Rozdział 7

340 30 0
                                    

W szkole organizowano dwudniową wycieczkę, na którą chętnie zapisali się Madi, Aden oraz Luca. Stanowili zgrane trio i już nikt nie pamiętał napięć między pierwszą wymienioną dwójką. Clarke i Lexa również nie miały problemu z udzieleniem zgody, a nawet cieszyły się, że "pozbędą" się na chwilę dzieciaków z domu.

Clarke odwiozła Madi na parking szkolny, gdzie odbywała się zbiórka. Dzień wcześniej spędziły cały wieczór na pakowaniu walizki. Jej córka z powodzeniem zapomniałaby o takich rzeczach jak szczoteczka i pasta do zębów.

— Masz wszystko? — zapytała po raz dziesiąty Clarke, gdy wysiadały z samochodu.

— Tak.

— Piżama?

— Tak.

— Bielizna na zmianę?

— Tak.

— Nie zapomnij do mnie napisać, jak będziecie na miejscu.

— Nie zapomnę.

— Ok, co jeszcze...

— Mamo! — jęknęła w proteście Madi. — Poradzę sobie.

Clarke spojrzała urażona na córkę, która odeszła do swoich przyjaciół, ciągnąc za sobą walizkę na kółkach. Chciała za nią jeszcze zawołać, ale miała przeczucie, że Madi mogłaby jej tego nie wybaczyć.

Lexa przyglądała się temu z rozbawieniem. Ona osobiście nie martwiła się aż tak o Adena. Po tym, jak pomogła mu przy pakowaniu wieczorem, nie czuła potrzeby sprawdzania tego ponownie. Był już w takim wieku, że powinien powoli brać odpowiedzialność za swoje działania.

— Nie mają już pięciu lat, wiesz? — Nachyliła się nad ramieniem Clarke, która podskoczyła na dźwięk jej głosu.

— Nie zabrałaby połowy rzeczy, gdybym jej nie przypilnowała — prychnęła blondynka, zakładając ręce na piersi.

— Może. — Wzruszyła ramionami Lexa. — Ale jadą tylko na dwa dni. Dadzą sobie radę.

Clarke zdawała sobie sprawę, że Lexa miała prawdopodobnie rację, a jej reakcja była przesadzona. Ale to była jej jedyna córka. Nie mogła nie upewnić się podwójnie, zanim puściła ją w świat.

— Jeśli masz ochotę, możemy wyskoczyć na kawę — zaproponowała Lexa. Zmarszczyła brwi, gdy sprawdziła godzinę na telefonie. — Ale bardzo szybką, bo niedługo zaczynam pracę.

Clarke z chęcią przyjęła zaproszenie, tak jak zrobiła to za każdym poprzednim razem, kiedy ona i Lexa wpadały na siebie gdzieś na mieście i kończyły właśnie na kawie.

***

Clarke po skończonej pracy wróciła do domu, gdzie wreszcie zapanowała cisza, kiedy głośna dwunastolatka była na wycieczce. Planowała to wykorzystać, aby poleniuchować przed telewizorem, może nawet uda jej się namówić którąś z przyjaciółek na wypad na miasto. Jednak jej plany zostały zrewidowane przez Picassa, który skoczył na nią od razu po przekroczeniu przez nią progu drzwi.

— Oh, zapomniałam — westchnęła Clarke, patrząc na psa.

Madi odpowiadała za większość opieki nad Picassem i wywiązywała się z tego tak dobrze, że Clarke momentami zapominała o takich prozaicznych rzeczach, jak wyprowadzenie ich ukochanego czworonoga na spacer.

Przebrała się szybko w coś wygodniejszego i zabrała Picassa na zewnątrz, aby załatwił swoje potrzeby. W międzyczasie otrzymała aktualizację w postaci zdjęć od Madi. Wyglądało na to, że dobrze się bawiła.

W końcu udało jej się dopiąć swego i odpocząć w wygodnych dresach, oglądając jakieś talk-show w telewizji. Leżący obok niej Picasso był niespokojny z powodu braku Madi, więc Clarke od czasu do czasu drapała go za uchem.

Cieszę się, że cię spotkałam (Clexa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz