21. Zawsze przyjdzie pora

833 17 1
                                    

****

Gdy wyszłam z łazienki nie natknęłam się na nikogo. Jego nie było. Sama cisza. Wędrowałam wzrokiem po pokoju. Nagle zesztywniałam po tym co usłyszałam. A był to strzał. Ręce zaczęły mi się pocić a ciało drętwieć, jednak szybko się ogarnęłam, ponieważ przez myśl przyszło mi że to mój ojciec mógł zastrzelić Kirana... Zwinnym ruchem otworzyłam drzwi i ruszyłam powoli na dół.

- Zrobiłeś do dla niej prawda? - usłyszałam czyiś głos, bodajże Luca

- Nie tylko dla niej - odpowiedział mu Kiran - dla mamy a zwłaszcza dla Maree

- Rozumiemy to dobrze, Kiran - odparła Ophelia - ale widzimy jak na nią patrzysz... Ty zakochałeś się w niej...

- Nie, nie zakochałem się w niej. Zakolegowałem się z nią tylko i wyłącznie dlatego że jej jebnięty ojciec zamordował moją matkę i siostrę! Jak mógłbym pokochać kogoś takiego jak ona, która ma w sobie jego krew!? Chcieliśmy ją także skrzywdzić nie pamiętacie? ale przecież się okazało że jest w ogóle nie potrzebna bo ją nawet nie kochał! - wykrzyczał a mi łzy zaczęły spływać. Nie wierzyłam w to co powiedział. Chciałam stamtąd odejść ale głos Vivian mnie zatrzymał

- To dlaczego ciągle do niej jeździsz? dlaczego nadal ją wspierasz i pomagasz? nie pamiętasz dlaczego tu przyjechaliśmy? bo dowiedziałeś się że ten gnój ja zgwałcił, gdyby nie to, jego śmierć byłaby w innym terminie. Kiran widać jak na nią patrzysz, jak z nią rozmawiasz... kochanie miłość to nic złego. Przeżyłeś dużo w swoim życiu tak samo jak ona. Jesteście sobie pisani. Wspieracie się nawzajem, a to najważniejsze bo każdy w swoim życiu potrzebuje kogoś takiego. - odparła Derya

- Nie! To kurwa nie jest prawda. Niezrozumienie?! Jebie ją i jebie tego skurwiela - wykrzyczał pobiegłam szybko na górę nie mogąc już dłużej tego słuchać.

A wiec zaprzyjaźnił się ze mną dla zemsty.

Wpadłam na niego bo szukał odpowiedniego momentu aby zagadać.

Wszystko to co mówił... Było kłamstwem.

Jak on mógł?!

Mam ochotę coś sobie kurwa zrobić!

Jebie to wszystko. Cały mój świat się zawala.

Zaczęłam schodzić ze schodów, żeby jak najszybciej stąd uciec. Niechęć jaka się we mnie teraz kryje, jest dużo większa. Zakładałam buty gdy nagle ktoś mnie zatrzymał, a był to pierdolony Kiran Wood, którego tak bardzo chciałam nienawidzić. Jednak nie potrafiłam.

- Maeve? Gdzie ty idziesz?

- Daleko stąd. Mam już dosyć. - westchnęłam - nie mogę nawet teraz na ciebie patrzeć - zjechałam go wzrokiem, czując w gardle wymioty

- Co? czy ja coś zrobiłem? - pytał na co prychnęłam. Jakby to co wcześniej mówił się w ogóle nie wydarzyło

- Nie udawaj. Wszystko słyszałam - przekręciłam oczami. Obojętność przez chwile u mnie działała, jednak nie będzie ona długo. Po tej nienawiści która zaraz minie, przybędzie smutek. Bo znowu ktoś mnie zranił

- Słuchaj, Mae. To nie tak - zaczął, jednak nie pozwoliłam mu dokończyć

- Nie to ty mnie posłuchaj! - krzyknęłam - otwierałam się przed tobą bo ci kurwa zaufałam! byłeś jedyną osobą w tym spierdolonym życiu, którą tak bardzo kochałam i którą bałam się stracić! Byłeś moim całym światem, a najmniejsza myśl że mogę cię stracić wywoływała płacz i odruchy wymiotne. Teraz okazuje się że to wszytko było dlatego że szukałeś zemsty. I proszę znalazłeś ją - prychnęłam pokazując na ojca - oto twoja piękna kurwa zemsta! Mam ochotę coś sobie zrobić! O nieee!! to tobie mam ochotę coś zrobić! Ty przeklęty chłopczyku. Ty zwyrodnialcu! Jak tak możesz w ogóle?! I dlaczego się śmiejesz co?! Huh? Do śmiechu ci teraz?! Zaraz ci pokaże?- zaczęłam się przybliżać z uniesioną pięścią, jednak zanim coś zrobiłam on mnie pocałował. Nie dowierzałam wtedy. Nie wiedziałam też co się dzieje

French Lavender Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz