195 17 31
                                    

Drogi pamiętniku,

Moja kreatywność sięgnęła zenitu. (Będę udawać, że wiem, co to jest ten cały zenit. Brzmi jak jakaś marna nazwa supermarketu na wsi u babci.)

Tak, nadal nie wymyśliłem lepszego wstępu.


Dzisiaj znowu(!!!) miałem wolne.

Babcia zlitowała się nade mną i powiedziała, że skoro jest weekend to mogę zrobić, co tylko chcę.

(Brzmi niewiarygodnie, aż chciałem ją zapytać czy przypadkiem nie przedawkowała leków na nadciśnienie.)

Na początku uznałem, że pośpię sobie dłużej, ale niestety ten plan się nie powiódł.
Dlaczego?

Jakiś geniusz uznał, że nie założy rolet w pokoju gościnnym.
(Nie no, przecież brak rolet w pokoju znajdującym się w pełnym słońcem to przecież super opcja. Ta, jasne.)

Poirytowany faktem, iż się nie wyśpię zdecydowałem, że nadrobię kolejny odcinek Produce 48.

Cóż, to również nie wypaliło z powodu zadziwiająco szybkiego internetu babci.
(Przynajmniej internet i babcia się dopełniają – oboje pochodzą z epoki dinozaurów i kamienia łupanego.)

Podsumowując – ani się nie wyspałem ani nie obejrzałem Produce 48.

Świat: 1 – Hyunjin: 0

Kontynuując, miałem tak dość tego dnia, aż zrobiłem coś niemożliwego.
Otóż, sam z nieprzymuszonej woli wyszedłem z domu.

Tak, nastał cud.
Hwang Hyunjin wyszedł z domu.

Sam.
(Haha, bo wiecie, Sam to też jest moje angielskie imię. Śmiesznie, nie? Nie? Tak myślałem.)


Postanowiłem, że przejdę się w jedno z moich ulubionych miejsc na farmie babci.
(I nie, nie jest to stodoła z gęsiami na sterydach.)

Udałem się do stajni.

Pewnie teraz każdy by sobie pomyślał, że to jakiś nieśmieszny prank pokroju Marcina Dubiela, ale nie tym razem.

Naprawdę poszedłem do stajni zająć się końmi.

Przyznaję, nigdy nie miałem smykałki do sportów, a na widok piłki podczas grania w zbijaka na wf piszczałem jak nienormalny.
(Nie, ale serio. Myślałem, że mnie tam zabiją.)

Jednak od zawsze pasjonowałem się jazdą konną.

Wiem, nie wyglądam na takiego.
(Zwłaszcza patrząc na ostatnie wydarzenia po tym jak spadłem z chmurki.)

Każdy, kto mnie dobrze nie zna uznałby, że na widok konia uciekłbym na drzewo lub prędzej dostał w twarz prosto z kopyta.
A tu proszę, plot twist rodem z tureckich telenoweli, które babcia zawsze ogląda po kolacji.

Prawda jest taka, że dziadek zaszczepił we mnie miłość do koni.
To naprawdę piękne i mądre zwierzęta, z którymi można stworzyć niesamowitą relację.
(Brzmię teraz jak jakaś koniara. Brakuje jeszcze żebym wrzucał na facebooka inspirujące cytaty o koniach.)

Dlatego też stwierdziłem, że wykorzystam wolny czas na przejażdżkę.
Najpierw jednak musiałem oporządzić konia, na którym chciałem jechać.

Kiedy już przygotowywałem sobie wszystkie potrzebne mi przyrządy nagle ni stąd ni zowąd w stajni pojawił się nikt inny jak ten rudzielec z traktora.
Prawie dostałem zawału na miejscu.

Dlaczego zawsze muszę się przed nim zbłaźnić?
Myślałem, że moja reputacja już sięgnęła dna, ale jak widać można niżej.

Przywitałem się z nim jak gdyby nigdy nic, a on tylko się uśmiechnął.
(Cholera, ale uśmiech to on ma czarujący...)

❝𝙤𝙣𝙚 𝙨𝙪𝙢𝙢𝙚𝙧 ❞ || hyunhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz