KANTOREK

159 14 2
                                    

Z samego rana ja i Kastiel byliśmy u dyrektorki, dostaliśmy dość spory ochrzan za sytuację z wczoraj. Przez nasze zgubienie szkoła nie zdobyła tylu funduszy na cele charytatywne ile chciała.

Szłam z Rosalia w stronę sali gimnastycznej rozmawiałyśmy o sytuacji, która się stała. Dziewczyna zamiast przejmować się czy aby na pewno wszystko z nami okej, podniecała się faktem, że Kastiel spał na moich kolanach i dał mi swoją kurtkę.

- Poczekasz chwilę? Ja skoczę do łazienki. - uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami.

Oparłam się o ścianę i odchyliłam głowę do tyłu zamykając przy tym oczy. Nagle poczułam czyjąś dłoń na wysokości mojej glowy. Otworzyłam oczy z myślą, że to znowu ten debil, jednak dużo wyżej mnie nie zauważyłam, pochyliłam się lekko w dół i moim oczom ukazała się burza loków.

- Co ty sobie wyobrażasz?! - warknęłam dziewczyna.

- Przez twoje widzi mi sie by zgubić się w lesie każdy zapomniał i mojej wygranej! Każdy gada o tym, że się zgubiłas! - warknęłam na mnie dziewczyna.

- No cóż. Ja na to nic nie poradzę już. Stało się. - odparłam spokojnie i odeszłam od dziewczyny.

Szłam powolnym krokiem przez korytarz czekając na dziewczynę, w pewnym momencie poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Gdy chciałam się odwrócić w stronę osoby, która to zrobiła moje oczy zostały zasłonięte czyjąś dłonią tak samo i usta. Napastnik wciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia i pchnął mną o ścianę. Próbowałam wybadać co się dzieje lecz było zbyt ciemno. Poczułam jego dłoń ja swoim policzku, która powoli przesuwała się w kierunku moich ust. Osoba przejechała kciukiem po moich wargach a chwilę później wpiła w moje usta swoje. Próbowałam się wyrwać i kręciłam głowa na boki jednak ten złapał mój podbródek i docisnął swoje usta do moich. Poddałam się i oddałam pocałunek, usta tej osoby było ciepłe i miekkie przy tym smakowały malinami. Poczułam jak rękę napastnika zjeżdża w dół i kładzie dłoń na moich biodrach przy tym lekko przyciągając mnie do siebie objął mnie drugą ręką. Obejmował mnie tak samo jak ta czerwona małpa gdy nocowała mu nie. Oderwaliśmy się od siebie w tym samym czasie. Byłam przekonana, że patrzę tej osobie prosto w oczy jednak nie widziałam jej. Wciąż trzymała ręce na moim ciele, poczułam że ta osoba przytula się do mnie jak małe dziecko do misia. Sama nie wiedziałam co mam zrobić, z jednej strony chciałam uciec z tamtąd jak najszybciej z drugiej chciałam przytulić nieznajomego.
Położyłam rękę na jego plecach i objęłam go delikatnie.

- K-kastiel? - wyjakałam...

Niestety nie usłyszałam odpowiedzi. Dłonie osoby, która przed chwilą obejmowała mnie - puściły moje ciało. Usłyszałam, że stawia kilka kroków w tył a później jak odchodzi ode mnie i wychodzi z pomieszczenia. Stałam jak wryta. Jak będe tak tu stać nie dowiem się, kto to był! Krzyknęłam sama na siebie w myślach i wybiegłam z pomieszczenia. Niestety nikogo nie zastałam. Na końcu korytarza widziałam tylko Lysandra i Kastiela rozmawiającego o czymś. Podeszłam do nich i przytuliłam Lysandra.

- Mnie tak nie przytulasz. - jęknął czerwonowłosy.

- Trzeba sobie zasłużyć. - zaśmiał się jego przyjaciel.

- Gdybym chciała to bym cię przytuliła. - zaśmiałam się.

- Zapamiętam to sobie. - zaśmiał się chłopak.

- To będzie chyba jedyna rzecz jaką zapamiętasz będąc w tej szkole. - spojrzałam na niego kątem oka.

- Mamy wf razem no nie ? - zapytał Lysander.

- Tak Tak! - podeszła do nas Iris i oparła się obok chłopaka. - Macie mieć zastępstwo z naszym panem mimo to chyba nie będziemy mieć razem wf tylko, każdy na swojej połowie. Poza tym słyszałam, że się zgubiliście. - wytłumaczyła.

KWIAT WIŚNI [1] |KASTIEL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz