Rozdział 4 - Koszmar

1K 51 28
                                    

Camilla POV

Nie byłam sobą. Nie czułam się, jak Camilla Moore. Byłam obca dla samej siebie. Patrząc w lustro, zastanawiałam się kim ja do cholery jestem. Owszem z wyglądu nadal byłam tą samą dziewczyną, chociaż nie koniecznie w stu procentach. Poszarzała cera i zmierzwione włosy, odbierały mi moją urodę. Podkrążone od braku snu oczy i szorstka skóra, przez ilość branych leków, tworzyła obraz zmarnionego życiem człowieka.

Włosy również mi się przerzedziły, w kącikach ust pojawiły się zajady, paznokcie mi się kruszyły, mimo masy odżywek, jakie nakładała mi na nie moja stylistka. W pewnym momencie postanowiłam je przedłużać, jednak podczas moich ataków, potrafiłam wszystkie skrócić do zera, lub jak to zdarzyło się ostatnio, spalić.

Zaczęłam również tracić na wadze, co przyczyniło się do tego, że byłam na granicy niedowagi. Przez moje wychudzone, blade ciało nie czułam się atrakcyjna. Moja samoocena gwałtownie upadła i sięgnęła liczby na minusie. Czułam się brzydka i nie warta niczego. To nie byłam ja.

To, jak wyglądałam na zewnątrz, tylko po części odzwierciedlało to, co czułam w środku. Bo w mojej głowie codziennie toczyłam masę bitew i kilkadziesiąt razy na dzień, zastanawiałam się nad odpuszczeniem sobie leczenia. Tysiące razy w ciągu tygodnia traciłam wiarę i nadzieję, że jeszcze kiedyś może być dobrze. Że jeszcze kiedyś naprawdę będę szczęśliwa. Jak miałam być szczęśliwa, nie mając przy sobie ani jednej z najważniejszych dla mnie osób?

Owszem, przecież miałam Arona. Jednak sytuacja z nim była tak bardzo skomplikowana, że nie miałam nawet czasu dłużej nad tym myśleć. Bałam się wrócić myślami do chłopaka i zastanawiać się, co tak właściwie jest między nami.

Kochał mnie, temu nie mogłam zaprzeczyć. Jednak to nie jest wystarczające. Kochać muszą obie strony, a ja? Jak mogłam czuć do niego cokolwiek, skoro niedawno odebrano mi każdą z najmniejszych emocji i zastąpiono nimi strach. Nie potrafiłam już darzyć Arona żadnym uczuciem, a chciałam. Tak bardzo chciałam być z nim szczęśliwa i pokazać mu, jak bardzo jestem wdzięczna że mi pomaga i się mną opiekuje. Ale ja nie potrafiłam, bo jedyne co czułam, to paraliżujący strach.

Strach był nieodłączną częścią mojego życia i codzienności. Towarzyszył mi przy jedzeniu, a sięgał zenitu, gdy wokół zapadał zmrok, a ja zamykałam powieki. Gdy był czas na sen i odpoczynek, ja przeżywałam małe piekło. Walczyłam z koszmarami, które nawiedzały mnie praktycznie co noc. Towarzyszyły temu napady paniki i lęku.

Pomoc niósł mi Aron i leki, które przepisywała mi moją terapeutka. Dzięki temu, jeszcze jakoś się trzymałam. Nie widziałam powodów, aby nie brać leków. Nie miałam zamiaru się sprzeciwiać i buntować. Aron załatwił mi najlepszego psychologa, któremu ufałam, więc nie miałam powodów do obaw. Też chciałam po prostu wyjść z tego wszystkiego i znów żyć spokojnie. Bez lęków i traum.

Przez mój stan zawaliłam również szkołę. Odpuściłam sobie cały ten rok, co za tym idzie, będę musiała powtarzać klasę, gdy już dojdę do siebie. Nie miałam siły na naukę, chociaż do końca roku nie zostało wiele. Aktualnie był już maj i niektórzy mogliby pomyśleć, że przecież spokojnie dałabym radę dociągnąć do końca.

Gówno prawda. Czułam się fatalnie z świadomością, że moi rodzice zostali zamordowani w własnym domu. Straciłam chęci do wszystkiego. Przez trzy pierwsze tygodnie nie wychodziłam z łóżka. Nie było mowy o normalnych, regularnych posiłkach. Przez cały ten czas towarzyszyła mi tylko woda i bułka z masłem, aby uspokoić zmartwionego Arona.

Nie było mowy, aby wstać, wyszykować się i pójść do szkoły. Słuchać bezsensownych słów otuchy i współczucia. Wyrazów kondolencji i innych pustych pocieszeń. Ludzie nie wiedzieli, jak się czułam i co przechodziłam. Nie mieli pojęcia, co działo się ze mną, gdy musiałam sama zorganizować pogrzeb, bo mój ukochany braciszek spieprzył, gdy tylko prawda wyszła na jaw. Co przeżywałam, gdy patrzyłam, jak ziemia zasypuje ciemne trumny, w których spoczywali moi rodzice. Jak szlochałam, siedząc na ziemi, przy ich grobie i błagając, aby do mnie wrócili. Bo zostałam sama.

Despite all (ocal mnie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz