Prolog

30 0 0
                                    

Historia ta zaczyna się zwyczajnie, tak jak każda inna opowieść.

Mój drogi Frodo, spytałeś mnie kiedyś, czy opowiedziałem ci wszystkie moje przygody.Uczciwie mogę ci rzec, że zawsze mówiłem prawdę, ale nie powiedziałem ci wszystkiego-z tymi myślami Baggins podszedł do starego kufra i wyciągnął piękny, skórzany, czerwony notes.

Jestem już stary Frodo, nie jestem tym samym hobbitem co kiedyś-stary Bilbo zaśmiał się na widok swojej młodej podobizny.

Chyba już czas żebyś dowiedział się jak to wyglądało naprawdę.

Zaczęło się to dawno, dawno temu. W odległej krainie na wschodzie, dziś już nie ma takich krain-puste strony notesa coraz szybciej zaczął pokrywać atrament z pióra Bilba.Było tam miasto Dale,tamtejszy targ cieszył się sławą.Handlowano tam winem,warzywami i owocami.Panował pokój i dobrobyt.Miasto leżało bowiem u wrót najpotężniejszego z królestw śródziemia-Ereboru,którym władał Thror, największy z wodzów krasnoludów.Thror rządził silną reką.Pewien trwałości swego rodu ,bowiem miał spadkobierców- syna i wnuka.

Ahhh Frodo...Erebor.O tym wydrążonym głęboko w górskiej skale pięknym, warownym mieście krążyły legendy.Jego bogactwem była ziemia,drogocenne kamienie,wydarte skały,wielkie żyły złota wijące sie jak strumienie pośród głazów.Mieszkańcy Ereboru,jak nikt,potrafili tworzyć cudowne przedmioty z diamentów,szmaragdów,rubinów i szafirów.

Drążyli skały coraz głębiej i głębiej,aż wreszcie znaleźli.Serce góry.Arcyklejnot.Thror nazwał go klejnotem króla.Uznał iż to znak,że jest władcą z woli niebios.

Wszyscy oddali mu hołd-nawet potężny król elfów-Tranduil.

Lecz lata pokoju i bogactwa miały dobiec końca.Zwolne dni stawały się gorzkie,a czujny wzrok nocy coraz bardziej przenikliwy.Thror zbyt mocno pokochał złoto.Zaczęła go toczyć choroba.Choroba umysłu,a rozkiwt choroby zwiastuje nadejście zła.Najpierw usłyszeli hałas podobny do ryku huraganu z północy.Sosny na zboczach góry zatrzeszczały i pękły pod naporem gorącego,suchego wichru.

-Balin ogłoś alarm...Zdejmij straże.Natychmiast!-zarządził Thorin-młody książe krasnoludów.

-Co to jest?-odrzekł Balin.

-Smok-niepokój Thorina narastał-To smok!-powiadomił krasnoludy we wnętrzu góry.

Ziejący ogniem smok z północy.Smaug przybył.Latający potwór zniszczył miasto.Spalił je doszczętnie.Nic nie przetrwało...Tego dnia Dale spotkała okrutna śmierć miasto ludzi było dla Smauga niczym.Chciał zdobyć inną nagrodę.Smoki bowiem pragną złota porządaniem mrocznym i przemożnym.Gdy wojska krasnoludów stały u bram Ereboru, by chronić górę,Thror zabrał kamień znad tronu,by go mieć przy sobie.Thorin wydający rozkazy po krasnoludzku,drzwi wyłamywane przez smoka,walczący żołnierze bez szans - to był koniec wielkiego królestwa krasnoludów.

Thror uciekający przed Smaugiem,który zagnieździł się już w złocie Ereboru,upuścil arcyklejnot w samo złoto ,teraz należące już do smoka.

-Nie!-Thror chciał iść po arcyklejnot,ale na szczęście jego wnuk Thorin go powstrzymał.

-Uciekajmy stąd.-Thorin trzymający wysoko uniesiony miecz ,wywlókł Throra z góry.

Erebor został utracony.

Smok nie odda swojej zdobyczy póki żyje.

-Ratujcie życie.Hej!Na pomoc!-Thorin zaczął wołać o pomoc Tranduila,który stał ze swoimi wojskami obok góry na klifie.

Tranduil nie chciał narażać swojego rodu na gniew smoka.Elfy nie pomogły,ani tego dnia,ani nigdy potem.

