- Mógłbyś przestać bawić się moim kosztem? - wyrzucił z siebie Ash, odrzucając gwałtownie poduszkę, którą przez całą ich rozmowę przyciskał do swojej piersi. Czarna kotka skulona tuż obok na kanapie wydała z siebie niezadowolony pomruk i obrażona uciekła do sąsiedniego pokoju.
- Wkurzyłeś Elizabeth - stwierdził Shorter.
- Jestem bardziej skłonny uwierzyć, że zmęczyło ją twoje pieprzenie.
- Znowu uciekasz, Ash - odezwał się, zabarwiając swój głos łagodną nutą.
- To ty znowu starasz się mnie zmienić.
- Serio? Tak to odbierasz? Zaczynam wątpić w wynik twojego IQ.
Ash spiorunował go wzrokiem, ale powstrzymał się od komentarza.
- Mówię poważnie, Ash. Dlaczego choć raz nie spróbujesz być ze sobą szczery?
- Jestem szczery.
- Nieprawda, nie jesteś. Chcesz powiedzieć, że to w porządku jeżeli po zrealizowanym zleceniu, nigdy więcej go nie zobaczysz? Odpowiada ci to, tak?
Ash nic nie odpowiedział, zamiast tego chwycił na powrót poduszkę i przycisnął ją do swojej twarzy.
- Wychodzi na to, że nie - stwierdził, obserwując reakcję swojego przyjaciela.
- Co z tego - wydusił zza warstwy puchu - ja i on to dwa różne światy.
- Jesteś pewien? Nie znasz nawet powodu, dla którego opuścił swój kraj. Może on również przed czymś ucieka?
- Boję się... boję się zapytać. Co jeżeli... mi nie odpowie?
- Zapomniałem już jaki potrafisz być uroczy - odezwał się, na co Ash łypnął na niego zza poduszki, gniewnie marszcząc brwi.
- A ty zapominasz chyba, że jestem od ciebie silniejszy.
- Przecież wiesz, że nie boję się ciebie - odparł rozbawiony.
Cichy dźwięk telefonu dobiegł z kieszeni Shorter'a. Siedząc na podłodze tuż przed swoim upartym przyjacielem, bez słowa sięgnął po hałasujące urządzenie.
- Co tam, Sing? - rzucił, odbierając.
- Zmiana planów, dzisiaj odpuszczamy próbę. Alex jest nieuchwytny.
- Co to znaczy nieuchwytny? - zdziwił się, spoglądając na Ash'a, który z niezadowolonym wyrazem twarzy przysłuchiwał się ich rozmowie.
- Zamiast wrócić wczoraj grzecznie do domu, spędził noc w jakimś barze. Reszty chyba się domyślasz.
- ...Eiji wie? - zapytał wymieniwszy z Ash'em znaczące spojrzenia.
- Tak, wracamy właśnie od niego.
- Gdzie są dokładnie? - głos Ash'a wydobył się z jego lekko zaciśniętego gardła.
- Mijamy właśnie Starbucks na Montague - odpowiedział Sing, doskonale słysząc pytanie swojego przyjaciela.
- Spotkajmy się za 10 minut przy stacji metra - zarządził, podnosząc się z miejsca. - Mam ochotę na chińszczyznę - dodał, spoglądając znacząco na Shorter'a.
- Słyszałeś? Jedziemy do mnie - zwrócił się do Sing'a, wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu.
Chłodny jesienny wiatr zaatakował Ash'a, gdy pchnąwszy przeszklone drzwi opuścił mury wysokiej kamienicy, gdzie na jej ostatnim piętrze zostawił pod opieką niepozornej (jedynie z wyglądu) czarnej kotki ich własne, cztery kąty.

CZYTASZ
W promieniach wschodzącego słońca
Fanfiction- Ash... - dotarł do niego cichy głos Eijiego, powoli wybudzając go z cudownego stanu błogiej nieświadomości - nadal uważasz, że to zły pomysł? - To nie fair, że pytasz mnie o to w tej chwili. Alternatywny wszechświat, w którym to pierwsze spotkanie...