— Jeszcze raz — powiedziała Clarke, ściskając nasadę nosa. — Dlaczego go uderzyłaś?
Po powrocie do domu Clarke postanowiła skonfrontować wersje dyrektora z wersją Madi. Obie usiadły naprzeciwko siebie przy stole kuchennym. Madi miała zwieszoną głowę z poczucia winy, które, według Clarke, słusznie powinna odczuwać. Jednak z tego powodu jej wyjaśnienia była zawiłe i nie do końca zrozumiałe.
— Powiedział, że dziewczyny nie są tak silne, jak chłopcy — wymamrotała Madi, a Clarke miała ochotę przejechać dłonią po twarzy. Nie zrobiła tego.
— To nie był powód, żeby go bić, Madi! — powiedziała uniesionym głosem.
— Przepraszam.
— To nie mnie powinnaś przepraszać — westchnęła Clarke. — Ale jesteś pewna, że tylko to cię zezłościło?
Clarke obawiała się czegoś gorszego niż drobna dyskryminacja. Martwiła się, że dzieciaki mogły dokuczać Madi, ponieważ miała rozwiedzionych rodziców, a w dodatku bardzo rzadko widywała Bellamy'ego.
— Chciałam zagrać z chłopakami w piłkę — powiedziała Madi, a Clarke odetchnęła z ulgą, że tylko o to chodziło.
— A on się nie zgodził?
— Nie. Najpierw się zgodził, a potem powiedział, że nie powinnam tego robić.
Clarke miała mętlik w głowie. Z opowieści Madi ten chłopiec malował się jako potwór, którego nikt nie nauczył dobrych manier. Ale z drugiej strony miała w głowie rozmowę z dyrektorem, który subtelnie zasugerował, że w jego domu mogło nie dziać się najlepiej. Nie wiedziała, co to miało oznaczać. Może jego rodzice również byli rozwiedzeni? W każdym razie nie sądziła, że pochodził z jakiejś patologii, sądząc po jego matce, której bardzo dokładnie się przyjrzała.
— Nie zachował się najlepiej, ale wciąż nie powinnaś go bić — zwróciła się do córki. — Dyrektor wspaniałomyślnie nie zawiesił was, ale w zamian za to musisz chodzić do Pana Greena.
Madi skrzywiła się. Już była kilka razy u psychologa szkolnego i nie uśmiechało jej się chodzić do niego ponownie. Już wolałaby dostać zawieszenie. Wtedy przynajmniej miałaby wolne od szkoły.
— Poza tym — kontynuowała Clarke — dostajesz szlaban. Nie wychodzisz z domu nigdzie poza szkołą, do której będę cię osobiście wozić i odwozić.
— Nie! — Madi podskoczyła na swoim krześle. — Będę grzecznie chodzić do Pana Greena.
— To nie podlega dyskusji. Tydzień szlabanu, a w każdy wtorek masz punktualnie stawiać się w gabinecie Pana Greena. Rozumiemy się?
Zezłoszczona Madi podjęła z nią bitwę na wzrok, ale Clarke była nieugięta. W końcu jej córka poddała się i przystała na swoją karę. Jednak bóg tylko wiedział, że nadchodzący tydzień nie będzie ciężki tylko dla Madi. Clarke była świadoma humorów, z którymi przez ten czas będzie musiała sobie radzić.
***
Aden siedziała ze zwieszoną głową, kiedy Lexa stała nad nim z rozczarowaniem wypisanym na twarzy. Powtórzyła mu chyba wszystkie lekcje, jakie kiedykolwiek próbowała mu wpoić. O szacunku do drugiego człowieka, że nie zawsze musi rozwiązywać problemy siłą, a już w szczególności, że dziewczyny nie są gorsze od chłopaków.
— Nie powiedziałem jej, że jest gorsza od chłopaków — bronił się Aden, a Lexa spojrzała na niego z uniesioną brwią. — Naprawdę! Próbowałem jej wytłumaczyć, że o składach decyduje osoba, która przyniosła piłkę.
— Tak, słyszałam o tym, że inni chłopcy nie zgodzili się jej przyjąć.
— Właśnie! Theo miał prawo decydować, kto zagra.
CZYTASZ
Cieszę się, że cię spotkałam (Clexa)
Hayran KurguClarke Griffin po rozwodzie wychowuje samotnie córkę. Uważa, że jej były mąż nie angażuje się we wspólne wychowanie tak jak powinien i to za bardzo wpływa na Madi, która w końcu wpada w poważne kłopoty w szkole. Lexa Woods po śmiertelnym wypadku swo...