II. Chłoszczyść

46 9 2
                                    

      Blaszana puszka wydała z siebie ciche kliknięcie, gdy dziewczyna otworzyła ją pospiesznie i wrzuciła do środka wąski plik banknotów, które miały zostać przeznaczone na czynsz za pokój - jej oraz Harper. Współlokatorka miała poważne problemy finansowe. Z powodu uczęszczania do szkoły, nie mogła znaleźć żadnej pracy, a rodzice jej chłopaka kategorycznie odmówili przyjęcia jej pod swój dach. Jego matka tłumaczyła się zasadami moralnymi, które obowiązywały w ich domu, przy okazji napominając nieprzychylnie o częstym przesiadywaniu dziewczyny w ich skromnych progach, co również poddawała głośnym wątpliwościom związanym z nieodpowiednim wychowaniem Harper. Przysporzyło to niemało przykrości i łez wylanych w ramię Hermiony, aż w końcu doprowadziło do prośby o pożyczkę, ozdobionej pięknie raptownym podciąganiem nosa i wycieraniem jego zawartości w rękaw przydużej bluzy. Pannie Granger łamało się serce, nie tylko z powodu załamania, które przechodziła jej młodsza współlokatorka - pożyczka na czynsz, jak i najbliższe wydatki, nadszarpywała jej oszczędności, które zbierała nieudolnie funt po funcie. Dodatkowo jej kilkudniowa nieobecność w pracy ucięła możliwość większej wypłaty, którą i tak odebrała z ośmiodniowym wyprzedzeniem. Nie pojawiła się również w Universe, gdzie zwyczajowo serwowała drinki w piątki i soboty. W obydwóch miejscach tłumaczyła się wyjątkowo paskudną anginą, której początki zaniedbała i obecnie wyolbrzymiała jej przebieg do granic możliwości. 

      Była zdrowa, co nie zmienia faktu, że przez kilka dni czuła się jak z krzyża zdjęta. Nie potrafiła normalnie zasypiać, zżerał ją stres. Skórki przy jej krótkich paznokciach były rozdrapane prawie tak paskudnie, jak podczas szukania horkruksów, gdy ocierała się z przyjaciółmi o śmierć na każdym kroku. Cały jej wygląd prezentował się nadzwyczaj marnie - podkrążone oczy, matowa cera, napuszone włosy, nieobecny wzrok. Część z tego było jej firmowym znakiem od dłuższego czasu, podczas pracy w barze nie przejmowała się stanem swojej atrakcyjności, marzyła jedynie, aby rzucić się na łóżko po dwunastogodzinnej zmianie, a czasem po dwunastogodzinnej plus nocce w Universe. Widocznie mogło być jeszcze gorzej. 

      Przez ostatnie kilka dni zabunkrowała się w mieszkaniu, unikając wychodzenia na zewnątrz. Powoli zaczynała twierdzić, że kontrolę nad nią przejęła jakaś mania i strach o własny żywot, jakby ktoś miał zaraz wyskoczyć zza rogu i zadźgać ją zardzewiałym, tępym nożem do masła na środku ulicy. Nawet Jacob, który rzadko wyjmował głowę z chmur i właściwie mało mówił, zapytał się jej wczoraj czy wszystko w porządku. Nie, nie jest, cholera jasna, w porządku! krzyknęła w myślach, ale jej usta wygięły się w dość brzydki uśmiech zaraz po kłamliwych słowach "jasne, nie wiem dlaczego pytasz". Tak naprawdę Hermiona Granger borykała się właśnie z bólem istnienia jakiego doznała po spotkaniu kogoś ze świata magicznego - po czterech latach zaszywania się w mugolskim Londynie. Ba! Niebyle kogo! Samego Mój-Ojciec-Się-O-Tym-Dowie, naczelnego ignoranta i chama świata magicznego, Dracona Malfoya. Wiedziała, że dzień, w którym ktoś na nią przypadkowo wpadnie, nadejdzie. Nie chowała się w jakiejś piwnicy na końcu świata, żyła nadal w stolicy Anglii, chodziła do pracy, ale przecież najciemniej pod latarnią. Najwyraźniej nikt nikt jej nie szukał odkąd zniknęła, zostawiając suchą, lakoniczną notkę na brudnym pergaminie. Mogłem zobaczyć gryfoński złoty graal, którego tak wszyscy niegdyś szukali... dudniło w jej uszach. Czyli tak naprawdę nikt nie chciał jej znaleźć. Westchnęła z niewytłumaczalnym żalem, po czym dopiła łyk gorzkiej kawy z wielkiego kubka. 

~

     Hermiona właściwie nie lubiła dzielić z kimś swojej przestrzeni osobistej, najchętniej posłałaby wszystkich do diabła i mieszkała na jednoosobowej wyspie wypełnionej książkami, dożywotnią dostawą alkoholu i jedzenia. Idealny byłby kot do pakietu. Zdecydowanie się na pięcioosobowe mieszkanie było dla niej jak nieprzyjemny policzek wymierzony samej sobie. Właśnie teraz, gdy szorowała zapuszczoną umywalkę, której nikt nie tknął palcem czystości przez prawdopodobnie miesiąc, żałowała tej decyzji bardziej. Marzyła w tej chwili o własnym mieszkaniu w jakimś wystrzałowo pięknym wieżowcu, wielkiej wannie, nieskazitelnym, czarnym blacie kuchennym, lodówce, w której nie zaczyna śmierdzieć zepsutym jedzeniem, bo ktoś zapomniał wyrzucić obiadu sprzed pięciu dni... A najbardziej o użyciu Chłoszczyść, ale jej różdżka spoczywała obecnie w najciemniejszym zakamarku piwnicy, którą otrzymali wraz z wynajęciem mieszkania. 

Dystopia || dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz