[07]

104 15 80
                                    

LILEHAMMER 2023

        Relacja Domena i Daniela, uległa gwałtownej zmianie. Po czasie siedmiu lat, zaczęli rozmawiać ze sobą poza dachem. Nadal nie były to częste rozmowy, bo każdy z nich miał zdecydowanie za mało czasu na własne zachcianki. Lecz gdy łapali kontakt wzrokowy, to obydwoje uśmiechali się. Za każdym razem wyglądało to jak scena idealna do filmu. Nadal nie zaczęli wymieniać się wiadomościami w telefonach, obydwoje zdecydowanie woleli siebie na żywo, a nie przez szybkę.

     — Ziema do Domena, skup się — Zajc strzelił mu palcem obok prawego ucha, gdy Prevc znów odleciał w swojej głowie — Zaraz konkurs, nie czas na Twojego chłopaczka — mruknął Timi zaciągając kombinezon na biodra.

       — Jestem skupiony w stu procentach. — mruknął Domen, wyciągając z pokrowca swój kask i gogle, które położył obok swojego plecaka. Rozejrzał się po szatni, było dziś czuć motywacje i radość od każdego z pomieszczenia, nawet od Petera, z którym najmłodszy Prevc nie rozmawiał od czasu kłótni. Cene to widział, próbował ich jakość przekonać do tego, by się pogodzili, wiedział, że to nie była zwykła kłótnia. Normalne kłótni braci odbywały się z podniesionymi głosami i z pięściami wbitymi w ścianę, lecz gęsta atmosfera znikała po kilku minutach. A w tym przypadku, problem trwał już kolejny dzień i towarzyszyła mu głucha cisza.

      — Chłopaki dajcie już spokój, nie kłóćcie się, odezwijcie się chociaż do siebie — te słowa wypłynęły z ust Cene, wczorajszej nocy gdy zaciągnął braci do swojego pokoju. Opowiedziała mu głucha cisza — Co się tak właściwie stało, o co się pokłóciliście? Mogę wam jakoś pomóc? — cisza. W pokoju było słychać latającą muchę. Peter stał oparty o ścianę, patrząc wszędzie tylko nie na nich, a Domen patrzył w stopy zaciskając usta w cienka kreskę — Błagam...powiedzcie coś...– poprosił cicho Cene, którego głos zaczął się łamać — Ja naprawdę cierpię gdy was widzę w takim stanie...— powiedział I wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Najmłodszy z tej trójki, mógłby przysiąc, że na policzkach starszego pojawiły się stróżki łez. Domem spojrzał na Petera, a on wyszedł tylko z pokoju bez słowa. Słoweniec uderzył w materac, psując pięknie pościele łóżko.

       — Gotowy? — Cene położył dłoń na ramieniu Domena, na co ten lekko się wzdrygnął. Młodszy dostrzegł na twarzy brata lekki niepokój, zagryzł wargę.

    — Tak, Cene wszystko okej? — Domen przekrzywił lekko głowę w prawo.

     — Um, jest dobrze, czemu miałoby być źle? — uśmiechnął się nerwowo, środkowy Prevc nie potrafił kłamać i wszyscy doskonale to wiedzieli. Ale zaraz miał odbyć się konkurs, Domen nie chciał psuć atmosfery więc pokiwał tylko głową i zabierając kask wyszedł z szatni, mijając Petera.

     — Powodzenia — usłyszał, gdy stał w progu.

       — I vice versa — odpowiedział Peterowi prawie niesłyszalnie. Musiał jeszcze podejść po swoje narty, które zostawił w busie. Szedł krokiem dość wolnym, nie śpieszył się, skakał jako jeden z ostatnich, dzięki świetnym wynikom w ostatnim czasie wspiął się na piąte miejsce w tabeli całego sezonu. Co zabawne, tuż nad nim, na miejscu czwartym znajdował się Daniel.

     Skręcając w stronę busa, poczuł uścisk na ramieniu, który go zabolał.

    — Nie odwracaj się. Zachowuj się normalnie — usłyszał, głos był znajomy. Poczuł wiejąca z niego grozę i nienawiść — Masz zostawić Daniela, odpierdolić się od niego.

     — Nie ma opcji, nigdy z niego nie zrezygnuje. — mruknął Prevc i poczuł dłoń na karku. Nieprzyjemne zimno, które się po nim rozeszło — Po za tym, to trochę dziecinne zachowanie. Powiedziałbyś mi to przynajmniej w oczy, Forfang — odwrócił się do niego, łapiąc za nadgarstek — Nie za bardzo obchodzi mnie to, że jesteś o niego zazdrosny. Było się starać wcześniej — Johann zmarszczył brwi i wyrwał rękę z jego uścisku.

PARADOKS - Domen Prevc × Daniel Andre TandeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz