Rozdział 3

77 1 0
                                    

Z tego co działo się potem niewiele pamiętam. Wydawało się, jakbym stała obok chcąc uciec jak najdalej od tego co się teraz działo. Moje myśli powróciły do utęsknionego widoku pięknego niegdyś Berlina, jako dziewczynka biegałam po uliczkach z lodem w dłoni. Pamiętam, że pewnego razu nie zauważyłam nierówności kostki na chodniku, potknęłam się, a moja słodycz upadła wprost na zadbany trawnik, na którym zakwitły już pierwsze tulipany. Moje oczy automatycznie zaczerwieniły się i napłynęły łzami. Wtedy mama z troską podniosła mnie z ziemi, i wytrzepała moją jedwabną, błękitną sukienkę z piasku. Nic się nie stało kochanie. - powiedziała po czym od razu podeszłyśmy do pobliskiej budki po nowe gałki lodów. 

Matka nigdy nie podniosła na mnie głosu, byłam niewinnym dzieckiem, które miało prawo do pomyłek. Cóż dziecko może być winne, nieświadome jeszcze problemów otaczającego świata dorosłych, mając w głowie tylko chęć zabawy i dawania uśmiechu bliskim. Matka zawsze zapewniała mi przeróżne atrakcje, dała możliwość poznania każdej dziedziny tego świata. Ojciec tymczasem zajmował się firmą, która odbywała niesamowite wtedy sukcesy na rynku zagranicznym. Nie mam mu za złe, że nie spędzał ze mną zbyt wiele czasu. Poświęcał się dla swojej rodziny, aby zapewnić nam dobrobyt i wygodne życie. Mogę teraz stwierdzić, że był pracoholikiem, ale lubił to co robi. Byłyśmy najważniejszymi kobietami w jego życiu, ciągle nam to powtarzał. Nie mogę zapomnieć bólu w jego oczach, kiedy starał się uchronić nas od otaczającej, szerzącej się wojny. Był świadkiem śmierci kobiety swojego życia. Rozumiem go. Wybaczyłam mu, że nie wytrzymał i popełnił samobójstwo. Ja nie miałam nigdy takiej odwagi, jestem zwykłym tchórzem.

Jechaliśmy już jakieś 20 minut, siedziałam na tylnym siedzeniu ze związanymi rękoma. Nie płakałam, byłam jak na haju i obserwowałam zza okna mijające drzewa. Na pewno było już po szóstej, gdyż mrok zstąpił ukazując pierwsze promienie słońca.

Dojechaliśmy pod okazały dworek, z pięknym, dużym ogrodem. Zdziwiłam się przeogromnie, myślałam, że zawiozą mnie do najbliższego getta lub wcześniej po prostu zastrzelą.

Dopiero dotarło do mnie, że byłam w aucie tylko z kierowcą, którego twarzy nie mogłam ujrzeć. Samochód wjechał za bramę po czym zatrzymał się. Mężczyzna wyszedł by po chwili otworzyć moje drzwi.

-Wyłaź.- usłyszałam znajomy głos. To był ten Niemiec, którego miałam okazję wczoraj zszywać.

Byłam przerażona, wprowadził mnie do domu bez słowa i posadził na wersalce znajdującej się w salonie.

-Masz jakiś instynkt samobójczy do kurwy?- jego ton głosu był wyraźnie podniesiony- Czego się spodziewałaś wychodząc o tej porze na zewnątrz?

- Szukałam przyjaciółki, nie wróciła po pracy do domu...- odpowiedziałam nieśmiało, starając nie złapać z nim kontaktu wzrokowego.

Essesman westchnął bezsilnie i potarł skroń. Pewnie miał za sobą długą noc, oboje byliśmy zmęczeni.

-Masz szczęście. Gdyby mnie tam nie było, w pierwszej sekundzie miałabyś kulkę w głowie.- mówiąc to podszedł do mnie i zaczął rozcinać sznurki wokół moich rąk. – Będziesz u mnie sprzątać, czasem gotować. Uznaj to za bilet na życie. Jako przysługę za opatrzenie mi rany, nie żebyś miała wtedy inny wybór.

Życie. Szansa na życie, o jakie każda polka czy żydówka biłaby się bez opamiętania. Był to scenariusz o niebo lepszy od pracy w getcie, do którego tak bardzo nie chciałam trafić. Jednak spędzanie czasu w domu Niemca, usługiwanie mu było rzeczą, którą ludzie gardzą. Wielu wolałoby umrzeć z honorem, niż być służką kata. Zastanawiało mnie czy moi rodzice wyrzekli by się mnie, gdyby wiedzieli w co się właśnie wpakowałam. Ale przypomniały mi się słowa matki: Przeżyj, bez względu na okoliczności i to co Cię spotka, ale nie pozwól odebrać sobie życia. Niegdyś wojna się skończy. Zrób to dla mnie i ojca, inaczej złamiesz nam serce.

Moje zwątpienie rozpłynęło się. Miałam jeden cel. Przeżyć.

Zakazane uczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz