Rozdział 7

18 4 2
                                    

Ten dzień zapowiadał się wyjątkowo ciężko. Nie byłem w stanie wyjść z łóżka. Coś mnie blokowało. Wyciągnąłem rękę po leki. Przyjąłem je, jednak pozostałem pod kołdrą. Jako, iż miałem nadzieję, że dam radę pojechać do matki, natchnęły mnie myśli- co jej powiedzieć?

Jak zacząć? Jak jej to delikatnie powiedzieć? Co jak zejdzie na zawał? Co jeśli wpadnie w szał? Rozmowa ze specjalistą pomogła mi, ale nie odpowiedziała na pytania, które najbardziej mnie nurtują. Może najpierw udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku? Nie chce jej martwić na starcie, wystraszy się. Z drugiej strony może się przygotować na luźną rozmowę, a gdy usłyszy, co się dzieje z Krzysiem, załamie się. Kurwa. Czego bym nie spróbował, może się źle skończyć. Nie mam pojęcia, w jaki sposób ja mam to pojąć, oswoić się z tym, a co dopiero ona. Jej oczko w głowie, którego nie może nawet odwiedzić, może zapaść w śpiączkę. Jeszcze z ojcem alkoholikiem na głowie. Poza tym, w jaki sposób nam z nią porozmawiać, skoro rodziciel może być w okolicy i po dowiedzeniu się, co się dzieje, uderzy matkę? Co wtedy? Co ona jest my winna? Nic mu nie zrobiła. Była dobrą matką, która pomimo przeciwności losu, wychowała trójkę dzieci. Spotkała ją okropna, nędzna lubią życia, która nie należała jej się. Gdybym się wyprowadził, wyjechał gdzieś daleko, prawdopodobnie leżałaby cały czas pobita, nie miałby kto jej ochronić. Doskonale wiem, że nie mówi mi o wszystkim, nie dzwoni za każdym razem. Martwi mnie to. Boi się przyznać, jak bardzo jest źle, odpowiadając "jest wszystko dobrze", a na pytanie o ojca, szybko spławia "nie psujmy atmosfery, nie rozmawiajmy o tym", uśmiechając się szeroko. Uważam, że w końcu powinna się od niego uwolnić. To małżeństwo jest dla niej tylko wieloletnią udręką. Żadne rozmowy na nią nie działają.

Otrzymałem powiadomienie o zajęciach w najbliższym czasie. Miały odbyć się pojutrze.

Jakub- Kurwa.- przeciągnąłem.

Naprawdę nie miałem ochoty wstawać, jednakże stwierdziłem, że może trening mnie ożywi. Wyciągnąłem jednolite ubrania wraz z bokserkami, skarpetkami, następnie udałem się na minisiłownię.

Myliłem się, nic to nie dało. Pospiesznie wskoczyłem pod prysznic, przebrałem się w świeże ubrania. Postanowiłem wziąć połowę przewidzianej dawki leków, aby nie mieszać ich aż tak ze sobą. Poszedłem zrobić sobie śniadanie, które polegało na połączeniu tego, co było w lodówce. Jak zauważyłem, po otwartych drzwiach od sypialni Natalii oraz pustce w mieszkaniu, nie było jej w domu. Może nawet to i lepiej. Miałem czas dla siebie. Przed umyciem zębów, wyszedłem na szybkiego szluga. Nieco zmarzłem, będę musiał założyć kurtkę. Po skończonej czynności, powróciłem do ciepła, następnie podążając do łazienki. Ułożyłem włosy, umyłem zęby, następnie wziąłem telefon do ręki i wybrałem numer mojej mamy. Po chwili zawahania, zadzwoniłem. Połączenie odebrała za czwartym sygnałem.

Mama- Hej Kubuś, coś się stało?

Jakub- Hej, nic się nie stało. Mogę wpaść jakoś za pół godzinki?

Mama- Jasne, jestem w domu, ojca nie ma.

Jakub- Dobrze, to widzimy się za niedługo.- rozłączyłem się, co raczej ją zdziwiło.

Odłożyłem telefon na szafkę szybkim ruchem, a sam zwinąłem się z boku, który nagle obległ moje ciało. Czułem jak wszystko się skręca, a atak śmiechu dołączył się po dosłownej chwili.

Jakub- Kurwa.- powiedziałem przez zęby, jednocześnie się śmiejąc.

Potrzebowałem kilku minut, aby powrócić do normalnego stanu. Oparłem się jeszcze o blat łazienkowy, biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów. Przepłukałem jamę ustną zimną wodą i poprawiłem włosy, które rozburzyły się w każdym kierunku. Schowałem telefon do kieszeni, udałem się na korytarz. Po zarzuceniu odzieży wierzchniej, oraz butów, wyszedłem z domu, upewniając się, czy zakluczyłem drzwi. Wsiadłem do pojazdu, po czym ruszyłem w kierunku domu rodzinnego.

Wojna z samym sobą|| Navcia x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz