Rozdział 7

939 42 179
                                    

Powoli dochodziła godzina 5 nad ranem.
Dazai był już na określonym miejscu zbiórki i spoglądał na płatki śniegu spadające z jeszcze ciemnego nieba, tym samym czekając aż pojawi się Chuuya i oczywiście na odjazd.
Rudowłosy zaspany dotarł na miejsce gdzie stał już wielki autokar.
Chuuya, zmęczonym wzrokiem szukał Dazaia, kiedy już go wypatrzył podszedł do niego i od tyłu go przytulił .

- hej - powiedział nieco zmęczonym głosem dalej trzymając bruneta w swoich objęciach.

Osamu delikatnie się zarumienił i odwrócił głowę w stronę rudowłosego.
- No w końcu jesteś! Już myślałem że nie przyjdziesz - odparł z uśmiechem. - chodź bo jeszcze odjadą bez nas - dodał gdy zauważył, że już prawie wszyscy wsiedli do pojazdu. Brunet złapał Chuuyę za dłoń i podreptał z nim do autokaru.

Chwilę później, Chuuya usiadł sobie przy oknie.
Rudowłosy wygodnie ułożył się w fotelu i spojrzał jeszcze przez okno a następnie na Dazaia.
- ja jeszcze chwilę się prześpię - odparł a następnie ułożył głowę nieco na oknie.
Nie minęło 5 minut a chuuya pogrążył się we śnie, jednak kiedy autobus nieco skręcił Rudowłosy przechyli się na Dazaia opierając głowę o jego ramię.
Chuuya, czując coś ciepłego i miękkiego automatycznie wtulił się w Osamu obejmując go przy tym jedną ręką.

Dazai dostał wewnętrznej paniki czując na sobie objęcie Chuuyi, a jego policzki przybrały lekko czerwony kolor.
- Jak słodko - Osamu wydukał pod nosem i mimowolnie się uśmiechnął zerkając na śpiącego rudzielca.

Po jakiś 15 minutach chuuya zaczął się trochę kręcić i nieco bardziej objął bruneta.
- ... Ja nie chciałem...- mruknął Cicho pod nosem a po jego policzku spłynęła mała łezka, serce Rudowłosego zaczęło bić szybciej a jego czoło delikatnie oblał zimny pot.

- Chuuya? - Brunet zerknął na przyjaciela nieco zaniepokojonym wzrokiem, podnosząc jedną brew. Dazai lekko potrząsnął ramieniem rudzielca aby go obudzić.

- Nie ! - chuuya Podniósł się gwałtownie szybko oddychając. Rudowłosy przełknął ciężko ślinę i popatrzył na Dazaia zmuszanym wzrokiem.
- w-wybacz ...- powiedział nieco nieśmiało a następnie skulił się na siedzeniu  przy oknie, przyciągając kolana do brzucha.

- Wszystko dobrze? Miałeś chyba jakiś zły sen.. - brunet zapytał zatroskanym głosem.

- w kółko śni mi się ten pieprzony wypadek w którym przez mnie zginęła mama..- odparł bardziej skulając się w rogu- przez niego albo budzę się z krzykiem lub płaczem albo ze wszystkim na raz ...- powiedział nieco cichszym tonem głosu.

Brunet nieco zmarkotniał po twarzy.
- "Przez ciebie"? Nie znam sytuacji ale myślę, że nie powinieneś się o to obwiniać... - odparł niepewnie.

- to tylko i wyłącznie moja wina... - odparł nieco łamiącym się głosem a oczy delikatnie mu się przeszkliły.
- gdy miałem 7 lat... Chciałem pojechać do kolegi... Mama powiedziała że mnie zawiezie...jak już jechaliśmy to chciałem jej coś pokazać, ona jednak powiedziała że nie może się odwrócić bo prowadzi, jednak nalegałem aż w końcu się odwróciła i wtedy... - chuuya nieco się zająknął i pociągnął nosem- wtedy straciła panowanie nad samochodem... Chciałem jakoś ratować sytuację grawitacją ale nie umiałem się wtedy dobrze nią posługiwać i jeszcze pogorszyłem...zamiast uderzyć w drzewo... - po policzku spłynęła mu mała łezka - auto uderzyło prosto w przód nadjeżdżającej z nad przeciw ciężarówki... Z przodu auta nie zostało nic, nie wiem jakim cudem udało mi się przeżyć ale już wolał bym umrzeć....- ostatnie zdanie powiedział z delikatnym uśmiechem-....Od tego czasu każdy wypomina mi że to moja wina i mają rację... To przez mnie mama nie żyje... To... To ja ją zabiłem - powiedział cicho a po policzku spłynęły mu dwie łezki.

Na przekór losu / soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz