3.

681 57 24
                                    


W końcu nadeszła przerwa po ostatniej lekcji. Oboje skierowali się do pomieszczenia, w którym musieli spędzić godzinę.
— I po cholerę dawałeś mi to gówno? — prychnął Chuuya, zaciskając palce na książkach, które niósł. Jego fryzura cały czas mierzwiona była przez delikatną, chudą dłoń. Szatyn uwielbiał się tak z nim droczyć.
— Cóż, chciałem Cię o coś spytać. — wzruszył jednym ramieniem. — Ale jeśli jesteś aż tak zdenerwowany, to nic nie powiem. — dodał szybko, poprawiając plecak na swoim ramieniu. Na jego koszulce wisiały dwie słuchawki, a z kieszeni czarnych jeansów wystawał ekran telefonu.
— Ugh. Po prostu spytaj, makrelo. — syknięcie wyrwało się z cienkich warg Nakahary. Był ciekawy. Dazai rzadko go o cokolwiek pytał. Zazwyczaj były to pytania retoryczne.
— Chciałbyś pójść ze mną na letni bal?

I cisza. Zwolnił krok, jednak się nie zatrzymał. W duszy był całkowicie zszokowany i ucieszony naraz, jednak jego twarz pozostała kamienna.
— Mhm. — mruknął pod nosem. Nagle przyspieszył. Dazai przestał nadążać.

Najwyraźniej nie chciał odpowiadać.

— No ej, czekaj. — ciemnowłosy chwycił jego wolny nadgarstek, zmuszając go do odwrócenia się i zatrzymania. Chuuya przytulił książki do swojej klatki piersiowej i stanął naprzeciwko wyższego od niego nastolatka. — Tak czy nie?
— Nie chcę o tym teraz rozmawiać. Muszę trochę pomyśleć. — wzruszył ramionami. — Poza tym, może nie chodziło mi o Ciebie. — wziął głęboki oddech i wyrwał rękę z silnego uścisku, pędem biegnąc do klasy.

Ouch. To zabolało. Dazai poczuł to na swojej skórze, chociaż zazwyczaj nie brał niczego do siebie.
Czy naprawdę Nakahara wolał kogoś innego?
Jedno było pewne. Osamu znów został obrzucony klątwą bezsenności z powodu nawracających, okropnych myśli.

A Chuuya nie chciał tak zareagować. Naprawdę tego nie chciał. Ale w jego myślach pojawiło się za dużo możliwości. Musiał je przemyśleć.

Z jednej strony bardzo tego chciał.
Ale z drugiej, musiał uważać na reputację. Bał się, że nikt nie zaakceptuje jego orientacji.
A trzecią stroną były dziewczyny, które kleiły się do Dazaia.
Nie chciał się im narzucić i zostać ofiarą plotek. Ugh.
To było dla niego naprawdę trudne.

Zasiadł na swoim miejscu. Położył książki na ławkę, od razu odchylając się do tyłu. Wyjął telefon z kieszeni swojej bluzki.
W ogóle nie zwrócił uwagi na Dazaia, który usiadł obok.
— Nie gniewaj się. — usłyszał. On nigdy nie przepraszał. Czemu tak nagle oboje zaczęli pokazywać swoje inne strony? — Dobrze wiesz, że jestem dosyć prostą osobą. Lubię proste odpowiedzi.

Tak. To prawda. Za dużo razy się o tym przekonał.

— Eh. — machnął dłonią. — To przez Ciebie tutaj wylądowałem. Ciesz się, że jeszcze nie wydrapałem Ci oczu. — burknął, bezinteresownie przeglądając różne social media. Chciał się trochę zdystansować, ale wiedział, że to dla niego za trudne.
Nadal był trochę zły na szatyna. Znał go, ale nienawidził szybkich i prostych odpowiedzi. Wolał wszystko przemyśleć.
— Też mi coś. — śmiech rozniósł się po zamkniętej sali, w której znajdowali się tylko oni oraz Ango Sakaguchi, wicedyrektor oraz nauczyciel. Był przyzwyczajony do wybryków młodych chłopców, więc ich obecność kompletnie go nie ruszała.
Dazai wetknął małe, białe słuchawki do swoich uszu, natychmiast biorąc w dłoń czarny telefon. Uwielbiał słuchać swojej własnej playlisty. Jej motywem przewodnim był.. Chuuya. Dokładnie on.
Kochał kojarzyć sobie wszystkie utwory z niby nic nieznaczącym chłopakiem z klasy.
— Co słuchasz? — podniosły ton przeniósł go z powrotem do rzeczywistości. Wyjął jedną z słuchawek, od razu poprawiając się na krześle.
— Arctic Monkeys. — wzruszył ramionami, przechylając głowę. Jego wzrok skierowany był idealnie na bladą twarz rudowłosego. Zauważył sposób, w jaki się uśmiechał. — Chcesz posłuchać razem? — zaproponował, wskazując dłonią na małe, białe urządzenie. Nigdy nie sądził, że będzie mógł posłuchać tej specjalnej playlisty właśnie z nim.

