2. Elwira

72 11 2
                                    


Stukałam o marmurową posadzkę swoimi wysokimi i bajecznie drogimi nowymi szpilkami od Louboutina. Boże, dziękuję Ci za tą premię w zeszłym miesiącu. Na łokciu zawiesiłam torebkę, a w ręce trzymałam papierowy kubek gorącej kawy z ulubionej kawiarni za rogiem. Podeszłam do windy i wcisnęłam guzik, by ją przywołać. Z grymasem na twarzy zrozumiałam, że jest na dwudziestym piętrze.

Agencja prasowa, w której pracowałam od pięciu lat mieściła się na dziesiątym. Być może, gdybym była stażystką, nie miała na nogach takiego drogocennego obuwia i wywiadu przed kamerą przeszłabym się schodami. No cóż, byłam kimś więcej niż stażystką. Mój szef wymagał ode mnie nienagannego wyglądu i prezencji. Nie mogłam się spoci i zasapać, więc musiałam czekać.

Chwilę później winda się otworzyła. Mimowolnie uśmiechnęłam się do osób wysiadających z niej. Nie znaliśmy się. Przez budynek przewijało się mnóstwo ludzi. Czasem trudno było trafić na kogoś kogo widziało się przynajmniej raz w życiu. Wsiadłam do windy i wybrałam odpowiednie piętro. Minutę później byłam na miejscu.

Witałam się z kolegami po fachu przytakując głową, machając ręką i rzucając "cześć", "hej", "jak leci? ".

-Świetny reportaż. -przyznała Sylwia, koleżanka z działu kulturalnego. - Stary był zadowolony. -wskazała w kierunku drzwi mego gabinetu.

W ostatnim czasie pracowałam nad nagłośnieniem sprawy kobiety skrzywdzonej przez wymiar sprawiedliwości. Niesłusznie pozbawiono ją praw rodzicielskich nad dwójką swoich małoletnich dzieci. Zwykły sąsiedzki donos oraz zaniedbanie lokalnego ośrodka opieki społecznej zadecydowały o pozbawieniu jej tego prawa.

Ze swojego boksu głowę wychylił Marek. Wysoki blondyn po trzydziestce. Jak zwykle ubrany w idealnie wyprasowaną koszulę i eleganckie spodnie w kant. Bezapelacyjnie, jego wygląd była zasługą żony, o której obecności informowała połyskującą na palcu złota obrączka.

-Dobrze, że chociaż z niej. -rzucił zapierając się łokciami o ściankę działową dzielącą nasze "biura".

Zdziwiłam się. Odstawiałam torebkę na biurko, a sama usiadłam w fotelu.

-Co jest? -spytałam go. -Co się dzieje? -dopytałam Sylwię.

Rudowłosa dziewczyna podeszła bliżej i usiadła tyłkiem na moim biurku. Nachyliła się, kątem oka zerkając to na Marka to na mnie.

-Pamiętasz tą głośną sprawę tego pożaru pod Kielcami?

Przytaknęłam głową, trudno było o tym nie słyszeć. -Chyba nie ma w Polsce człowieka, który nie znałby tego strażaka.

-Znają, nie znają. -pokręciła głową Sylwia.

-Nie rozumiem. O co chodzi?

Tym razem odezwał się Marek:

-Chodzi o to, że koleś totalnie zlewa dziennikarzy, w tym mnie. Zupełnie nie chce słyszeć o wywiadzie, nie chce nawet poruszać tego tematu. Od tygodnia zbywa ludzi, a tych którym udało się stanąć z nim twarzą w twarz przegania z posesji. 

-Może to jest dla niego szok? -stwierdziłam, uprzednio biorąc spory łyk swojej ulubionej Mokki. -Nowa sytuacja, zainteresowanie mediów. Może się chłopak stresuje? To była jakaś mała miejscowość, prawda?

-Okej, nie każdy ma taki dryg przed kamerami i przy tym zachowuje wdzięk. -przyznała. -Jak ty to robisz, co?

Wzruszyłam ramionami.

-Kwestia pewności siebie? -zażartowałam.

-To niesprawiedliwe, że tak wyglądasz. Masz wszystko, o czym marzy kobieta.

Ognisty bohaterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz