Z taksówki wysiadłem dwa kilometry od domu. Chciałem się przejść i przemyśleć całą tą sprawę. Po drodze zaszedłem do drogerii i kupiłem sobie małe, zamykane lusterko. Teraz będę mieć Teivel zawsze przy sobie. Ta książka nie mogła być przypadkowa. Zbrodnia na sucho, huh? Co to, do licha, ma znaczyć. Zdaje się, że ta zjawa wie więcej ode mnie. Koniec końców pewnie i tak książka spadła, bo półki były nierówne i był to czysty zbieg okoliczności. Przez śmierć ojca przestałem brać leki, więc Teivel jest pewnie tylko skutkiem mojej choroby. Ale to nie o to tu chodzi. To samobójstwo dalej wydaje mi się niejasne. Gdy o tym myślę, po kręgosłupie przechodzi mi zimny i nieprzyjemny dreszcz. Nie widziałem swojego martwego ojca. Matka szybko go skremowała. W sumie to dobrze, nie chciałbym na to patrzeć. Ona pewnie też nie chciała.
Dlaczego szczęśliwy człowiek się zabił? Tak się nie robi. Gdybym to ja popełnił samobójstwo, nikt pewnie by się nie zdziwił. Ale tata? Dziur w tym jak w serze.
Powinienem się uspokoić...
Z rozmysłeń wyrwał mnie droby hałas dochodzący z ciemnej uliczki. Spojrzałem w stronę, z której dochodził dźwięk. Kto normalny wszedłby tam, żeby to sprawdzić? Nikt. Ale ja nie jestem normalny. Wyjąłem lusterko. Teivel stała za mną.
- To ty? - zapytałem. Przecząco pokiwała głową i spojrzała na karton przy śmietniku. Ja też skierowałem tam swój wzrok.
Dźwięki zdecydowanie dochodziły z pudła. Ze śmietników wydobywał się drażniący nos zapach. Trochę przyprawiał o mdłości. Ostrożnie zbliżyłem się i usłyszałem... miałczenie?
To tylko kot...
Uklęknąłem przy kartonie i przeczytałem niechlujny napis "Weź mnie do domu". Otworzyłem pudełko i moim oczom ukazał się uroczy czarny kotek, tylko jedno ucho miał białe. Trudno pomyśleć, że ktoś wyrzuciłby tak ślicznego kotka. Niektórych trudno nazwać ludźmi.
- Co tu robisz, kiciu? - pogłaskałem kota, a ten zaczął pomrukiwać.
Zawsze byłem słaby do zwierząt. Nie mogłem go tu zostawić. Roi się tu od bezpańskich psów. Mógłby mu coś zrobić. Spojrzałem w lusterku na Teivel.
- Bierzemy go? - w odpowiedzi otworzyła szerzej oczy. Niezależnie od jej decyzji i tak bym go zabrał.
Podniosłem kota. Był bardzo spokojny. Mało kotów lubi, gdy się je podnosi.
- Nazwę cię... Kot. Co o tym myślisz? - zapytałem Teivel. Z jej oczu wyczułem lekką pogardę co do mojego wyboru imienia. Trudno. Ona lepszego nie zaproponuje.
Zabrałem kota do domu. Depresyjny schizofrenik, lustrzana zjawa i Kot. Cóż za osobliwa rodzina.
CZYTASZ
Przewidzenia
Mystery / ThrillerEvan - młody schizofrenik, który po samobójstwie swojego ojca, chce dowiedzieć się dlaczego postanowił on odebrać sobie życie. Razem ze swoją osobliwą pratnerką, próbuje rozwikłać zagadkę. Ktoś jednak cały czas mu przeszkadza. *W książce poruszany...