IX

21 4 0
                                    

Odzyskałam świadomość pół wieczności później, która okazała się trwać zaledwie minutę. Ciepła krew z pałki szkodnika spływała gęstym strumieniem na mój zapadnięty brzuch. Przyglądał się mojemu ciału ze zniesmaczoną miną.

– Więcej mi się nie pokazuj – oznajmił wściekle, zamachując się pięścią zza pleców. To, czego nie miał odwagi zrobić Butch, dokonało się w tym momencie.


Nie miałam pojęcia, dlaczego Innos chciał, bym przeżyła tę noc. Otworzyłam powieki, a bariera lśniała blaskiem bogów, którzy nigdy nie odczuwają bólu czy strachu, w przeciwieństwie do wątłych, ludzkich istot.

Szumiało mi w głowie i nie miałam siły się ruszyć. Jedna moja dłoń tonęła w kałuży kretoszczurzej, zimnej krwi na moim brzuchu, zaś druga leżała zagubiona w gęstwinie traw. Płytko oddychałam ustami, w których cały czas czułam posmak krwawiących dróg oddechowych. „Niech mnie coś zeżre" – pomyślałam jedynie, bezboleśnie i bezbronnie odlatując w stronę niebieskich błysków rozświetlających niebo.


Momentalnie poczułam przypływ złości, gdy kolejny raz się wybudziłam. Z pomocą ramion silnie podciągnęłam swoje zesztywniałe ciało w górę. I jeszcze raz, i kolejny, aż wreszcie mogłam oprzeć się o drzewo. Głowa pulsowała tępym bólem, który podżegało wredne słońce bijące znad wielkiej skały naprzeciwko. Zmarszczyłam czoło, co z drugiej strony przypomniało mi o uszkodzonym nosie. Przez zaschnięte skrzepy krwi nie mogłam nawet spróbować nabrać powietrza. Niepewnie spojrzałam również na swoją nogę, z której promieniowało dziwne, drętwe uczucie.

Pozwoliłam sobie na płacz. Był długi, cichy i całkowicie wskazany. „Nie zasłużyłam sobie na to – wyszlochałam bezgłośnie i bezradnie – za jakie winy można skazywać człowieka na dożywotnią walkę o przetrwanie? Kto dał im prawo skazywać kobietę za jej... uczucia".

Nie miałam wystarczająco energii, żeby powracać do wspomnień na krótko sprzed aresztu. Nie był to czas na obwinianie się, bo nie odmieniłoby to przeszłości. Przywołując przed oczami widok Jej upiętych włosów i strudzonej twarzy, włożyłam całą siłę w podniesienie się. Wykrzywiałam twarz w grymasie bezsensownej walki, zaś z oczu biło mi szaleństwo.

Rozejrzałam się dookoła, gdy już stałam oparta o drzewo. Niedaleko zauważyłam plażę i rzekę, gdzie od razu zaczęłam zmierzać, wlekąc za sobą nogę jak w historiach o nieumarłych z opowieści ojca. Wdech – grymas – krok. Gardło zaczęło palić od oddychania nim tym zimnym powietrzem.

Upadłam na piasku na sprawną nogę i bezwiednie zamknęłam oczy. „Sonja, udało mi się" – powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko, obłąkańczo.

Po chwili przerwy usiadłam i w pierwszej chwili włożyłam nogę z ohydnie brudną raną do strumienia. Woda zabarwiła się brunatno i zmartwiłoby mnie to bardziej, gdybym nie poczuła chociaż lekkiego poczucia ulgi. Nurt rzeki, niespodziewanie czystej, oplukał ranę, ukazując mi moje rozerwane mięso i niepokojące zaczernienia dookoła otwartej rany, która raczej nie spieszyła się ze zdrowieniem. Odepchnęłam się rękoma i usiadłam całym tyłkiem w wodzie. Nabierałam ją w garści i przemywałam nią twarz, włosy, ramiona, a przede wszystkim delikatnie nos. Rzewny płacz ułatwił mi pozbycie się zasuszonej krwi, ale odczułam, że to nie zatkanie było powodem niemożności nabrania powietrza – był najprawdopodobniej złamany.

Nie myślałam długo nad tym, gdyż mój organizm, łapiąc się lekko tlącej nadziei i instynktu przetrwania, zaczął domagać się wody. Chłeptałam ją jak dzikie zwierzę, nie przejmując się już niczym – moim pochodzeniem, manierą, dawniejszą urodą. Wczołgałam się tyłkiem głębiej, jakby wierząc, że skórą również wchłonę wodę. Wtedy też dostrzegłam jakiś ruch w korycie rzeki i przyjrzałam się mu bliżej. Czy to była...?

„No tak, ryba, przecież ryby żyją w rzekach! Sonja mi opowiadała...".


– Są różne ryby, są takie, co żyją w morzu, są takie, co żyją w rzece, jedne lubią słodką wodę, inne słoną...

– A co im to zmienia? – odparłam niezadowolona ich roszczeniową postawą. – Woda to woda.

– My tak samo jak ryby – zaczęła, patrząc w taflę brudnego morza w mieście portowym – żyjemy w różnych warunkach, bo w innych nie potrafimy.

[GOTHIC] NiewinniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz