3. Piotrek

56 11 1
                                    

Byłem w trakcie sprawdzania nadwozia samochodu, który dzisiaj przywiózł mi klient. Przerwałem pracę i prędko wyśliznąłem się spod auta. Zastanawiacie się dlaczego? To proste, wyła syrena.

Wybiegłem z garażu i wsiadłem do swojego Audi. Uruchomiłem silnik, po czym wyjechałem z posesji. W remizie byłem dwie minuty później. Brama wjazdowa była już otwarta. Tuż przede mną zjawił się Maciek, mój najlepszy kumpel. Biegiem ruszyłem do środka. Zastałem blondyna w szatani. Sięgał już po kask, gotowy do akcji.

-Siema. -przywitał się.

-Siema. -odpowiedziałem, i zacząłem się rozbierać. -Co mamy? -miałem na myśli zgłoszenie.

Po przybyciu do remizy i po wyłączeniu syren za pośrednictwem radia rozmawiamy z dyspozytorem. To od niego dowiadujemy się, gdzie mamy udać się na akcję i jaki ma ona charakter. Dzisiaj komunikował się z nim Maciek.

-Wypadek na powiatówce, zaraz za szkołą. Jechałem tamtędy. Nie wygląda to za ciekawie. Osobówka skasowana. Być może będzie trzeba ciąć. -oznajmił i wyszedł. W między czasie do szatni wbiegali kolejni druhowie.

-Z kim zderzyła się ta osobówka? -zapytałem jeszcze, patrząc na jego oddalające się plecy.

-Z tirem. -krzyknął.

Pokręciłem głową na samą myśl. Gość z osobówki był na przegranej pozycji. Wziąłem kask i uprzednio poganiając resztę pobiegłem do wozu. Wsiadłem za kierownicą i wyjechałem z remizy. W bocznym lusterku widziałem biegnących kolegów. Oprócz mnie i Maćka w akcji brali udział Paweł, Igor oraz jego żona Anita. Tak, w naszej jednostce były również kobiety. Bo kto powiedział, że straż to wyłącznie męska sprawa?

Włączyłem sygnały, spojrzałem na Maćka, siedzącego obok, był dzisiaj dowódcą. Ruszyliśmy na kogutach. Na miejscu wypadku byliśmy kilka minut później. Była już policja, a wokół zebrało się kilkudziesięciu gapiów. W głównej mierze byli to kierowcy ustawionych w sznurze samochodów w obu kierunkach, o czym mogły świadczyć pootwierane drzwi. Zatrzymałem wóz i wysypaliśmy się z wozu.

Ruszyłem biegiem, minąłem tira, któremu na pierwszy rzut oka niewiele się stało. Stanąłem jak wryty, gdy dostrzegłem wraka jaki pozostał z osobówki. Przyjrzałem mu się uważnie, mimo zniszczeń dostrzegłem szczegóły. Wydawał mi się znajomy. Był biały, tamten też był biały. Miał żółtego koloru dach, jak ten którego znałem. Podobne były też felgi. Ich jaskrawy fioletowy kolor wbił mnie w osłupienie. To nie może być prawda. Istniała niewielka szansa, aby po tutejszych drogach jeździło kilka tak samo wyglądających aut.

Znałem właściciela, mało tego, to auto kilka dni temu stało pod moim warsztatem.

Zbliżyłem się do auta i uklęknąłem. Kątek oka dostrzegłem chłopaków. Ja skupiłem się na poszkodowanej, a oni przejęli resztę obowiązków.

-Piotruś? To ty? -usłyszałem kobiecy głos.

To była matka Bartka, mojego dobrego znajomego. Trzy dni temu pochwalił się oświadczynami. Jego narzeczona spodziewała się dziecka. We wrześniu planowali ślub.

Zdobyłem się na uśmiech choć nie ani trochę nie byłem radosny. Zanim się odezwałem, rozglądałem się po jej obrażeniach. Na jej czole wykwitł wielki krwiak, miała też pęknięty łuk brwiowy, a jasne spodnie nasiąknięte krwią.

-Tak, pani Makowska, to ja. Spokojnie, już jedzie karetka.

To była kwestia czasu, kiedy ratownicy udzieliliby jej pomocy.

-Ja muszę się pożegnać z dziećmi i mężem. Co jeśli nie zdążę?

Kręciła głową, co powodowało jej dyskomfort, o czym świadczyć mógł grymas na twarzy.

Ognisty bohaterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz