✨1✨

51 4 3
                                    

-Tadeusz, obiecaj, że wrócisz!-w oczach rudowłosej błysnęły łzy.
W odpowiedzi dostała buziaka w czoło. Dobrze wiedział, że każda akcja może być jego ostatnią. Ona też wiedziała, ale nie dopuszczała tego do siebie.
Znali się od dziecka. Ich rodzice byli przyjaciółmi, a w efekcie młodzi spędzali razem mnóstwo czasu. Sami nie mieli pojęcia, kiedy stali się dla siebie najważniejsi. Wyznali sobie swoje uczucia krótko po wybuchu wojny. Wiedzieli, że każda sekunda może być ich ostatnią, dlatego nie chcieli zwlekać. Od grudnia 1939, gdy jej rodzice zostali rozstrzelani, Maria mieszkała u Tadeusza. Mężczyzna nie chciał, żeby była sama, po pierwsze byłoby jej bardzo ciężko, a po drugie mogli spokojniej opracowywać nowe sposoby walki z okupantem.
-Kochanie, obiecaj!-krzyknęła zielonooka.
-Skarbie, dobrze wiesz jak jest.-jasnowłosy poczuł, że jego oczy też robią się wilgotne.
-Tadziu-Drobna dziewczyna zaczęła szlochać w jego ramionach.
-Cichutko mała, obiecuję, że zrobię co w mojej mocy.-pojedyncza łza spłynęła po policzku młodego mężczyzny.
-Nie mów do mnie mała, Zosiu!-dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy
On też się uśmiechnął. W tym całym lęku jedyne, co im pozostało, to przekomarzanki.
-Maryś, naprawdę muszę już iść. Do zobaczenia.-błękitnooki przytulił ukochaną z całych sił. Czuł, że może jej więcej nie ujrzeć.
Marysia nerwowo kręciła się po mieszkaniu. Potworne przeczucia nie dawały jej spokoju. Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Natychmiast pobiegła otworzyć.
-Dzień dobry, Basiu!- przywitała koleżankę, a zarazem ukochaną przyjaciela Tadeusza.-Napijesz się czegoś?
Po kilku godzinach rozmowy, brunetka postanowiła wracać. Zbliżała się noc, Maria powoli zaczęła szykować się do snu, choć wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie. Koło drugiej w nocy, rudowłosa poczuła się bardzo dziwnie, zrobiło się jej okropnie duszno.
-Nie, nie, nie, Marycha, uspokój się! Już masz jakieś zwidy, nie histeryzuj, Tadek na pewno wróci i wszystko będzie dobrze!-próbowała się jakoś uspokoić.
Po chwili usłyszała delikatne stukanie do drzwi jej pokoju.
-proszę-szepnęła, a jej oczom ukazała się Hanka.-Co się dzieje, Aniu, dlaczego nie śpisz?-zapytała, ukradkiem ocierając łzy lęku.
-Boję się o Tadeusza.-odpowiedziała kobieta.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze, przecież Tadziu da sobie radę.-zielonooka uspokajała Hankę, choć sama nie wierzyła w to, co mówi.
-Tak uważasz?-zapytała z nadzieją Zawadzka.
-Tak, tak uważam.-dziewczyna mocniej przytuliła Annę.
Gdy siostra jej ukochanego wyszła, Maria wcisnęła twarz w poduszkę i zaczęła płakać. Cała się trzęsła. Czuła, że coś się stało.
Około siódmej rano dziewczynę obudziło pukanie do drzwi. Trochę dziwiła ją pora, ale jedno było pewne, to był ktoś ze swoich. Stukał ustalonym kodem. Marysia zerwała się z łóżka z nadzieją, że to Tadeusz wrócił z akcji. Gdy otworzyła, jej oczom ukazał się Janek z podpuchniętymi oczami. Rudowłosej momentalnie zakręciło się w głowie. Wiedziała, że Rudy był na tej akcji. Czuła, że zaraz usłyszy najgorsze.
-Wejdź proszę.-wymusiła uśmiech. Może to tylko jej panika. Resztka nadziei jeszcze tliła się w jej sercu.
-Marysiu, może usiądź?-zaproponował Janek
-Po co? Przecież jesteś moim gościem, zaparzę ci herbaty.-dziewczyna zaczęła się uśmiechać na siłę, próbując oszukać siebie, rzeczywistość i wszystkich wokół.
-Maryśka, proszę cię, usiądź na kanapę. Musimy porozmawiać.-Rudy brzmiał poważnie.
Do pokoju weszła Hanka
-Dzień dobry, Janku-przywitała się-Już po akcji? Gdzie Tadeusz?
-On nie żyje.-młody mężczyzna nie mógł dłużej tego dusić w sobie.
W kuchni było słychać huk. Pan Zawadzki wyszedł z gabinetu, a jego oczom ukazali się zapłakani córka i przyjaciel jego syna. W kuchni na podłodze trzęsła się półprzytomna Marysia. Jej świat się skończył. Trzy słowa, a potem ciemność. Pustka. Zero. Koniec. Jej ukochany Tadeusz nie żył. Nawet nie próbowała się ruszać z tej podłogi. Nie było żadnego sensu. Nie było jego. Anna wstała z kanapy i podeszła do ukochanej brata.
-Maryś...-szepnęła, próbując podnieść dziewczynę z podłogi.
-Zostaw mnie! Daj spokój! Nie ma go, rozumiesz?! On nie żyje! Nie żyje!-dziewczyna szlochała, bijąc dłońmi w ziemię.

-Kochanie, co się dzieje?
-Śniła mi się wojna, skarbie.-wydukała kobieta przez łzy.-I śniło mi się, że ciebie-szloch przerwał jej słowa.
-Ćśśś, jestem tu, już jesteśmy bezpieczni, wojna się skończyła, a ja żyję i nikt, ani nic tego nie zmieni kochanie.-Tadeusz mocno objął swoją żonę.

Hej hej, czy ja lubię pisać koszmarne sny? Być może 🙊 a tak serio, to całkiem fajnie się to pisze hahaha, mam nadzieję, że się spodoba ❤️

Codzienność-wieczność «one-shoty»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz