Błąd. Słowo, które wszyscy dobrze znaliśmy. Definiowało źle podjętą decyzję, niewłaściwe zachowanie, często nietrafny dobór słów i wypowiedzenie czegoś, co nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego. Ale przecież uczyliśmy się na błędach. Popełnialiśmy je, aby wyciągnąć z nich wnioski i na przyszłość mieć szerszy pogląd na sytuację. Niekiedy to właśnie jeden błąd, jeden zły wybór, jedno słowo za dużo, permanentnie, nieodwracalnie decydowało o przyszłości. Nieumyślnie mogliśmy zrzucić na siebie masę niepowodzeń, bo raz powinęła nam się noga. Niesprawiedliwość. Być może, ale czy nie mieliśmy już dość czasu, by się do tego przyzwyczaić? Świat wiecznie rzucał nam kolejne kłody pod nogi, z premedytacją obserwując, jak przegrywaliśmy z przeciwnościami, oddając się ciemności. Śmiał się z nas, bo właśnie taki był. Niesprawiedliwy.
I choć moglibyśmy kwestionować to w nieskończoność, jedno było pewne. Wszyscy popełnialiśmy błędy.
Ja także popełniłam w życiu wiele błędów i mogłabym wymieniać je bez końca, ale pozwolenie mu odejść było tym, którego nie żałowałam. Od zawsze w centrum wszystkiego stawiałam wyłącznie siebie. Gdy się pojawił, cała równowaga została zaburzona. Nieświadomie wdrapał się na moje moralne podium, a ja zapragnęłam, aby chociaż raz nie być egoistką. Dlatego umieściłam go nad wszystkim innym. I to najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu zrobiłam. Wybierając jego szczęście, jednocześnie wybrałam moje. Bo on był moim szczęściem.
Jego odejście było jak sztorm po pięknym zachodzie słońca. Odszedł, a razem z nim pokłady dobra, które po długich poszukiwaniach z jego pomocą w sobie odnalazłam. Pierwsze tygodnie bez niego rozdzierały serce na małe kawałeczki i sprawiły, że uśmiechałam się przez łzy. Uśmiechałam, bo wiedziałam, że jest szczęśliwszy, płakałam, ponieważ był taki beze mnie. Gdy myślałam, że ciemność już na zawsze zawładnęła moim życiem, twarz znów oświetliły promienie słońca. Nauczyłam się być radosna bez niego. Wreszcie wypełniałam słowa, które ode mnie usłyszał. Nie chciałam go i zaczęłam żyć, jakby nigdy się nie istniał.
Wszystko układało się tak, jak chciałam. Byłam lepsza, choć jednocześnie gorsza niż przedtem. Ale los uwielbiał śmiać mi się prosto w oczy. Igrał z moją cierpliwością i czekał, aż się potknę. Niestety, nie przewidział, że byłam silna. Gdy nie dawałam za wygraną, siła wyższa postanowiła zawiązać mi na szyi sznur i patrzeć, jak się duszę. Zesłała jego. I wtedy spokój znów został poddany próbie. Bo gdy wszystkie zdjęcia na dobre zamknęłam na strychu, zobaczyłam go ponownie. Wrócił, a z nim chaos. Chaos, nad jakim nie potrafiłam zapanować. Oboje tego nie potrafiliśmy.
Był jak ulubiony słodycz. Choć wiele razy obiecywałam sobie, że nigdy więcej po niego nie sięgnę, ostatecznie i tak się uginałam i zamykałam go w swoich szponach. Mieliśmy się więcej nie zobaczyć, a on wrócił jak bumerang i zniszczył wszystko na swojej drodze. Drodze, która prowadziła do mnie i nic nie mogłam z tym zrobić. Bo gdy spróbowałam go ponownie, chciałam więcej i wyrzekłabym się wszystkich postanowień, byleby tylko go dostać. Przejął mój umysł, serce, a nawet duszę. Stał się wszystkim, choć tak bardzo pragnęłam, by znów był niczym.
Myślałam, że niżej już nie upadnę, ale nigdy nie byłam dobra w przewidywaniu przeszłości. Zaryzykowałam dla niego, więc i przez niego umarłam. Niewytłumaczalne połączenie, które mieliśmy, wznosiło mnie do samego nieba, a jego czyny sprowadziły, że dotknęłam samego dna. Krzyczałam, błagałam, szukałam dłoni, która pomoże mi się wydostać, ale byłam zbyt zamarznięta, by ktokolwiek mnie dostrzegł. Moja pokruszona dusza próbowała odnaleźć tę jego, ale było za późno. Zostałam sama. I wtedy nadeszła ciemność. Mrok, od którego nie potrafiłam uciec. Poległam.~ Bo byliśmy głupcami, którzy odnaleźli do siebie drogę, myśląc, że będąc jednością, przezwyciężą mrok. Zszywając swoje płonące dusze, zapomnieliśmy, że przywiązanie to czasem za mało.~
Witam w prologu drugiej części RISK!
Pod tym akapitem możecie podzielić się wrażeniami, widzimy się w pierwszym rozdziale x
CZYTASZ
WHATEVER IT TAKES | RISK #2
Teen Fiction~ Bo byliśmy głupcami, którzy odnaleźli do siebie drogę, myśląc, że będąc jednością, przezwyciężymy mrok. Zszywając swoje płonące dusze, zapomnieliśmy, że obietnice to czasem za mało. ~ Po wyjeździe Ethana Destiny stara się żyć dalej i zachowywać ta...