- Nie, -Pokiwałam głową. - Ty miałeś iść spać, za długo się tu należałam.- Wskazałam na niego palcem.
- Wyspałem się.- Przewrócił oczami.
- Dzisiaj jest poniedziałek tak?- Skinął głową na potwierdzenie.
Od jutra miałam, a właściwie mogłam wrócić do szkoły. Chciałabym żeby nie musieć jeździc autobusem czy wydawać na taxi, na którą i tak nie mam pieniędzy. Nie chce jednak zawracać im głowy, mimo wszystko Techno zrobił dla mnie więcej przez dwa dni niż moi rodzice przez siedemnaście lat, mają swoje zajęcia i wątpię żeby interesowało kogoś odwożenie mnie do szkoły.
Dodatkowo we wtorki, czwartki i piątki kończyłam o godzinie osiemnastej ze względu na dodatkowe zajęcia z siatkówki, a wracanie po ciemku nie było mi za bardzo na rękę.
- Co cię meczy?- Spytał po chwili
blondyn zapewne widząc mój wyraz twarzy.- Jutro muszę iść do szkoły na ósmą a kończę o osiemnastej i nie wiem czy chce mi się jechać autobusem.- Wyjaśniłam mu krótko.
- Czemu o osiemnastej?-
- Mam trening siatki.-
- O nie, w takim stanie nie ma nawet opcji. Nie daj Boże Tina znowu będzie musiała ci to zszywać.- Dotkną palcem mojego mostku a mnie przeszedł dreszcz.
- Ale-
- Nie pierdol, pofatyguje się i moge cię wozić ale tylko wtedy kiedy obierasz ze przez najbliższy tydzień nie będziesz chodzić na treningi.- Przewróciłam oczami zastanawiając się nad tym. Mogłabym sobie odpuścić ten tydzień.
-Okej
***
-Luke szybciej, jest za piętnaście ósma.- Podbiegłam do drzwi i wyszłam na zewnątrz. Na dworze nie było zimno ale też i nie ciepło.
Ludzie w tym domu spali chyba długo bo jeszcze nie widziałam żeby ktoś prócz mnie i Luke'a wstał tak wcześnie. Byłam do tego przyzwyczajona przez szkole a z tego co wiem Toby, ranboo, purpled i Tommy chodzą do szkoły w wtorki, środy i piątki.
- Idę, łap.- Rzucił mi kluczyki do otworzenia jego auta.
Po otworzeniu czarnego camaro wsiadłam na miejsce pasażera a pod nogi rzuciłam swój plecak.
Dzisiaj z rana (około szóstej) musiałam zmienić opatrunek na nowy ale nie potrafiłam, z niewiadomych powodów strasznie trzęsły mi się ręce, więc obudziłam blondyna który zrobił to za mnie. O dziwo ani razu nie popatrzył mi się w biust, co mnie zaskoczyło i sprawiło że uśmiechnęłam się pod nosem.
Kiedy właściciel samochodu odpalił silnik i ruszył z podjazdu prostu do mojej szkoły miałam okazje podziwiać ładny krajobraz NYC.
- Przysięgam ze jeśli pójdziesz na ten trening to osobiście wywlokę cię z sali.-
- Obiecałam że nie pójdę to nie pójdę.- Przewróciłam oczami.
Coś czuje że mnie znienawidzi przez to że będzie musiał wstawać codziennie o szóstej trzydzieści. Oczywiscie ja wstaje o siódmej tylko problem w tym ze ja wyrobie się w piętnaście minut a on w godzinę.
- Czyli jak podjadę pod szkołę o piętnastej to wsiądziesz do auta?-
- Tak.-
***
- Dobry, przepraszam za spóźnienie.- Weszłam do sali od polskiego z wielką niechęcią.
Nie to że nie lubiłam tego przedmiotu ale kobieta która mnie uczyła to czyste zło.
Nie słuchałam czy coś mówiła tylko usiadłam na swoim miejscu.Siedziałam sama w ostatniej ławce, nie byłam zbytnio lubiana. Miałam paru znajomych, ale tylko z równoległych klas, nie mogłam ich jednak nazwać przyjaciółmi.
Większość lekcji przesiedziałam rysując wzorki na kartce w zeszycie. Jak zawsze od paru tygodni było tez pare wspominek o tym ze za niedługo matura bo przecież jesteśmy już w ostatniej klasie.
Podczas przerwy musiałam biec przez korytarze w poszukiwaniu trenerki od siatkówki żeby się zwolnić na ten tydzień, miałam definitywnie pecha.
- Ivy jesteś jedną z najlepszych a w piątek są zawody. Nie obchodzi mnie czy ktoś umarł musisz pojawić się na treningach a zwłaszcza na zawodach.- No to jestem w dupie.