6.

820 71 29
                                    

Ciemność. Krzyk. Nie.. Wrzask. Czuję pod palcami klamkę. Otwieram drzwi. Światło razi mnie w oczy, a za mną dalej krzyk.
— Tak łatwo nie uciekniesz! — Męski gruby głos krzyczy, a po chwili ktoś łapie mnie za ramię.
Przed oczyma przelatują mi obrazy krwi. Obrazy morderstwa. Obraz papierosów. Wszystkiego co kieruje do śmierci.

Zerwałem się natychmiast. Byłem cały zalany potem, zdyszany i zmęczony. Sprawdziłem godzinę, 2 w nocy. Za oknem ciemno i roznosi się dźwięk kropel deszczu uderzających o parapet.
— Nie chcę tu zostać.. — Mruknąłem sam do siebie, założyłem deszczówkę, bo inne ciuchy już miałem na sobie i opuściłem dom.
Noc spędziłem chodząc po okolicy, bez jakiegoś konkretnego celu. Tylko ja i moje myśli. Ja i moje "demony przeszłości" jak to zwykle mówi się.
Czułem się fatalnie. Nie psychicznie, bo to pomimo wielu godzin myślenia, wyszło mi na dobre. Jednak fizycznie.. wychodzenie na dwór, kiedy jest zimno, mokro, ciemno to nie jest najlepszy pomysł. Czułem że nachodzi mi gorączka, zgadywałem że wyglądam jakbym zmartwychwstał.
Miałem jednak pewien pomysł..

— Mój Boże, jak ty wyglądasz.. — Bardziej westchnął, niż spytał.
— Lepiej powiedz mi, czy przystajesz na moją propozycję.. bardziej nawet prośbę.. — Spytałem analizując jego wyraz twarzy dokładnie.
— Oczywiście! Przecież nie puszczę cię tak do szkoły! — Krzyknął Hubert, na co od razu się spiął — Przepraszam.. nie chciałem krzyczeć.. to tak samo z siebie czasem wychodzi, przez to zaburzenie..
Poklepałem go po ramieniu.
— Nic nie szkodzi, mam teraz inne rzeczy, na których chcę się skupić, a nie na tym czy krzyczysz. — Posłałem mu lekki uśmiech i od razu zaatakował mnie kaszel.
Chłopaka zgarnąłem prosto spod szkoły, tak że nawet nie zdążył do niej wejść.

Słońce świeciło blado, bez jakiegoś ciepła, co było w stu procentach wyrozumiałe, biorąc pod uwagę panującą porę roku. Niebo było lekko szare, wiatr delikatnie kołysał drzewami.
Natomiast my przemierzaliśmy ulice, aby trafić do domu blondyna. Byłem już naprawdę zdeterminowany. Wiedziałem, że u Ernesta się nie zatrzymam, a nieleczone przeziębienie może być groźne. Nie potrzebuję więcej problemów.
Dom chłopaka okazał się być naprawdę duży. Mógłbym nazwać go średniej klasy willą. Był to wysoki budynek, jego ściany zdobił kolor żółty, okna były dość liczne, a wokół nich wymalowane białe obramowania. 
Po wejściu do środka, moje nozdrza zaatakował słodki zapach czegoś w rodzaju ciasta bądź innych tego typu wypieków. Korytarz był cały biały, a podłoga od progu była pokryta wykładziną o dość ciemnym odcieniu.
— Mojej mamy już nie ma, więc nie ma co się martwić.. — Szepnął blondyn, jakby bał się że mnie w jakiś sposób spłoszy.
Pokiwałem tylko głową. Zdjęliśmy buty zostawiając je w korytarzu na wycieraczce, ułożone tak perfekcyjnie jak cała reszta tego domu.

— Chyba mam gorączkę — Burknąłem siedząc już na łóżku kumpla, popijając przy tym gorącą herbatę.
Ten zerwał się i wystartował gwałtownie do mnie.
— Rozbieraj się, położysz się w moim łóżku, zrobię ci okłady i te sprawy.
— Chyba na łeb upadłeś, nie jesteś jakimś lekarzem, a twój dom to nie szpital, aby takiego jak ja tu trzymać. — Blondyn pokiwał głową.
— Słuchaj albo sam się rozbierzesz albo ja to zrobię za ciebie i zostawię cię tylko w gaciach i skarpetkach! — Jego mina starała się być groźna, a ton głosu chłodny, jednak w głębi jego spojrzenia widziałem troskę, zmartwienie i chęć pomocy.
— Ja idę po termometr, leki, miskę z zimną wodą i ręcznikiem, jak wrócę to masz już grzecznie leżeć bez tych grubych łachmanów, pod kocykiem. — Dopowiedział i wyszedł z pokoju.

To nie tak, że odczuwałem jakiś większy wstyd jeśli chodzi o moje ciało, bo szczerze mnie ono nie obchodziło. Wyjąłem z kieszeni papierosy i rzuciłem na podłogę, potem wyprostowałem się i odpiąłem pasek od spodni.
Tak naprawdę nigdy nie przejmowałem się tym, jak ktoś komentował moje ciało, ale z czasem przestałem coraz bardziej o nie dbać i nie chciałem aby taki Hubert się jakkolwiek wystraszył.
Rozłożyłem spodnie na krześle obok razem z płaszczem. Po chwili przez głowę ściągnąłem sweter, zostając przy tym w białej koszulce.
Ledwo usiadłem na łóżku, a poczułem że świat wiruje i jest ze mną naprawdę źle.

— Ty żyjesz jeszcze? — Szturchnął mnie Hubert, który wrócił właśnie do pokoju. Ja natomiast leżałem na jego łóżku z zaciśniętymi za równo zębami jak i oczami. Jedną ręką kurczowo trzymałem się łóżka jakbym miał zaraz z niego spaść, a w tej drugiej nie byłem w stanie stwierdzić czucia.
— Słabo mi.. — Jęknąłem, na co blondyn jedynie westchnął. Słyszałem wszystko co robi. Jak siada obok na łóżku, bierze ręcznik i starannie moczy go w wodzie, aby po chwili położyć lodowaty materiał na moim ciele.
— Musiałeś się naprawdę mocno pochorować, jesteś cały blady.. — Złapał mnie nagle za rękę na krótką chwilę i od razu dodał — A w dodatku parzysz.. Co ty tak właściwie robiłeś?

Nigdy nie chciałem robić z siebie kogoś słabszego czy też być jakąś ofiarą. Nigdy nie chciałem aby komukolwiek było mnie szkoda. Tylko Ernest tak na dobrą sprawę był kimś, przy kim zawsze mogłem być sobą, ale to on mi to dopiero pokazał na długiej drodze pełnej przeszkód. To on pierwszy podzielił się ze mną swoimi problemami, sytuacją w domu. To on pierwszy zaprosił mnie do siebie na obiad, widząc jak spoglądam na Dominika, co zajada się słodyczami. To również on pierwszy zaangażował mnie jako niańkę do jego rodzeństwa, kiedy on akurat nie miał czasu. I ja na to wszystko się zgadzałem, otwierałem, przyjmowałem, aż z czasem zrozumiałem, że Ernest i ja niczym się nie różnimy. Nasze sytuacje są podobnie, całe życie zdani na siebie, ale teraz mogło się to zmienić.
Nie wiedziałem więc co Hubert sobie myślał o mnie, kiedy usłyszał moją rozmowę, kiedy zaczął dawać mi jedzenie i kiedy teraz patrzy na mnie, w stanie wyciętym z życia.

— Hej Karol.. — Mruknął cicho przysuwając się.
— Nie musisz teraz mówić jeżeli nie chcesz..

Zagotowało się we mnie. Ale czy ja NIE chciałem? Nie, ja po prostu nie wiedziałem jakiej reakcji jego mogę się spodziewać. Hubert zwierzył mi się z tych terapii, z tego co się działo z nim w starej szkole i tym, że jest na swój sposób inny, ale czy ja byłem w stanie sobie zagwarantować bądź przewidzieć jego reakcję? Czy ja NIE chcę mu o wszystkim powiedzieć? Czy ja chcę grać tajemniczego? Nie, ja po prostu nie chcę go wystraszyć, nie chcę aby się odsunął. Znam go tak krótko, ale jestem w stanie powiedzieć mu o całym swoim życiu, każdym zmartwieniu i problemie, ale muszę mieć gwarancję, że go nie wystraszę.

— To nie tak, po prostu nie chcę abyś sobie źle o mnie pomyślał. — Bardziej wydukałem niż powiedziałem.

Chłopak coś odpowiedział, ale nie pamiętam już co, ponieważ zły stan zdrowia i zmęczenie ścięły mnie do snu.

Zerwałem się gwałtownie dopiero wieczorem. Rozejrzałem się uważnie przypominając sobie powoli gdzie i dlaczego jestem.

— Co ci się stało? — Spytał Hubert odrywając wzrok od jakiejś książki. Siedział dalej obok mnie na łóżku, ale tym razem był oparty o ścianę.
Dopiero teraz tak na dobrą sprawę dostrzegłem jak dobrze umeblowany jest jego pokój. Chłopak ma dwie duże szafy, jedno dość pojemne biurko, na którym ma laptopa, a między biurkiem i jedną z szaf, szeroki parapet. Łóżko jest od razu przy ścianie na przeciwko parapetu, na którym to znajduje się ogrom roślin. Wszystko oplątane jest w artystyczny nieład złożony z sznurów lampek.
— Ja.. Po prostu się obudziłem..?
— Zerwałeś się jakbyś co najmniej miał koszmar, że ktoś wymordował ci rodzinę.. albo zabił przyjaciela. — Stwierdził z obojętnością, na co ja posłałem mu mordercze spojrzenie.
— Co czytasz?
Red, White & Royal Blue
— Nie znam, dziwnie brzmi, nie mów mi o czym to. — Hubert zaśmiał się.
— Moja mama już wróciła.. Pytała się jak się czujesz i czy chcesz coś zjeść.. — Powiedział bardzo cicho i spokojnie jakby znowu bał się, że mnie spłoszy.
— Będę się zbierał, nie będę robił ci kłopotu przecież. — Powiedziałem i od razu się podniosłem, jednak mój organizm miał inne zamiary i w moment straciłem równowagę.
— Czyli jednak idę jej powiedzieć, że chcemy herbatę i po kawałku jej ciasta. — Odłożył książkę na biurko i szybko opuścił pokój.

Coś czuję, że ta znajomość zmieni trochę moje życie.. albo nawet trochę bardzo..

------------/////////-----------------------
Jeżeli ktokolwiek jest zły, że rozdziału nie było od razu na zakończenie, obwiniajcie o to moją kuzynkę, która ciąga mnie nad jezioro!!

𝗜'𝗺 𝗻𝗼𝘁 𝗱𝗶𝗳𝗳𝗲𝗿𝗲𝗻𝘁  | DxD |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz