~~~~
Mężczyzna usiadł przy swoim biurku, następnie zdjął okulary i przejechał ręką po swoich i tak już zwichrowanych włosach. Był tak cholernie wściekły i sfrustrowany. Jedyne o czym teraz marzył to sen i chwila wytchnienia.
Nagle w drzwiach do jego biura pojawił się agent 007, który był ostatnią osobą z jaką chciał dzisiaj rozmawiać. Jego bezczelność zawsze podnosiła mu ciśnienie, do tego stopnia że ledwo nad sobą panował.Wiedział, że teraz za wszelką cenę musiał zachować spokój, nie mógł pozwolić agentowi 007 wygrać.
Ten nadęty i pewny siebie dupek na to nie zasłużył. Wszędzie gdzie tylko się pojawiał, skupiał na sobie całą uwagę. Te niebieskie oczy przeszywały na wylot, utrudniając jasność myślenia.Był jego zupełnym przeciwieństwem ...
Zawsze elegancki, ubrany w drogi garnitur, szyty na miarę.
James był jak słońce, przyciągał do siebie ...
Jego magnetyzm oddziaływał na otaczających go ludzi. Kobiety pożerały go wzrokiem, pragnęły wskoczyć mu do łóżka, poczuć na sobie jego dłonie i smak pocałunków.
Natomiast Q był jak chmura gradowa, od której wszyscy woleli trzymać się z daleka. Szczupły, w okularach, nie wyróżniający się z tłumu, co bardzo mu odpowiadało.
Kwatermistrz od kilku dni chodził wściekły, jego pracownicy woleli schodzić mu z drogi. Był osobą niezwykle ambitną i inteligentną, zdobył stopnie naukowe w bardzo młodym wieku, zyskując tym samym podziw i szacunek wielu osób.Położył przed sobą tace, czekając na zwrot sprzętu, jednak widząc minę agenta, nie liczył na zbyt wiele ...
Jak na razie leżała tu tylko broń.Q westchnął, a następnie zacisnął swoje pięści. Nie mógł pozwolić, aby agent 007 po raz kolejny wyprowadził go z równowagi, dostał się za jego skórę.
- Gdzie jest reszta mojego sprzętu?
Wiesz ile pracy kosztował mnie ten zegarek? Ile nie przespanych nocy? To był prototyp, chciałem go jeszcze udoskonalić. A teraz jedyne co z niego zostało to ... pasek.
Aston Martin też nadaje się do generalnego remontu, wybiłeś w nim wszystkie szyby i maska jest cała podziurawiona.
Naprawdę Bond? Czy nie masz nawet odrobiny szacunku do mojej pracy? Tyle razy ratowałem twój tyłek, wyciągałem z linii ognia, sytuacji bez wyjścia ...
Gdyby nie ja, dawno
byłbyś już martwy ... Powiedział pewnie.
A ty nawet raz, nie potrafiłeś przywieźć wszystkiego z powrotem w jednym kawałku. Dodał zrezygnowany.
James nic nie mówił, słuchał wywodu Q, z wyraźnym rozbawieniem w oczach.
Nawet nie próbował udawać, że jest mu przykro. Co tylko jeszcze bardziej zdenerwowało młodego mężczyznę. Uwielbiał wyprowadzać go z równowagi, przy każdej nadarzającej się ku temu okazji. Sprawiało mu to nie lada przyjemność i satysfakcję.
- To nie moja wina, że obok wybuchł samochód, to cud że uszedłem z życiem.
Przykro mi z powodu twojego sprzętu, postaram się niczego nie uszkodzić w najbliższym czasie.
Udawał skruchę, jednak jego oczy mówiły coś zupełnie przeciwnego.
Bond wyczerpał już swój budżet na następne miesiące, jaki przeznaczyła dla niego agencja.
Jednak po mimo jego skrajnej głupoty, nie mogli wysłać go na misję bez sprzętu.
Budżet agentów 009 i 005 jest nadal bardzo wysoki, być może uda mu się, jakaś jego część przeznaczyć dla Bonda, czego ten zapewne nie doceni.Dla Q, James Bond był najtrudniejszym we współpracy, spośród wszystkich agentów 00.
Był jego podopiecznym ...
To właśnie do jego zadań należało zapewnienie mu bezpieczeństwa.
Mężczyzna nigdy w pełni nie słuchał jego poleceń, ostatecznie zdając się na swoją intuicję i przeczucia.
To nie jednokrotnie mogło skończyć się dla niego tragicznie, ta niepotrzebna brawura i skrajna głupota ...
Ostatnio spędził przez niego kilka bezsennych nocy, czekając na jaki kolwiek sygnał z jego strony.
Nie miał zamiaru przyznać tego głośno, to miało pozostać jego tajemnica.
Te jasno niebieskie oczy, co raz częściej nękały go w snach ...