Pozbawione ojczyzny krasnoludy tułały się wśród dzikich ostępów .Wielkie plemie na kolanach.Młody książe krasnoludów imał się każdej pracy.Ciężko charował w wioskach ludzi,lecz zawsze miał w pamięci górę dymiącą pod księżycem,drzewa płonące jasno niczym pochodnie,albowiem widział ogień smoka na niebie i miasto obrócone w popiół.

Nigdy nie wybaczył... i nigdy nie zapomniał.

Tu właśnie mój drogi Frodo pojawiam się ja.Zrządzenie losu i wola pewnego czarodzieja zdecydowały,iż stanę się częścią tej opowieści.

Zaczęło się to,no cóż tak jakby można by oczekiwać.

W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit.Nie brzydki i brudny w wilgotnej norze, pełnej robaków i smrodu,bo to był jego dom.Dom hobbita.A to oznacza dobre jedzenie,ciepłe palenisko-wszystkie domowe wygody.

Frodo wyciągnowszy sterte kopert ze skrzynki na listy położył je przed Bilbem na biurku,na którym Baggins pisał opowieść swojego życia.

Ciekawski młody hobbit wziął do rąk kartkę.Podobiznę młodego Bilba.

-Co to jest?

-To jest moje.Zabieraj łapska-Bilbo odpędzał lepkie łapki swojego podopiecznego.

Gdy Frodo zajrzył do czerwonego notesu,Bilbo powiedział,że ten musi jeszcze zaczekać.Młody hobbit nie dawał za wygraną i wtedy Baggins wyjaśnił mu,że da mu go ,gdy skończy.

-A cóż to wszystko jest?-pytający staruszek chwycił do rąk koperty i zaczął je przeglaądać.

-Odpowiedzi od zaproszonych na urodziny.-odparł młody,przeglądający pamiątkowe zbroje swojego wuja.

-Wielkie nieba...Czy to już dzisiaj?

-Wszyscy potwierdzili.Poza Bagginsami z Sackville.Chcą żebyś zaprosił ich osobiście.

-Co ty powiesz?Po moim trupie.-odpowiadający Bilbo zaczął chodzić po domu i zbierać cenne rzeczy oraz srebrne sztućce.

-Oni pewnie chętnie by na to przystali.Sądzą,że masz tunel pełen złota.-śmiech Froda rozniósł się echem po pomieszczeniach domu.

-To była tylko mała szkatułka...i wcale nie była pełna...i nadal pachnie trollami.-wyjaśnił pędzący po domu i chowający wszystko stryj Froda.

-Co ty znowu wyprawiasz?

-Ja tylko...zabezpieczam się.Raz ją złapałem jak chciała wynieść srebra.

-Kto?

-Lobelia Sackville-Baggins.Poupychała sobie łyżeczki po kieszeniach.Okropna baba.Musisz ją mieć na oku kiedy ja...-Bilbo zaciął się w poł zdania.

-Kiedy, co?

-Nic takiego.Nic.-jednak ta odpowiedź nie uspokoiła Froda ani trochę.

-Wiesz co?Niektórzy zaczynają się o ciebie martwić wujku.Mówią,że stajesz się dziwny.-powiedział z troską jego siostrzeniec.

-Dziwny?

-Że odludek z ciebie.

-Odludek?Ja?Bzdura.Bądź tak dobry i powieś to na furtce.-poprosił Bilbo.

Frodo sceptycznie wziął kartkę z napisem "Wstęp wyłącznie z sprawie przyjęcia urodzinowego" i przybił ją do furtki gwózdkami.

Bilbo wyszedł przed dom rozciągając się.

-Myślisz,że przyjdzie?

-Kto?

-Gandalf.

-Na pewno będzie chciał dać pokaz fajerwerków.Nie przepuści takiej okazji.Zobaczysz.-odparł ze śmiechem Bilbo.

-Dobrze.Lecę.

-Dokąd?

-Do wschodniej ćwiartki.Zrobię mu niespodziankę.

-No to leć chłopcze.Tylko się nie spóźnij.On nie pochwala spóźnień.-ostatnie zdanie wypowiedział do siebie.

Gdy Bilbo odprawił siostrzeńca,usiadł na ławce przed swoją chatką i zaczął palić fajkę,wspominając młodość.

-Ja nigdy się nie spóźniałem.Zawsze byłem na czas.W tamtych dniach wiodłem godne życie.Nigdy nie działo się nic nieoczekiwanego.-wypowiedziawszy to zdanie wypuścił dym w kształcie obręczy z ust.

***

810 słów

(dialogi w bardzo dużej mierze zaciągnięte z filmu)

Hobbit-prawdziwa historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz