XI

11 3 0
                                    

Nie mogłam wyjść z szoku przez pół nocy. Nie mogło być...? W pokojach górnego miasta wiele się mówiło o Górniczej Dolinie, że wrzucają tam szubrawców, łotrów, że warto w nią inwestować, że stabilny interes... Ale nikt nigdy nie wspomniał słowem, że trafiają tutaj również kobiety. A może ona, tak jak ja, miała trafić do tego całego Gomeza? Może zrobiła to samo co ja? – tymi pytaniami utuliłam kołatające w piersi serce do snu.

Obudziło mnie słońce w zenicie, drażniące powieki i oblewające mnie lepkim potem. Odrzuciłam na bok wilcze futro i podniosłam się do pozycji siedzącej. „Na Innosa..." – pomyślałam, patrząc na moje ciało. Prawa nogawka sięgała mi przed kolano, najprawdopodobniej ucięta przez moją wybawczynię. Tylko bandaż i strefa wokół niego była obmyta i czysta, cała reszta ciała była od zaschniętej krwi, błota, kurzu, sierści... dłonie oblepione miałam uschniętą trawą i ściółką. Tors zasłaniała mi jedynie cuchnącą, podarta tunika, którą niegdyś podarował mi Butch i koszulka więźniarki.

Otaczała mnie niepokojąca aura spokoju i sielanki. Ptaki świergotały niewinnie, rzeka niedaleko przepływała gładko, jedynie w oddali coś ugniatało susz pod stopami. Nie widziałam ani nie słyszałam nigdzie obecności Złej. „Zła..." – pomyślałam i prychnęłam pod nosem. Nie pasował do niej ten pseudonim.

Zaparta stabilnie o podłoże wstałam i oparłam ciężar ciała na lewej nodze. Doskoczyłam do zimnej skały i wsparta o nią, dotarłam do małej palisady, a potem ruszyłam prosto w dół do strumienia. Usiadłam z ciężkim stęknięciem na brzegu plaży, zanurzając w chłodnej wodzie moje brudne, poranione i obolałe stopy. Przemyłam je kilkoma niezgrabnymi ruchami, a zanieczyszczona woda popłynęła dalej, rozmywając się w zapomnienie minionych dni.

Zrzuciłam z siebie tunikę i przeprałam ją. Krew moja, kretoszczurza, jak i błoto i bogowie wiedzą co jeszcze zlało się w jedną, brunatną barwę. Obejrzałam mój odsłonięty brzuch i zmarnowane ramiona, które po przemyciu wodą ujawniły niezliczoną ilość sinych, zielonych i niebieskich przebarwień, jednych mniej, drugich bardziej bolesnych. Zacisnęłam zęby i kontynuowałam kąpiel.

Rozkraczyłam się, żeby nie zanurzyć już i tak ubrudzonego bandaża i nachyliłam głębiej nad wodą, żeby przemyć twarz. Wtedy dostrzegłam swoje odbicie. I nie rozpoznałam go.

„Obrzydliwa, brudna gęba łotra" – pomyślałam wtedy. Bez emocji przemyłam ją i opłukałam posklejane i postrzępione włosy. Miałam okropnego, wielkiego siniaka na policzku, który na szczęście już wtedy był prawie niewidoczny. Pozostała mi już tylko szyja i brzuch do pełni szczęścia, jednak w tym momencie usłyszałam wyraźny szelest trawy po mojej prawej. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Zła, ale intuicja kazała mi się schować pod ścianą, w głębi plaży. Nie czułam bólu i nie myślałam o bandażu, gdy całym tyłkiem usiadłam w wodzie, a następnie położyłam się na brzuchu. Byłam jak spłoszone zwierzę.

Instynkt mnie nie zawiódł. Kroki były zbyt ciężkie i zbyt nonszalanckie. Zza rogu wyłonił się mężczyzna. Spojrzał w stronę plaży, skąd strumień zdążył zatuszować moją ostatnią obecność. Ruszył w stronę obozowiska i rozejrzał się po nim. Najpierw sprawdził popiół w ognisku, który chyba okazał się być zimny, bo jedynie leniwie roztarł go między palcami. Potem obejrzał rzeczy Złej, którymi opatrywała mi ranę, ale szybko je odrzucił, wręcz gniewnie. Napięłam nieufnie mięśnie. Jednym susem podskoczył do niebieskiego szala, który również dostałam od Butcha, a Zła najpewniej wywiesiła go do wyschnięcia. Mężczyzna ubrany w czerwono-czarne barwy szybkim krokiem opuścił obozowisko, powiedziawszy coś niewyraźnie pod nosem.

Czy on tu wróci...?

[GOTHIC] NiewinniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz