nie będzie.

Despite all (ocal mnie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz