172 20 10
                                    

Drogi pamiętniku,

Tak się zastanawiam w sumie czy ten pamiętnik był w ogóle drogi patrząc na to, że kupowałem go w spożywczaku.


Nadal średnio rozumiem, co stało się poprzedniej nocy i właściwie to nie wiem czy chcę zrozumieć.

Może lepiej żebym nie próbował.

Rano, gdy się obudziłem druga strona mojego łóżka okazała się być pusta. (Prawie jak w filmie.)

Nie ukrywam, było mi trochę przykro, że musiałem obudzić się sam. Chociaż z drugiej strony przynajmniej oszczędziłem sobie wstydu.

Lepiej żeby Minho nie oglądał mojej twarzy z rana przypominającej rozmoczonej bułki na kotlety mielone. (Obrzydliwe.)

O włosach nie wspominam. One wyglądają jakby przejechał je tir, a potem wciągnęło tornado.

Na szczęście szybko udało mi się ogarnąć i mogłem ze spokojem iść wykopywać kolejną porcję ziemniaków.

Już nikt mnie nie spyta czy trzasnął mnie piorun.


Praca w polu tym razem była bardzo nudna.

Żar lał się z nieba. Lało się i ze mnie, ponieważ mój organizm nie jest przystosowany do takich temperatur.

Czułem się jak gorąca frytka w osmolonym garnku babci. (Z tym, że wcale nie wyglądałem gorąco i byłem tak brudny, że właściwie to mógłbym robić cosplay tego garnka.)

Na dodatek całą tę sytuację nie polepszał fakt, że nigdzie nie było śladów po rudzielcu z traktora.

I to nie tak, że chciałem żeby Minho koniecznie oglądał mnie w takim stanie. (Wcale nie chciałem, jeszcze bym się zbłaźnił kolejny raz.)

Po prostu czułem się dziwnie. Przyzwyczaiłem się do jego głupich uśmieszków, jego gadania i rudej czupryny. Bałem się, że po tamtym wieczorze nie będzie chciał już ze mną rozmawiać.

Naprawdę lubiłem jego towarzystwo.


Zmęczony ciągłym grzebaniu w ziemi w pełnym słońcu uznałem, że wybiorę się na wycieczkę do sklepu po lody.

Normalnie nigdy w życiu bym się nie zmusił do jazdy na rowerze, ale czego się nie robi dla czekoladowego Big Milka...

Moja pamięć okazała się być jeszcze w miarę sprawna, bo tak jak zakładałem, w garażu udało mi się znaleźć starego składaka po dziadku.

Ten rower wyglądał jakby miał się zaraz rozlecieć i to istny cud, że dojechałem cały patrząc na to, jak skrzypiał przez całą drogę.

Po kilkunastu minutach jazdy po niebywale wyboistej wiejskiej drodze w końcu zdobyłem swój łup i mogłem delektować się smakiem niebanalnego, twórczego, kreatywnego, artystycznego, uduchowionego, kompletnie kosmicznego, po prostu cudownego Big Milka czekoladowego.

Oczywiście nie byłbym sobą gdybym kupił tylko jednego, więc po trzech minutach od zjedzenia pierwszej porcji postanowiłem kupić kolejne dwie.

Wciąż jednak jestem Hwang Hyunjinem i nie przewidziałem faktu, że skoro na dworze jest gorąco to lody mogą się roztopić. No cóż, matematyka nigdy była moją mocną stroną.

Na szczęście w mózgu zapaliła mi się czerwona lampka, gdy poczułem jak lody w środku powoli stają się miękkie i od razu zacząłem gnać na moim składaku prosto do domu.

Jeszcze nigdy tak szybko nie pedałowałem. Nawet jak biegam to nie przebieram tak szybko nogami. (Babka z wf powinna wpisać mi za to dodatkową ocenę.)

❝𝙤𝙣𝙚 𝙨𝙪𝙢𝙢𝙚𝙧 ❞ || hyunhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz