5. Sądzę że polubilibyście się

1.2K 31 5
                                    


****

Jego oczy były takie piękne, jego twarz, wszystko. Był...

Idealny.

- Czemu miałabym tego nie robić?- zapytałam lekko zaciekawiona jego postawą

-  Aż tak bardzo chcesz to zrobić?- zapytał a ja tylko się zaśmiałam.

- A jak myślisz?

- Myślę że nie - westchnął na co tylko prychnęłam pod nosem i odwróciłam się do niego plecami.

Po chwili znalazł się momentalnie obok mej osoby, co mnie bardzo zdezorientowało. Nie wiedziałam jak mam zareagować, bo właśnie on powstrzymał mnie przed skoczeniem w przepaść.

On jedynie usiadł na skraju i przyglądał się krajobrazom, gdy ja bezwładnie stałam i patrzyłam na chłopaka który był zaskakująco ciekawy.

- Dlaczego chcesz to zrobić? - zapytał na co odwróciłam od niego wzrok i skierowałam się w stronę pięknego niebieskiego nieba.

- Wiesz... życie nie jest takie cudowne na jakie się wydaje - odparłam po chwili namysłu.

- Dlaczego tak uważasz? - Wyciągnął fajki przy okazji mnie częstując. Usiadłam obok niego i spojrzałam w jego oczy, które odróżniały się od siebie, jedno oko koloru ciemnego brązu a drugie niesamowicie szmaragdowe, były niesamowite, takie cudowne i niezwykłe... Dech zaparł mi w piersi, nie mogłam się napatrzeć.

- Ja tak nie uważam, ja to wiem - opowiedziałam lekko speszona jego urodą

- Tak masz racje, świat jest podły - prychnął.

- Do szpiku kości - odparłam zerkając na niego przelotnie

- Jednak jest zaskakująco piękny jak na takich ludzi jak my, jak na takie osoby, które ciągle go niszczą. - zaczął. Spojrzałam zaciekawiona dalszą wypowiedzią bruneta - mam przyjaciół i tylko oni mnie tutaj trzymają, staram się doceniać ich starania ale czasem to ciężkie - odpowiedział zaciągając się.

To wszystko było dziwne, to jak mi zaufał mimo że się długo nie znamy. To jak mówił, to jak precyzyjnie się wypowiadał. Tylko oni mnie tutaj trzymają. Te słowa przetwarzałam tysiące razy.

- Masz racje, świat jest piękny jak na takie gady jak my - prychnęłam strzepując fajkę - Ja nie mam niestety przyjaciół jak ty, natomiast mam kochającego brata, który jest wspaniały i właśnie obawiałam się jakby go to załamało, jakby się dowiedział. Nie chce sobie wyobrażać. To boli... - odpowiedziałam przytrzymując dym w płucach

- Pamietaj o swoim bracie - westchnął - pomyśl o nim i mimo że się w ogóle nie znamy to bardzo chciałbym abyś tego nie robiła i po prostu przemyślała całą sytuacje.

- Tu nie ma co przemyśleć - prychnęłam - moje życie jest chujowe

- Ja wiem że życie daje w dupe, ale czasem takie decyzje to błąd. Wiesz jeżeli chciałabyś pogadać czy się wyżalić to ja naprawdę służę pomocą. - uśmiechnął się uroczo

Nie przekonywało mnie to za bardzo. Ale nie dziwie się tez ze stara się mnie odciągnąć od tego. Przecież zapewne by się obwiniał że nie dał rady mnie uratować i wybić tego pomysłu z głowy.

- Chcesz gdzieś się przejść i pogadać o tym? - zapytał na co zerknęłam na niego zezowato. Czy on mówi serio? - jeśli nie chcesz pójść się przejść i o tym pogadać, to możemy zrobić coś innego, na co tylko masz ochotę.

- Wiesz nie znamy się i... - nie dał mi dokończyć

- Jestem Kiran, Kiran Wood - powiedział podając mi rękę - a ty jesteś?

- Maeve Evans. - odpowiedziałam nieco zdezorientowana

- No widzisz już nie jesteśmy nieznajomymi. Ty znasz mnie a ja ciebie - uśmiechnął się, a ja jedynie odwzajemniłam.

Dopaliłam, wstałam a następnie ruszyłam się w stronę lasu za czarującym brunetem. Można było wywnioskować po jego zachowaniu że trochę dziwnie się zachowywał, ale co ja wiem o ludziach, a zwłaszcza o nim jeżeli znaliśmy się tylko kilka minut...

Właśnie znamy się tylko kilka minut! A ja głupia idę z nim przez las... Gnębiłam siebie w środku że w ogóle nie pomyślałam o tym, ale no bardzo ciężkie oprzeć się jego słodkości.

Ze zmarszczonym czołem patrzyłam jak brunet ruszył ponownie w dalszą stronę lasu. Lekko się odwrócił, a następnie krzyknął abym podążyła za nim. Bez zastanowienia co właściwie wyrabiam, ruszyłam za nim.

- Co robiłeś w lesie? - zapytałam

- Wiesz, wpadła na mnie pewna rozpłakana dziewczyna, która biegła w stronę klifu. Chciałem się przekonać czy nie zrobi żadnej złej rzeczy - odparł na co spuściłam głowę. To na niego wpadłam biegnąc.

Całą drogę patrzyłam na bruneta, który opowiadał o jakichś swoich przeżyciach. Udawałam że go słucham, jednak nie umiałam się skupić gdyż, cholera obok mnie szedł najpiękniejszy człowiek na ziemi. Był Aniołem zesłanym od samego Boga. Jest cudem...

Gdy o tym wszystkim rozmyślałam zaczęłam się śmiać bo to było komiczne... Chłopak który nie wiedział o co mi chodzi, krzywił się na prawo i lewo próbując odczytać coś ze mnie. Wtedy myślałam że ucieknie, lecz tego nie zrobił, no jedynie grymas wstąpił na jego twarzy ale to możemy olać.

- Mogłabyś poznać moich znajomych. - odparł na co się skrzywiłam - sądzę że polubilibyście się

****

Słaby rozdział, ale to początki <33 miłego czytania

French Lavender Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz