X

16 4 0
                                    


Plan miałam spontaniczny i zdecydowanie nieprzemyślany. W przypływie nagłej nadziei usiadłam tak głęboko w wodzie, że gdyby nie wyporność, to nogi zwisałyby mi jak nad urwiskiem. Zaparłam się zdrową nogą i biodrem pchałam zranioną kończynę w głębię toni. Całą resztką energii opierałam się pędowi rzeki i... chlust!

Rzuciłam się na płynącą swobodnym tempem rybkę w małej ławicy. Umknęła tak szybko, że moje opuszki zaledwie musnęły jej tylną płetwę i zostawiła mnie z niczym. W przypływie łowieckiego zachwytu zgubiłam czujność i teraz znajdowałam się w miejscu, gdzie nie miałam gruntu, a woda nie myślała nawet zwolnić tempa. Nurt bez skrupułów pociągnął mnie z sobą w dół rzeki, a ja jedynie żałośnie i bezskutecznie próbowałam łapać się wystających korzeni.

„Na Innosa i Adanosa, Brenna, myśl!" – skarciłam samą siebie w myślach. Nie mogłam już dłużej podejmować nieprzemyślanych decyzji pod wpływem chwili.

Poddałam się żywiołowi i beznadziejnie płynęłam z nim dalej. Dzięki lekkiemu uspokojeniu zmysłów dojrzałam plażę i wymuszonymi, ciężkimi ruchami odpychałam wodę, która sama zahaczyła moje ciało o płyciznę. Syknęłam i zdusiłam krzyk, gdy kamieniste podłoże wbiło mi się w ranę. „Dzięki, Adanosie" – skwitowałam sarkastycznie.

Wygrzebałam się z szumiącej wody, od której miałam już zatkane uszy, i uniosłam z wysiłkiem głowę. Najpierw wzrok, a potem dopiero słuch zarejestrował, że mam towarzystwo w postaci bestii. Wymęczona i kompletnie rozbita gapiłam się tępo w wielkie, ociekające jadem żądło, które niecierpliwie bzyczało w moją stronę. Cienki świst przeciął powietrze, a bestia runęła w stronę mojej zmarnowanej twarzy. Zacisnęłam powieki i padłam na kamienistą płyciznę.

Obudziłam się i poczułam się dziwnie. Głowa pękała mi z bólu, ale na twarzy czułam gorąco i wypieki. „Gorączka...?" – zmartwiłam się. Wraz z powrotem zmysłów odczuwałam więcej. Ciężar na ramionach, miękkie podłoże, noga nie pulsuje...?

Momentalnie otworzyłam szeroko oczy. Była noc, ciemna, ale oświetlona blaskiem bariery i... ogniska? Przewaliłam głowę na prawo. Ogień tlił się nie dalej jak metr ode mnie. „Butch mnie znalazł...? Aidan?".

Nad ogniem uniósł się dym i popiół, gdy postać z drugiej strony pogrzebała w nim patykiem. Ktoś tu był ze mną.

Zamknęłam szybko oczy i leżałam w sztywnym bezruchu. Osoba wstała z cichym, wysokim westchnięciem i podeszła do mojego ciała. Zacisnęłam zęby.

Odkryła cokolwiek, co na mnie w tamtej chwili leżało i spojrzała na moją niesprawną nogę. Odkleiła od mojego mięsa coś, co dotychczas było do niego przyklejone i nie sprawiało dyskomfortu. Bardzo cicho jęknęłam i poruszyłam nieznacznie nogą naturalnym odruchem. Tyle temu komuś wystarczało. Zamarliśmy w bezruchu.

– Obudziłaś się – oznajmiła postać po chwili niezręcznej ciszy.

Nie poznałam go, ale od razu zauważyłam, że ma niesamowicie wysoki, jak na mężczyznę, głos. Mruknęłam niewyraźnie, udając głupio, że dopiero wracają mi zmysły. Uniosłam się do pozycji siedzącej, udając niezestresowaną. „Czekaj, czekaj... – uświadomiłam sobie dopiero po chwili – skąd ten ktoś wie, co mam między nogami? Jestem w tak opłakanym stanie, że na pewno niewiele ze mnie z kobiety".

Gapiliśmy się na siebie, chociaż płomień ogniska nie pozwolił mi wiele dojrzeć.

– Nie będziesz miała nic przeciwko – zaczął niezręcznie – jeżeli zmienię ci opatrunek?

Język utknął mi w gardle. „Na bogów, on mnie zgwałcił..." – krążyło z tyłu mojej głowy jak odgłosy z wymiaru Beliara. Pokiwałam przecząco głową – sama nie wiedziałam, czy w odpowiedzi na jego pytanie, czy w odpowiedzi na moje myśli.

Uśmiechnął się do mnie niewyraźne, a przynajmniej to przypominał ten grymas.

– Zaboli, bo to okład z ziela leczniczego. Ono tak działa, że oplata ranę i... – pociągnął, a jego uspokajający monolog przerwał mój zdławiony krzyk. – Jesteś dzielna, już po wszystkim.

Podniósł się i wrzucił stary opatrunek do ognia. Wziął butelkę i jakiś materiał, kucnął przy mnie i oblał ranę jej zawartością, po czym szybko przykrył materiałem. Pisnęłam cicho.

– To wywar z ziela, wody i alkoholu. Pomaga ciału się regenerować – wytłumaczył.

Wrzucił materiał do ogniska i zawinął ranę w taki sam opatrunek z ziela jak poprzednio. Po wszystkim przykrył mi nogę wilczym futrem, które przez ten cały czas służyło mi za posłanie. Nie spuszczałam z niego wzroku. Co mogło kryć się za jego bezinteresowną dobrocią?

Podniósł się i podszedł do mojego posłania od lewej strony, gdzie od świata oddzielała nas skała. Uklęknął na jednym kolanie i spojrzał na mnie z bliska. Serce zabiło mi mocniej. Nie może być...?

– Musisz odpoczywać, ktoś mi kiedyś powiedział, że nic tak nie leczy, jak porządny odpoczynek. Widzę, że dużo przeszłaś, ale mi możesz zaufać. Cieszę się z twojej obecności i nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Jak masz na imię?

Nie może być...

– B-Brenna – wydukałam.

– Śpij dobrze, Brenna. Jajestem Zła.

[GOTHIC] NiewinniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz