|

19 5 1
                                    


1.08.2015r.

Dziś jest dość ciepły dzień. Przez cały ostatni tydzień padało i nawet nie miałem ochoty wychodzić gdziekolwiek. Dziś jest pierwszy dzień szkoły i szczerze mówiąc szkoła to jedyne miejsce gdzie ktokolwiek ze mną rozmawia. Nie mam przyjaciół poza tymi najbliższymi właśnie ze szkoły. Bo kto by chciał znać tą "dziwną osobę z 2c"?

Była jakaś 5²⁰ jak wstałem i od razu ubrałem moją bluzę i postanowiłem na dobry początek dnia napić się mojej ulubionej kawy. Zacząłem ją robić ,gdy do kuchni wszedł mój ojciec. Moja mama umarła 6 lat temu w wypadku samochodowym i od tego czasu żyje tylko z tatą. Kocham go, choć wydaje mi się nadopiekuńczy. Wziąłem kawę w dłonie i szybko ruszyłem do mojego pokoju ubrać się i zrobić makijaż. Wziąłem się za wybór ubrań na dziś. Zazwyczaj noszę wyciągnięte koszule i workowate spodnie. Nie jestem zbyt oryginalny jeśli chodzi o sposób ubierania. Gdy już ogarnąłem się tak jak codziennie to robię uznałem, że dobrym pomysłem będzie w końcu spakować torbę i ruszać w drogę na rozpoczęcie roku. Moje liceum jest 2 godziny od mojego domu, więc muszę wychodzić bardzo wcześnie. Założyłem torbę na ramię i ruszyłem ku drzwi. Tata spojrzał na mnie przez drzwi kuchni.
-Dobrego dnia, kochanie.- powiedział dość spokojnym tonem.
-Dziękuję i nawzajem!- odpowiedziałem i wyszedłem na dwór.

Dotarłem na stację metra i usiadłem na ławce czekając na mój pociąg. Po 20 minutach patrzenia w ekran telefonu w końcu przyjechał i mogłem ruszać. Zająłem miejsce (oczywiście to przy oknie) i założyłem słuchawki opierając głową o szybę.

Nim się obejrzałem już byłem na miejscu i wychodziłem ze stacji. Szedłem powoli chodnikiem patrząc na mijających mnie ludzi. Gdy wchodziłem już do mojego kochanego liceum, witałem się z nauczycielami. Dotarłem do mojej sali 45 i usiadłem w ławce z moją przyjaciółką Grey. Nie muszę chyba dokładnie tłumaczyć co się tam działo. Było.... Zwyczajnie.... Jak na każdym rozpoczęciu. Dostałem swój plan lekcji i wyszedłem z klasy razem z Grey. Razem poszliśmy do pobliskiego parku.
-No więc Taylen. Jak minęły ci wakacje? Tym razem nie spotkaliśmy się ani razu i szczerze za tobą tęskniłam.- popatrzyła na mnie przez okulary poprawiając spódnice.
-Bez ciebie było okropnie nudno, ale nie było jakoś bardzo źle.- odpowiedziałem szczerząc się.
-Nikt się ciebie nie czepiał ani nic? Wiesz, że ważne jest dla mnie twoje samopoczucie i w ogóle.
-Rozumiem. Ale naprawdę nie masz się czym martwić. Przecież zawsze wszystko ci mówię.
Akurat. Oczywiście, że mnie dręczyli połowę wakacji. Wiadomo, że chcieli wykorzystać ten czas, gdy Grey nie będzie mogła stanąć w mojej obronie. Brzmi to może bardzo dziwnie, ale co innego mogę zrobić? Nie potrafię się bronić słownie ani nic takiego.
-Może chodźmy do lodziarni, tak dawno tam nie byliśmy.- zaproponowała.
-Oczywiście, ale ja stawiam! Nigdy mi nie pozwalasz. Czuję się wykluczony- zrobiłem sztucznie smutną minę by wzbudzić w niej litość.
-No dobra, ale tylko ten jeden raz.
Weszliśmy do lodziarni i każde z nas wybrało swój ulubiony smak lodów, a ja pozostawiłem na ladzie moje drobne i opuściliśmy z radością ze zdobyczy lodziarnię. Chodziliśmy tak bez celu jedząc lody przez około pół godziny. Potem zdecydowaliśmy iść na taras widokowy i odpocząć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czy jestem leniw* i nie zakończę tego dnia? Być może. Czy od razu przejdę do następnego? Możliwe. W każdym razie, to powoli zamienia się w coś innego niż miało. Ale nie widzę w tym nic złego. Moje rozdziały nie będą długie z uwagi na moją kreatywność. Narazie to tyle. Narazie!♥️

★Taylen★Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz