Rozdział IMam straszny lęk społeczny, nie wytrzymam w domu Madrigalów 10 minut, jak ma tam być tyle osób, całe miasto! Naprawdę nie czułam potrzeby by tam pójść. Choć z drugiej strony może faktycznie w końcu poznam tam kogoś fajnego... nie wiem.
-Dobrze dzieci idźcie się ubrać, tylko ładnie.- podkreślił tata.
Udałam się do łazienki załatwić swoje potrzeby, umyć zęby itp, po czym poszłam do mojego pokoju, otworzyłam szafę i stałam. Stałam i stałam tak dłuższą chwilę. Co on ma na myśli mówiąc „ładnie"? Jak ja na codzień ubieram się ładnie. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Po 20 minutach namysłu wyciągnęłam z szafy białą koszulę na krótki rękaw i białą spódnice w czerwone kwiaty, która sięga prawie do kostek. Czyli w sumie tak jak ubieram się na codzień tylko bardziej elegancko. A jako buty założyłam moje codzienne jasno różowe balerinki.
Uczesałam moje brązowe, dość mocno falowane, sięgające poza łopatki włosy, których przednie kosmyki spięłam z tyłu włosów, zostawiając ich część z przodu twarzy.
Zeszłam na dół i wszyscy byli gotowi, więc ruszyliśmy. Musieliśmy popylać przez całe miasto, a słońce grzało dość mocno, ekstra.
~~~~~~
Gdy znaleźliśmy się przed rezydencją moja mama zapukała i otworzyła nam starsza pani, to chyba była właśnie señora Alma.
-¡Buenos días! Witam señora Monicę! W czymś mogę pomóc?- zapytała.
-¡Buenos días! Emm nie miało być dzisiaj przyjęcia?- zapytała rodzicielka.
-Owszem, ale zostało jeszcze 40 minut.- odpowiedziała.- Mirabel pośpiesz się z tymi talerzami!
-Może moglibyśmy pomóc?- wtrącił się tata.
No chyba ich głowa boli.
-Nie nie, nie trzeba. My organizujemy przycięcie, więc i my musimy się tym zająć.- odpowiedziała właścicielka domu.
-Nie naprawdę, dla nas to będzie sama przyjemność.- odparła mama.- Uwiniemy się szybciej i zostanie państwu czasu na ewentualne poprawki.
-Zwariowaliście?- szepnęłam szturchając mamę.
-Nie przesadzaj córa, pomóc zawsze można.- odpowiedział tata.
Moi rodzicie to kochani ludzie, ale potrafią być strasznie natrętni i umieją dokonać swego.
Staruszka popatrzyła z osobna na każdego z nas.
-Myślę, że w sumie mała pomoc nie zaszkodzi, zapraszamy.- wpuściła nas.- Chodźcie za mną.
Gdy szliśmy podajże do kuchni, podziwiałam widoki przepięknej Casity Madrigalów.
Moja mama przedstawiła staruszce naszą rodzinę, która potem przedstawiła nas członkom rodziny, którzy również znajdowali się razem z nami w kuchni. Rodzicielka wzięła stos talerzy i dała je mi.
-Masz, ułóż po jednym na każdym miejscu na stole.
To było tak ciężkie, że mnie aż ugięło, a na dodatek było ich tak dużo, że nie widziałam drogi przed sobą.
Nie widziałam ściany, w którą prawie wleciałam, oraz później nie zauważyłam człowieka, który na szczęście blokując rękami talerze, zapobiegł ich upadnięciu, które miało się zdarzyć za sekundę. Już miałam krzyczeć.
-Nie za ciężko ci?- ujrzałam wyższą prawie o głowę ode mnie lokowaną brąz czuprynę wyłaniającą się z boku talerzy, które widziałam przed oczami.
CZYTASZ
Madrigal lover ~Encanto~
FanfictionOpowieść typu fanfiction oparta na filmie „Nasze Magiczne Encanto". Jest ona o życiu głównej bohaterki Clary, która zakochała się w jednym z członków rodziny Madrigalów, Camilo. Z tą przygodą skończyła dość szybko bo para po jakimś czasie doszła do...