Rozdział 2

129 20 3
                                    

Stare, grube książki stojące na regale zatrzęsły się kiedy zza drzwi mieszkania Harry'ego dobiegł trzask. Ze zmęczeniem podniósł swoje spojrzenie i kiedy upewnił się, że nic się im nie stało wrócił do wpatrywania się za okno. Sam do końca nie wiedział czemu tak bardzo przejmował się tymi książkami, kiedy te wcale nie należały do niego, ale skoro już odziedziczył je po wcześniejszym lokatorze pragnął o nie zadbać. Choć zdawało mu się, że ten dziwny odgłos jak na tę kamienice jest czymś czym nie musi się przejmować, zdziwił się gdy zaraz po tym usłyszał głośne pukanie do swoich drzwi. Tu nigdy, nikt nie pukał. Nikt nigdy nikogo nie odwiedzał. 

Podniósł się ociężale ze swojego miejsca i podszedł do drzwi w które ktoś uderzał. Sapnął i przetarł twarz aby zaraz złapać za klamkę. Nacisnął ją przez co drzwi ustąpiły a on w końcu ujrzał osobę, której dłoń zatrzymała się w połowie drogi przed następnym uderzeniem. 

To trudne, spojrzeć na kogoś kogo znałeś ale on postanowił odejść. I właśnie teraz po czterech latach mieszkania w tym mieście życie znów do niego wracało. Te błękitne oczy, ten wielki uśmiech i karmelowe włosy, które z lekkością opadały na jego czoło. Stał przed nim te sam człowiek, którego znał i o którym pragnął zapomnieć. Bo z całego świata właśnie on był tym, który zmusił go do zjawienia się tutaj i do życia w tym miejscu. Miał dość chciał zamknąć drzwi i skryć się we własnym łóżku. I chociaż pragnął tego jak niczego nigdy wcześniej nie potrafił tego zrobić. Wpatrywał się tylko w kogoś kogo znał i chciał by było to jedynie złym snem. 

- Harry. - odezwał się niepewnie mężczyzna wyciągając dłoń w stronę trzydziestolatka. Cofnął się od razu, jednak nadal nie odważył się zamknąć drzwi. - Mieszkam tu obok. - wskazał na drzwi, które prowadziły do zawsze pustego mieszkania. 

Harry nie potrafił się odezwać. Czy naprawdę ktoś kto był dla niego całym światem, zjawił się tutaj po tym jak dobiegł jego koniec? Czy prawdziwym było to, że stał przed nim ktoś kto już nie istniał? A może nagle wszystkie te lata życia tutaj były kłamstwem, bo on nigdy nie znalazł końca. 

- Nie możliwe. - wyszeptał w końcu brunet. - Pieprzona komedia. To się nie dzieje naprawdę. To wszystko dzieję się tylko w mojej głowie. - szarpnął za włosy i wycofał się z progu. Mężczyzna wszedł do jego mieszkania i rozejrzał się po nim uważnie. 

- To, że coś dzieje się w naszej głowie nie znaczy, że nie dzieję się naprawdę Harry. 

Chociaż nienawidził tej samotności, która wypełniała to miasto, tę kamienicę i tych wszystkich lokatorów, uwielbiał spokój który ona dawała. Uwielbiał to jak spokojne było jego życie, jak nic poza własnymi myślami nie naruszało spokój jego mieszkania. I gdy zbliżał się do końca, wszystko zaczynało się burzyć. Nie miał już siły by walczyć z tym wszystkim, to nie było to czego chciał, to nie było to na co był przygotowany. Przemieszczał się z kąta w kąt nie mogąc znaleźć sobie miejsca, wciąż czuł na sobie spojrzenie mężczyzny i znów jego nozdrza zaczął wypełniać zapach perfum których zawsze używał. Chciał krzyczeć, pierwszy raz od lat chciał krzyczeć i płakać. Chciał zwinąć się na ziemi i zniknąć, płacząc cicho, bojąc się świata. 

Mężczyzna też zamilkł. Żadne słowa nie są odpowiednie po tak długim czasie. Co można powiedzieć gdy odeszło się i zjawiło po ponad czterech latach? Jedynym sposobem komunikacji zdaje się być cisza. Ta cisza, która wypełnia nie tylko miejsce ale i ludzi. Ta cisza, która pozwala komunikować się ze sobą w pełnej szczerości. Bo cisza nie umie kłamać, ona wyraża więcej niż człowiek jest w stanie zrozumieć, wyraża więcej niż ktoś mógłby powiedzieć. Niepozorna cisza jest najskuteczniejszym sposobem rozmowy. 

Jak złym człowiekiem musiał być Harry, żeby w ostatnich chwilach istnienia i po tak wielkim cierpieniu skazywać je na nie ponownie? I przez jego myśl przeszła jedna rzecz, że może to jest zapowiedź końca. Może aby odejść człowiek musi cierpieć? 

Harry zatrzymał się i spojrzał na mężczyznę, który siedział w fotelu. Tuż za nim na regale stały książki, które jeszcze chwilę temu zatrzęsły się, jednak teraz po prostu przyglądały się mu i czekały cierpliwie na jego kolejny ruch. Naprawdę nienawidził życia, które miał. Harry w końcu przyjrzał mu się lepiej. Wyglądał tak młodo, praktycznie tak jak wtedy gdy się poznali. I kiedy tak patrzył wszystkie rozmazane dotąd wspomnienia zaczynały się rozjaśniać, wszystko zaczynało być wyraźniejsze. Zaczynał pamiętać...

Biegł przez mokre ulice swojego rodzinnego miasta. Deszcz padał mocno i moczył całe jego ciało, sprawiając, że wszystkie ubrania przyklejały się do niego. Chciał od tego uciec, nigdy nie lubił moknąć, choć kochał sam deszcz. Skręcił w ulicę przy której mieszkał. Właśnie tam, dokładnie na zakręcie rósł krzak, który zawsze wydawał mu się pechowy. Wszyscy jego znajomi uważali go za dziwaka, bo kto mając dwadzieścia dwa lata przeklina krzak przy drodze. Jednak kiedy tak biegł wpadł na chłopaka, którego wcześniej tutaj nie widział. Chłopak przewrócił się wprost do niewielkiej kałuży, jednak uśmiech nie schodził z jego twarzy. 

- Jejku, przepraszam. - wysapał od razu i odgarnął mokre włosy ze swojej twarzy. 

- Cześć. Nic się nie stało. - młody chłopak zaśmiał się i pozwolił by brunet pomógł mu wstać z ziemi. Stojąc naprzeciw siebie wyciągnął przed siebie dłoń, którą Harry ochoczo uścisnął. - Jestem Louis. 

- Harry. 

I nie ważny był deszcz, ani mokre ubrania. Nie istotne były włosy, które przyklejały się do jego czoła. 

Wtedy jego życie wkroczyło na zupełnie inne tory i toczyło się po nich przed długie, długie lata. Pragnął znów poczuć to co wtedy, kiedy patrzył na mężczyznę przed sobą, nie mógł uwierzyć, że znów widział przed sobą Louisa. Jakkolwiek osobliwe i niezwykłe to było, ktoś kogo nie było, był. Siedział tuż przed nim i znów zarażał swoim wielkim uśmiechem. To bolało. Jeśli ceną odejścia było wrócenie do wspomnień z czasów gdy żył a nie jedynie czuwał, czy był w stanie to zrobić? Cierpiał już wystarczająco wiele kiedy Louis odszedł, ale on tutaj znowu był. Może każdy w kamienicy przed swoim odejściem wracał na chwilę do życia? Może i Liam właśnie żył ostatni raz? 

Życie jeśli tak się zastanowić, potrafi zaskoczyć w każdej chwili, nawet tej najbardziej niespodziewanej. I to jest dziwne, ale i fascynujące. 

Eleanor Rigby | Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz