1.

1.7K 88 62
                                    


! Okładka zrobiona przez Wyimaginowana__ !

Przemierzałem właśnie szkolny korytarz, mając szczere nadzieje, że mój kumpel nie okaże się jakimś chamem i poczeka na mnie z papierosami na palarni. Po drodze jak zwykłe różne śmiechy i rozmowy, gwar rozmów obijający się o dość ciasne ściany. Samo zejście z czwartego piętra na sam parter nie było takie łatwe.
Ogólnie przemieszczanie w tej szkole nie było łatwe, średniej wielkości budynek w porównaniu z ogromną ilością uczniów, każdy chce się gdzieś dostać i zmieścić się w 5, 10 czy nawet 20 minutach przerwy.
W końcu po długich przepychankach miałem przed sobą drzwi do kotłowni, nim zdążyłem złapać za klamkę, drzwi same odskoczyły, a moje nozdrza spotkały się z charakterystycznym zapachem. Chłopak gestem pokazał mi abym wszedł. W pomieszczeniu panował półmrok, tyle by widzieć trochę mordę rozmówcy.
Zbiłem żółwika z Ernestem i Dominikiem, a nawet z dwoma palaczami szkoły, co odpowiadają za ciepło w budynku, którego i tak nigdy nie ma, nie było i z pewnością nie będzie.
Moje oczy zrobiły się z lekka podrażnione, kiedy to cała nasza piątka solidarnie zapaliła po papierosie.
— Słyszałeś, że ma dołączyć nowy uczeń do twojej klasy? — Rzucił nagle Dominik patrząc się na mnie.
Uniosłem z lekka brew.
— Nowy uczeń powiadasz?
— No tak! Cała moja klasa o tym już mówi! Ma być to jakiś chłopak, wieści szybko się rozchodzą, dziewczynom już mokro na samą myśl, że jakiś "świeży towar ma wjechać". — Powiedział bardzo podekscytowany.
Zaciągnąłem się dymem, głęboko myśląc o tym, jak mogło do tego dojść że takowa informacja o nowym mnie ominęła.
— Dominik, ja rozumiem że dziewczynom mokro i się ekscytują, ale ty co? Pedał czy jak, że tak się cieszysz? — Zaśmiał się Ernest, na co dostał od razu z bara.
— Dobra chłopaki ja lecę. — Rzuciłem zamyślony, zgasiłem peta o podłogę i nie czekając na ich reakcje, wyszedłem.

Byłem mocno ciekawy, dlaczego informacja o "nowym" mnie ominęła. Dlaczego nikt o tym nie gadał przy mnie?
W szkole jestem dość znany, może nie z tej dobrej strony, ale jednak — nie dzieje się tu nic, o czym ja bym nie wiedział.
A jednak..
Wszedłem do sali 202 lekko spóźniony, co nie zrobiło na nikim wrażenia. Zawsze się spóźniałem, nigdy nie krócej niż 2 minuty i nie dłużej niż 15 minut.
Wyjąłem swój jakże to zajebisty zeszyt do wszystkiego i niczego i zacząłem mazać to, co nam kazała sorka, ówcześnie zapisując tytuł na kartce "J.Polski" aby się nie pogubić w rzeczy samej między matmą, angielskim i wosem.
Przez całą lekcję słyszałem, jak dziewczyny siedzące za mną coś szepczą i śmieją się po cichu. Jestem osobą o słabej cierpliwości, którą jak coś irytuje to po prostu to wyraża, w sposób nie zawsze adekwatny bądź miły. Tak też i było tym razem, po prostu odwróciłem się gwałtownie do nich i na cały głos się wydarłem, aby ściszyły te swoje mordy, bo inaczej nie będą miały zaraz czym mówić. W klasie zapanowała cisza, dziewczyny zwiesiły łby, a nauczycielka coś odhaczyła tylko w dzienniku.
Kolejna uwaga..

Po skończonej lekcji uznałem, że zerwę się do domu albo conajmniej na picie wina w samotności na jakiejś ławce. Do domu w teorii wracać nie chciałem, bo nie było i do czego, a samo siedzenie na lekcjach przy czym 2h biegania na boisku na wf, a potem ukochana fizyka, średnio mi się uśmiechało. Dlatego postawiłem na swoim, zgarniając przy tym niespodziewanie Dominika. Ten zawsze bez problemów wychodził z zajęć, a tym razem potrzebny mi był do zakupu alkoholu.
Po jakże udanej zabawie na ławce, przyszły też i te gorsze momenty, takie jak sam fakt iż na dworzu wcale nie było upalnie, ledwie 10 stopni na plusie, a nasza dwójka w cienkich bluzach. Ale też drugą nieprzyjemnością było dwóch przemiłych panów, którzy grzecznie się przedstawili, spisali i zabrali nas w cieplejsze miejsce zwanym izba wytrzeźwień. Stamtąd następnego dnia mieli odebrać nas rodzice i cała reszta tych cyrków miała już dziać się tylko między nimi a policją. W moim przypadku rodzice to postacie fantastyczne z jakiegoś anime, więc to rodzice Dominika mnie odebrali z nim, mówiąc że ci moi wyjechali za granicę i chwilowo mieszkam z nimi.
Byłem im bardzo wdzięczny, szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy.
— Co wam strzeliło do głowy? — Powiedziała ostro czarnowłosa kobieta przed samym budynkiem.
— No mamo nigdy nie byłaś młoda?
— Nawet jeśli! To dać się tak łatwo złapać ??

Jej zimny wzrok analizował moją sylwetkę wyczekując tym razem mojej obrony. Dobrze wiedziała jak to zawsze działa. Ja mam pomysł, Dominik mi pomaga bo bez niego ani rusz, a finalnie nasza dwójka jest w dupie.
— Musicie się ogarnąć! Albo cokolwiek, bo jeszcze trochę i gadanie, że TWOI rodzice są hen daleko za mgłą gdzieś tam, gdzie chuj wie nawet światło nie dociera, przestanie działać.— Powiedziała po czym nie czekając na odpowiedź, wsiadła do samochodu i odpaliła silnik.
Posłaliśmy sobie tylko spojrzenia i wsiedliśmy również do transportu. Droga minęła w krępującej ciszy, którą o dziwo przerwała rodzicielka kumpla.
— Dobre to wino, czy co wy tam piliście innego? — Zerknęła w tylnie lusterko patrząc się na mnie. Kiwnąłem głową od niechcenia na tak, straciłem już ochotę na odzywanie się.

Kobieta wysadziła mnie przy moim "domu". Zanim wszedłem do środka zerknąłem na telefon. Było już południe prawie, a sam telefon pokazywał kilka SMS-ów od Ernesta.
Wszedłem w wiadomości.
Chłopak głównie pytał się gdzie jestem, żyje czy już bezdomni nabili mnie na pal, ale moją uwagę bardziej skupiły wiadomości mówiące, że w mojej klasie jest już ten nowy uczeń. Głównie Ernest pisał, że chłopak jest na swój sposób "i n n y". Głównie, że jest jakiś nadpobudliwy, szybko gada, zawiesza się dziwacznie.
Prychnąłem.
Dziwadło..
Ciekawe jak polecą na niego te blachary z klasy.
Przelałem swoje myśli na SMS i dokładnie taką samą treść przesłałem do swojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się jeszcze dumnie, czytając w myślach jeszcze raz treść wiadomości.
Chowam telefon do tylniej kieszeni i mój uśmieszek od razu znika.
Dom.
A raczej kilka zbitych ze sobą ścian, cegieł, cementu, desek i gwoździ.
Coś co ma przypominać dom.
Domem jest coś lub ktoś.
Coś co wywołuje u nas poczucie bezpieczeństwa, komfortu, radości, dlatego domem może być osoba. Dom to przystań spokoju, w której nie powinniśmy obawiać się niczego złego, zasypiać ze spokojem ducha, wierząc że kiedy otworzymy oczy, ten dom dalej będzie, że nie zniknie, nie pryśnie niczym czar.
To co mam przed sobą nie jest domem. To po prostu materiały budowlane połączone ze sobą, dające dach nad głową aby nie było mokro, bo nawet i ciepła to nie daje.
Westchnąłem ciężko i szybkim, zdecydowanym krokiem otworzyłem drzwi, a potem już bezszelestnie dotarłem do pokoju.

------------///////////------------------------

𝗜'𝗺 𝗻𝗼𝘁 𝗱𝗶𝗳𝗳𝗲𝗿𝗲𝗻𝘁  | DxD |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz