Rozdział XVI

516 11 0
                                    

Rozglądam się wokół siebie, leżę na czymś mokrym i czuję okropny ból, jakby ktoś ciął mnie żywcem. Świecę lampkę stojącą obok łóżka i widzę na swoich dłoniach krew.

- Aaa... - Krzycę z bólu.

Sięgam po telefon. Dzwonię gdzieś. Znów ten ból.

- Aaa... - Krzycę.

Ktoś wchodzi do domu. Znów tylko ból i krew. Jadę teraz samochodem, wszędzie mrugają niebieskie światła. Ktoś wbija mi igłę w rękę.

- Dziecko. Jestem w ciąży. - Wypowiadam. Potem jest ciemność.

Budzę sie leżę na twardym łóżku dookoła pikają jakieś maszyn. Widzę białe ściany i ludzi w szpitalnych uniformach. Odruchowo kładę ręka na brzuchu i nim to usłyszę, już wiem.

- Pani Parker bardzo mi przykro. - Mówi do mnie kobieta w średnim wieku.

- Nie! Tylko nie to. To nie może być prawda.- Zaczynam kręcić głową. Znów ktoś do mnie podchodzi. Dostaje kolejny zastrzyk i znów ciemność. Budzę sie, a dookoła tylko pikanie maszyn, pustka i samotność. Czuję łzy płynące z moich oczu i nic więcej.

Zrywam sie gwałtownie siadając na łóżku. Znów ten sen. Kładę się z powrotem na poduszce, by sie uspokoić i dopiero wtedy dociera do mnie dźwięk dzwoniącego telefony. Wiec to nie sen mnie obudził, tylko telefon. Wstaje nie chętnie i idę za dźwiękiem aparatu, który znajduję po chwili w torebce. Nim zdążę sprawdzić, kto dzwonił, aparat rozdzwania się po raz kolejny.

- No nareszcie, Dzwonię już do ciebie chyba z czwarty raz. Czemu nie odbierasz? - Usłyszałam zdenerwowany głos mamy w słuchawce.

- Cześć mamo, mi też miło cię słyszeć. - Odpowiedziałam z sarkastycznie.

- Cześć kochanie. Przepraszam po prostu zaczęłam sie martwić. - Odezwała się tym razem już spokojnie.

- Spałam i nie słyszałam telefonu, bo zostawiłam go w torebce. - Wytłumaczyłam, ziewając.

- Właśnie słyszę. - Zaśmiała się. - Jak tam po weselu? Opowiadaj

- To był strasznie długi i męczący dzień, a tak poza tym to dobrze. Jess wyglądała przepięknie. Dopracowała to wesele w najdrobniejszych szczegółach. - Zaczęłam opowiadać mamie, nalewając sobie wody do wanny. Nim zdążyłyśmy wyczerpać temat wczorajszego przyjęcia, moja kąpiel była już gotowa.

- A jak układa ci się z Markiem skarbie? - Spytała kobieta. Zastanowiło mnie to przez chwilę, bo nigdy nie zadawała takich pytań. Nawet przemknęła mi przez głowę myśl, że moja matka coś wie o wczorajszym wieczorze, a raczej dzisiejszym poranku. Jednak to było mało realne. - Lili? Jesteś tam jeszcze?

- Tak jestem. Ciężko powiedzieć, znów sie pokłóciliśmy. Teraz to juz jest chyba koniec. - Czułam, jak do moich oczu znów napływają łzy. Nie chciałam okłamywać rodzicielki wiec zdecydowałam sie na prawdę, a raczej pół prawdę. Przecież nie powiem jej, że chłopak, którego traktowała jak syna, rozciął mi wargę i zafundował siniaka pod okiem. Nie potrzebowała tego wiedzieć, nie chciałam dokładać jej zmartwień.

- Bardzo mi przykro kochanie. Jesteś pewna, że nie da sie tego jakoś naprawić, Może znajdziecie jakieś rozwiązanie. Przecież do tej pory udawało wam sie rozwiązywać wasze problemy. - Usłyszałam w jej głosie smutek.

- Tak jestem tego pewna. - Powiedziałam krótko, czując jak w narastającą w moim gardle gulę.

- Jeśli chcesz to przyjadę do ciebie, albo ty  przyjedź do domu. Ugotuje ci coś dobrego.

- Nie mamo nie trzeba. - Przerwałam jej. - Jutro muszę iść do pracy. Kończę, bo naszykowałam sobie kąpiel i woda mi stygnie. Zadzwonię do ciebie na tygodniu. - Starałam sie brzmieć pogodnie.

- Dobrze kochanie. Do usłyszenie. Kocham cię córciu. Pa

- Ja też cię kocham. Pa mamo.

Rzuciłam telefon na umywalkę, rozebrałam sie i weszłam do gorącej wody. Właśnie tego potrzebowałam. Zamknęłam oczy i pozwoliłam myślom swobodnie płynąć po mojej głowie. Przypomniała mi sie moja rozmowa z Jamesem na balkonie i pocałunek. Na samo wspomnienie jego ust, na moich zrobiło mi się ciepło. Dotknęłam automatycznie palcami swoich warg. Nie był to jednak dobry odruch, poczułam ból w miejscu, gdzie miałam rozciętą wargę. On natomiast przywołał wspomnienia wczorajszej kłótni z Markiem. Wiem, że to wszystko to moja wina. Nie dawało mu to jednak prawa, aby potraktować mnie w ten sposób. Wybaczyłam mu już dwa razy, tym razem jednak posuną sie za daleko. Nie pozwolę nikomu się tak traktować. Było mi przykro, że to wszystko się tak potoczyło. Zależało mi na nim i naprawdę myślałam, ze kiedyś założymy rodzinę. Z jednej strony czułam smutek i żal, z drugiej zaś złość. Byłam zła na siebie, na Jamesa i na Marka. Nim woda wystygła całkowicie podjęłam dwie decyzję. Rozstaje się z Markiem i odchodzę z Herman Company. O ile tej pierwszej byłam pewna na sto procent, tak nad tą drugą jeszcze sie wahałam. Choć moja praca wymagała ode mnie, bym poświęcała jej wiele czasu i uwagi, to bardzo ją lubiłam. Nie mogłam też zostawić jej tak z dnia na dzień ze względu na Edmunda i Mary. Tak dużo im zawdzięczałam. Zatrudniając mnie z dnia na dzień w okresie, w którym potrzebowałam pracy najbardziej, okazali mi swoją życzliwość i zaufanie, którego nie chciałam zawieść.

Nim ponownie znalazłam się w łóżku, posprzątałam mieszkanie. Niech, chociaż ono wygląda przyzwoicie. Pomyślałam odkurzając kawałki szkła walające sie po dywanie. Moje życie znów się posypało, nie oznacza to jednak, że nie mogę zachować, choć odrobiny pozorów normalności.

Mój sekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz