5.

782 80 16
                                    

Lekcja. Dzwonek. Lekcja. Dzwonek.. i tak w kółko od 8 do 16. To miał być normalny dzień. Dość nudny, leniwy, bez większych planów.
— Ej stary, słyszałeś co się dziś wydarzyło na matmie? — Rzucił nagle Ernest stojąc razem ze mną w kiblu, paląc przy tym nową paczkę papierosów.
— Jak mam kurwa wiedzieć skoro dobrze wiesz, że miał być sprawdzian i spierdoliłem?
— Spierdoliłeś kiedy ta pani jest taka miła i dobra! W dwóch zadaniach nawet mi podała odpowiedzi, mówiła że szkoda jej będzie jak nie zdam.. — Dominik zrzucił plecak z ramion, wyrwał mi paczkę papierosów i pokazał język.
— Nie twoja sprawa, czy spierdoliłem czy nie, co się stało na matmie? — Odchyliłem głowę do tyłu i oparłem się bardziej o ścianę, wypuszczając do góry dym z moich spękanych warg.
— Nowy odjebał taką akcję, że trudno to w słowa ubrać! Słuchaj tego, pani rozdaje testy, wszystko miło, wszystko super, nowy dostaje teścik, mija chwila i nowy ponosi rękę, pyta czy może wyjść do łazienki. Sorka się patrzy na niego jak na ostatniego debila no i nie pozwala mu, mówiąc że będzie ściągał tam przecież, na co nowy zaczął jęczeć że on bardzo do tej łazienki potrzebuje i zarzeka się, że ściągać nie będzie. Sorka nieugięta zakazuje mu, nowy milczy i pisze test. — Ernest zrobił przerwę. Drzwi do łazienki się uchyliły, a tam pojawiła się jakaś obca morda.
— Wypierdalaj. — Tylko jedno słowo z ust Dominika było potrzebne, aby nieznajomy zniknął.
— Na czym to ja.. a tak. No i minęło tak z kilka minut jak ten test pisze, zaczyna się trząść aż mu długopis upadł, nogi to mu latają jakby do maratonu się szykował jakiego, sorka się go pyta czy może przestać bo innym przeszkadza, na co on że uuu to nie takie łatwe, coś tam zaczął jeszcze jęczeć, ale sorka się wkurwiła już ostro co nie. Podchodzi do niego, staje tak nad nim i mówi mu aby przestał, na co on że, nie może. Ta w śmiech, że jakieś żarty sobie z niej robi, chłopak się trzęsie jeszcze bardziej, zaczyna panikować, sorka go do pedagoga wysłała i patrz, że minęły dwie godziny i jeszcze nie wrócił. — Ernest zaśmiał się lekko, chcąc przy tym pokazać swoje nastawienie do sytuacji.
— Samych odmieńców jebanych do tej szkoły nam dają, szkoda słów. Jak nie pedał to jakiś nadpobudliwiec. — Westchnąłem ciężko, słysząc komentarz od strony Dominika.
— Ja się zwijam. — Mruknąłem i opuściłem toaletę, bez czekania na jakąkolwiek reakcję.
Udałem się prosto do drzwi pedagoga, zawahałem się. Stałem tak z dobre 30 sekund, zapukałem.
Otworzyła mi starsza pani, siwe dość długie włosy upięte miała w kitkę, na nosie okulary, usta wymalowane bardzo czerwoną szminką, a w dłoniach trzymała biały kubek z gorącą herbatą. Jej widok był bardzo uspakajający, była kobietą konkretną, ale miłą. Potrafiła załatwić wszystko tak jak należy, przy użyciu odpowiednich słów, nawet dyrekcja była czasem ustawiona według jej wymagań.

— Witam, w czym pomóc? — Uśmiechnęła się do mnie.
— Yym no ten, ja do kolegi, Hubert, był tu ponoć.. — Spuściłem wzrok na buty. Te kobiety były na lekkim obcasie, wyglądały jak ze skóry węża.
— Ah tak! Jest tutaj, pije ze mną herbatę, chodź wejdź, napij się z nami! — Kobieta gestem ręki zachęcała mnie do dołączenia. Nigdy nie byłem u tego pedagoga, w szkole jest ich dwóch; ten od problemów jakie dręczą uczniów  (czyli ta pani) i ten drugi od bijatyk, wagarów i takich tych akcji.
Nigdy nie miałem potrzeby ani odwagi aby przyjść tutaj, zawsze lądowałem u tej drugiej pani.
 
  Zza kobiety wyjrzała zaciekawiona twarz Huberta, gdy mnie zobaczył spiął się.
— Nie nie.. ja na prawdę.. tylko chciałem wiedzieć, czy wszystko w porządku. — Zaśmiałem się nerwowo.
— Ależ proszę, wręcz nalegam.
— No dobrze.. a co z lekcjami?
— Ja ci to usprawiedliwię! — Powiedziała po czym zniknęła w pomieszczeniu, westchnąłem i wszedłem za nią, zamykając przy tym drzwi.
Rzuciłem plecak tuż przy krześle, na którym usiadłem.

Całe nasze przesiadywanie u pedagoga skończyło się równo z zakończeniem naszych zajęć, więc wyciągnąłem Huberta na spacer.
— A więc.. tam na matmie.. co się stało? — Spytałem, a mój wzrok analizował nierówności polskiego chodnika. Przemierzaliśmy właśnie przez park, który był dość spustoszały jak na aktualną godzinę.
— Zapomniałem wziąć leków na koncentrację, byłem zestresowany, rozkojarzony i nie byłem w stanie kontrolować samego siebie! — Wręcz wykrzyczał mój towarzysz, na co zacisnąłem na chwilę powieki.
— Przepraszam, nie chciałem tak krzyczeć..

— Zimno ci. — Stwierdziłem fakt, kiedy usiedliśmy na jednej z ławek, a chłopaka wargi jak i dłonie były aż fioletowe.
— Trochę tak, ale to nic!
Wyciągnąłem ku niemu dłoń, a ten złapał chwilową zawieszkę.
— No dalej.. — Jęknąłem, a chłopak w końcu podał mi tę swoją lodowatą dłoń. Moje dłonie są zazwyczaj gorące. Mam dobre krążenie.
Pocierałem o dłoń chłopaka, a kiedy to nie dawało zbyt wiele, po prostu je załączyłem ze sobą.
— Kaaarol nie trzeba, nie jest mi AŻ TAK zimno. — Mruknął i zabrał dłoń.
— O której wracasz dziś do domu? — Spytałem, wyjmując przy tym zapalniczkę i papierosa z kurtki.
— Myślę że o 17, nie chcę siedzieć na mrozie.
— Niektórzy będą musieli posiedzieć.. — Mruknąłem, a kiedy zorientowałem się, że powiedziałem to na głos, było już za późno.
Twarz blondyna skupiła się na tej mojej, uważnie analizował każdy jej szczegół, jakby w ten sposób chciał zacząć czytać mi w myślach. Zaś ja wodziłem wzrokiem po malowniczych drzewach, prawie że ogołoconych z liści.
— Co?
— Co co? Tak tylko mówię, wiesz bezdomni i te sprawy.. — Wróciłem wzrokiem na twarz kolegi. Odsunął się troszkę ode mnie, ale jego wzrok się nie zmienił.
— Taaa.. Powiedzmy, że ci wierzę.. — Zabrał mi jednego papierosa z paczki.
— "To nie dla mnie" ponoć? — Zaśmiałem się.
— "Muszę to ograniczyć" ponoć? — Chłopak pokazał mi środkowy palec, a ja tylko podpaliłem jego szluga. Siedzieliśmy tak dalej w ciszy, dobijaliśmy nasze zepsute płuca.
Potem grzecznie odprowadziłem chłopaka i wróciłem "tam gdzieś" gdzie się śpi.

𝗜'𝗺 𝗻𝗼𝘁 𝗱𝗶𝗳𝗳𝗲𝗿𝗲𝗻𝘁  | DxD |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz