Po kilku sekundach spadania w końcu wylądowaliście na dachu jednego z wyższych budynków. Peter zaczął się rozglądać w poszukiwaniu miejsca, gdzie może się znajdować Mysterio, podczas kiedy ty kontaktowałaś się z Happym. Chłopak poprosił cię, abyś kazała mężczyźnie znaleźć aktualne miejsce pobytu waszej klasy. Dowiedziałaś się od niego, że Ned i Mj są w niemniejszym zagrożeniu od was, dlatego trzeba było ich jak najszybciej odnaleźć i zabrać w jakieś bezpieczne miejsce. Po kilku sekundach Peterowi udało się namierzyć wasz cel. Wtedy spojrzał on na ciebie poważnym wzrokiem i złapał cię za oba ramiona. Spojrzałaś na niego zamieszana, nie potrafiłaś w tym momencie ogarnąć swych myśli. Zbyt dużo informacji przepływało przez twoją głowę w zbyt krótkim czasie. Próbowałaś z całych sił się skoncentrować, ale nie szło ci to najlepiej.
Peter : [t/i] idź do Happy'ego i pomóż mu znaleźć Mj i Neda. Ja idę to wszystko zakończyć. To moja wina, więc to ja muszę to naprawić
Ty: Jesteś pewien, że nie potrzebujesz mojej pomocy z Mysterio? Zawsze jak się rozdzielamy w takich sytuacjach nie wychodzi to nam na dobre. Jestem do tego pewna, że Happy sobie poradzi.
Peter: Proszę... Nie chce żeby jeszcze więcej osób na tym ucierpiało. Znajdź ich, a potem jak będziesz pewna, że są bezpieczni, dołączysz do mnie w walce. Dobrze?
Ty: Nie mam teraz siły żeby się z tobą kłócić i tylko dlatego to zrobię.
Od razu zauważyłaś wyraz ulgi na twarzy chłopaka. Nie podobało ci się to, że musicie się rozdzielać, ale na ten moment, brzmiało to na najrozsądniejsze rozwiązanie. Chciałaś załatwić to jak najszybciej żeby potem móc pomóc chłopakowi. Dlatego niemal od razu udałaś się do miejsca w którym aktualnie znajdował się Happy, podczas kiedy Peter ruszył na Mysterio. W zamieszanym tłumie przerażonych ludzi, trudno szukało się przyjaciół. Wszyscy z wyrysowanym przerażeniem na twarzy biegali w różne strony, podczas kiedy ty starałaś się ich uspokoić. Oczywiście w okolicznościach, gdzie wielki stwór atakuje miasto, ludzi opanować się nie da. W tym całym tłumie udało ci się jednak dostrzec samolot Happy'ego. Bez najmniejszego wahania pobiegłaś w tamtym kierunku, gdzie znalazłaś mężczyznę i dwójkę przyjaciół.
Ned: [t/i]? To ty?
Ty: Nie no co ty masz halucynacje ze stresu, idź się napij meliski czy coś, No oczywiście, że to ja!
Mj: Miło cię znowu widzieć
Ty: Mi was też, ale pocieszymy się potem, teraz muszę was zabrać w jakieś bezpieczne miejsce, a potem pomóc naszemu pajęczakowi walczyć z pewnym gościem.
Mj: Czyli Peter w końcu ci wszystko wyjaśnił?
Ty: Czekaj, to wy we dwójkę o tym wszystkim wiedzieliście?
Ned: No tak od samego początku Peter nam o wszystkim mówił.
Mj: Mówiliśmy mu żeby ci o wszystkim powiedział, ale wiesz jak to Peter. Uparty jest skubaniutki.
Ty: Nie no debil... Dobra to nie temat na teraz, musimy stąd lecieć!
W tym momencie wszyscy zaczęliście się kierować w stronę samolotu. Już prawie udało się wam wejść na pokład, ale z daleka zauważyłaś ogromny kamień, który spadał w waszą stronę. Z przerażeniem spojrzałaś przed siebie i obserwowałaś jak twoi przyjaciele zbliżają się do samolotu. W ostatnim momencie udało ci się odepchnąć ich na bok i na całe szczęście nikomu nic się nie stało. Byłaś przerażona pierwszy raz od dłuższego czasu. Widok bliskich ci osób, które są przestraszone i bezbronne sprawiał, że czułaś się słaba. Chciałaś im z całej siły pomóc, ale nie wiedziałaś co zrobić. Zaczęliście biec przed siebie, ile sił mieliście w nogach aż w końcu skręciliście w jedną z uliczek i tam schowaliście się przed całym zamieszaniem. odsapnęłaś z ulgą i zaczęłaś się rozglądać dookoła siebie, aby znaleźć jakieś bezpieczne miejsce dla tamtej dwójki. Nagle Mj, Ned i Happy, otoczyli cię. Zaczęli zasypywać cię milionami pytań, na które nie umiałaś odpowiedzieć. Oczekiwali od ciebie ogarnięcia sytuacji i widziałaś w ich oczach, że na ciebie liczą. Nie mogłaś ich zawieść. Nie tutaj. Nie teraz. Postanowiłaś każdego z nich przetransportować na drugą stronę miasta, na własnych plecach. Byłaś w stanie latać tylko z jedną osobą na raz, dlatego podczas gdy jedną osobę przenosiłaś, Happy musiał zostać z drugą i jej pilnować. To prawda powierzyłaś mu ważne zadanie, ale wiedziałaś, że nikt inny nie ogarnie tego lepiej od niego. Na pierwszy ogień wzięłaś ze sobą Mj która, jak później się okazało, nienawidziła latać. Prawie przez całą drogę czułaś jak się ona trzęsie i z każdą sekundą coraz bardziej wtulała swoją głowę w twoje ramiona. W końcu po kilku minutach odstawiłaś dziewczynę w jednym z tamtejszych budynków i kazałaś jej czekać w środku, aż całe zamieszanie się nie uspokoi. Tak samo zrobiłaś następnie z Nedem. Chłopak co prawda nie miał tak wielkiego problemu jak dziewczyna, a nawet cieszył się z waszego lotu. Zdziwiło cię to lekko, ponieważ myślałaś, że będzie na odwrót. Przemieszczanie tej dwójki zajęło ci strasznie dużo czasu, co jedynie wzmacniało twoje obawy na temat Petera. Przez ten cały czas musiał sam sobie radzić z mężczyzną, który o mało go raz nie zabił. Jak najszybciej ruszyłaś w jego stronę, zostawiając Happy'emu opiekowanie się cywilami. Z daleka zobaczyłaś jak chłopak przemieszcza się w twoją stronę i pokazuje ci abyś udała się na jeden z pobliskich budynków. Bez chwili zastanowienia udałaś się w miejsce wyznaczone przez chłopaka, a ten po kilku sekundach też się tam znalazł.
CZYTASZ
I Still Love You, Idiot // Peter parker
Fanfiction" jak ty się znalazłaś na suficie idiotko?!" " pomożesz mi stąd zejść czy będziesz dalej mnie obrażał?" Jest to druga część mojego fanfiction " I Love You, Idiot". Wymagane jest przeczytanie pierwszej części w innym przypadku byłoby dużo niezrozumia...