Pov Stiles
Kiedy w końcu podszedłem do przyjaciela i podałem mu chusteczkę, którą przyjął i zaczął ścierać krew z twarzy, nagle zaczął mówić.
-Stiles przepraszam, nie chciałem cię uderzyć, naprawdę.- powiedział brunet potem dodając ciszej -Proszę, wybacz mi...
Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć.
-Na prawdę przepraszam wybacz mi- powiedział brunet załamującym się głosem.
Nie wiedziałem w tym momencie co zrobić. Nagle Derek się odezwał wkurzony do granic możliwości.
-Scott co ty do cholery wyprawiasz, nie tak się umawialiśmy. - Starszy zaczął krzyczeć na mojego przyjaciela.
Scott nic nie odpowiedział tylko patrzył ze spuszczoną głową w ziemię.
-Derek... Spokojnie... - powiedziałem cicho, bo naprawdę zacząłem się go w tym momencie bać. Obawiałem się że jeśli zrobię najmniejszy ruch ten mnie uderzy.
Starszy nagle na mnie spojrzał wzdrygnąłem się co nie uszło uwadze czarnowłosego. Bo nagle stał się trochę spokojniejszy.
Popatrzył na Scott'a i powiedział - Jeszcze raz, a inaczej porozmawiamy- potem doszedł do swojego samochodu, wcześniej dodając do Scott'a - Nie zapomnij o czym ci mówiłem.
Derek odjechała, a ja razem z Scott'em popatrzyliśmy się na siebie.
-Chodź zawiozę cię do domu- powiedziałem do przyjaciela i wsiadłem do samochodu ten zrobił to samo tylko zajmując miejsce obok kierowcy.
***
Kiedy dojechaliśmy już pod dom Scott'a ten się w końcu odezwał - Przepraszam jeszcze raz. Chcesz może wejść, Melissy jeszcze nie ma, więc dom jest pusty.
-Nie dzięki i nic się nie stało, każdemu może się zdarzyć. -powiedziałem dodając w myślach "Ale nie sądziłem, że zrobi mi to własny przyjaciel który jest dla mnie jak brat".
Scott wysiadł wcześniej pożegnał się ze mną. Kiedy kierowałem się już w stronę mojego domu jedna samotna łza spłynęła po moim policzku, szybko ją starłem rękawem mojej bluzy.
Kiedy zaparkowałem już pod domem zauważyłem, że samochód szeryfa jest pod domem co oznaczało, że tata jest w domu.
"O cholera, przecież jak on zobaczy tego siniaka na twarzy znowu zacznie mi robić wykład dlaczego się nie broniłem" -pomyślałem i pośpiesznie wysiadłem z auta, kierują się do wejścia.
-Jestem- krzyknąłem i za filara wyszedł mój ojciec.
-Hej - przywitał się ze mną potem nagle dodał po dłuższym przyglądaniu mi się - Kto cię uderzył? I nie mów że sam sobie to zrobiłeś, bo ci nie wierzę.- powiedział podchodząc do mnie bliżej i oglądając przy okazji mój policzek.
-Naprawdę nie musisz się tym przejmować to był wpadek tyle przechodziłem koło jakiegoś gościa, ale ten się nagle zamachnął i mnie uderzył bo nie wiedział że idę za nim- kłamałem przed nim jak z nut bo nie chciałem mówić mu że Scott mi to zrobił.
Starszy do mnie podszedł i mnie przytulił szczerze brakowało mi tego.
-Następnym razem uważaj naprawdę się o ciebie martwię. Ale gdyby ktoś cię bił mów od razu od tego jestem, by cię wysłuchać.
Przytaknąłem mu w odpowiedzi i poszedłem na górę do swojego pokoju by się pouczyć, może to zapełni moje myśli.
***
Siedziałem przed tymi książkami z dobre kilka godzin, była już pewnie jakaś 9 wieczorem więc postanowiłem się odświeżyć i położyć w końcu spać.
Ale coś nie dawało mi zasnąć czułem się dziwnie bezpieczny, nie wiem czym to było wywołane tym że w pokoju mam metalowy kij beisbol'owy czy tym, że na dole siedzi mój tata z dwoma pistoletami.
Naprawdę było to dość dziwne ale do mojego nosa dotarł w pewnym momencie strasznie przyjemny zapach.
Nie mam pojęcia skąd on się wziął ale był strasznie przyjemny, tak, jakby zza okna go przywiało było to dość dziwne.
Ale szybko zasnąłem nie myśląc już o niczym.
Słowa~~~571
Mam nadzieję że rozdział się podobał i dziękuję staranie osobie też prowadzącej to konto za sprawdzenie tych głupich błędów.
Życzę wam miłego
Dnia/południa/poranku/nocy/wieczoru
Zależy o której to czytaciePozdrawia maselko
CZYTASZ
W Twoich Ramionach
Fanfiction17-letni Stiles ma nie za kolorowo w życiu. Przyjaciel którego traktował jak brata zaczyna go odtrącać. Najbliższe osoby zaczynają się oddalać. Ale tylko jedna osoba próbuje się do niego zbliżyć mimo że wie że wiąże się to z niebezpieczeństwem. UWAG...