A jednak. Szkolny kozioł potrafił robić cuda.

Po godzinie oboje zostali wypuszczeni do swoich dormitoriów. Czas razem spędzony minął im bardzo szybko i przyjemnie, co zdecydowanie było czymś nowym.
— Następnym razem mnie tak nie zaczepiaj. — mruknął Chuuya, opierając się o marmurową ścianę. Obserwował jak szatyn znika za dębowymi drzwiami, podśmiechując pod nosem na jego uwagę.
Zwiesił głowę w dół, wchodząc do swojego pokoju. Kochał spędzać z nim czas, chociaż nigdy tego nie pokazywał. Pisanie wierszy pozwalało mu przelać wszystkie emocje na papier, aby później nie musieć się z nimi bić.
Ale na co to było? I tak z dnia na dzień robił się coraz bardziej zazdrosny, a wewnętrzne uczucia chciały wyrwać się na zewnątrz.
— Jestem idiotą.. — szepnął sam do siebie, zsuwając się plecami w dół, aż do podłogi. Oparł głowę o ścianę, odkładając książki na panele podłogowe. Wyjął z małej sterty swój notatnik, w którym miał zapisane wszystkie swoje wiersze. Przytulił przedmiot do swojej klatki piersiowej, podkurczając nogi. Przymknął powieki i odetchnął cicho, próbując w końcu uporządkować swoje myśli.
Cholernie chciał mu powiedzieć, że chce pójść z nim na letni bal. Chciał.
Jednak wiedział, że zostałby obrzucony plotkami i śmiechem ze strony rówieśników.
Albo nawet byłoby to podwójne, jeśli zaproszenie okazałoby się fałszywe i.. dla żartu.

Ale nie, stop. Nie tego chciał. Czuł, że zaproszenie było szczere.
Wiedział również, że Dazai również miałby przez to problemy społeczne. Nie chciał psuć mu życia.
Ugh. To był trudny wybór. Taki, nad którym Chuuya postanowił już nie myśleć. Chciał mieć kilka dni dla siebie.
W końcu bal był dopiero za tydzień.

Podniósł się z lekko ocieplonej podłogi, natychmiast pędząc do swojej sypialni. Ściągnął z siebie swój szkolny strój, rzucając go na krzesło przy drewnianym biurku. Z małej komody wyjął pierwsze lepsze dresy oraz czerwoną bluzę, którą uwielbiał nosić.
Kochał nosić za duże ubrania. Miał kompleksy. Był naprawdę wychudzony, jednak wolał się głodzić. Jadł może jeden posiłek dziennie, zazwyczaj mało kaloryczny. Podczas szkolnych przerw jadł tylko jedno jabłko.
Na nic więcej sam nie mógł sobie pozwolić.

Nikt nic o tym nie mówił, jakby nikogo to nie interesowało. Nie wiedział jednak, że od jakiegoś czasu Dazai codziennie obserwował jego posiłki, jego sylwetkę oraz zachowania w szatni, tuż przed wychowaniem fizycznym. Osamu wiedział, a przynajmniej domyślał się, że chłopak miał problemy i zaburzenia.

Bał się jakkolwiek rozbierać. Miał mnóstwo blizn, wystających kości i rozstępów. Gdy tylko mógł, zamykał się w łazience i przebierał w odosobnieniu, bez strachu, że ktokolwiek go zobaczy. Rzadko ubierał rzeczy, które odkrywały jego skórę. Gdy było ciepło, nosił przewiewne ciuchy, aby się nie spocić.

Opadł plecami na łóżko, od razu zatapiając się w miękkim materiale. Na dworze świeciło słońce, jednak Chuuya czuł się senny. Miał ochotę przytulić głowę do poduszki i zasnąć, jednak miał do zrobienia zaległą pracę pisemną. Pisał ją z Dazaiem, lecz on, w przeciwieństwie do niego, zdążył już napisać swoją część.
— Zrobię to jutro.. — szepnął sam do siebie, przewracając się na drugi bok. Przysunął sobie poduszkę pod głowę, od razu się do niej przytulając. Z jego ust wydobyło się ciche ziewnięcie, a oczy zaczęły kleić.
Po raz kolejny prokrastynował. Był wymęczony szkołą i wszystkim, co go tam spotykało. Musiał odpocząć choć na chwilę. Chciał uciec, schować się lub zapaść pod ziemię.

W końcu mógł zasnąć i oddalić się od problemów, które ciągle go goniły.

Dokładnie po przeminięciu siódmej godziny jego snu, piorun uderzył w bursę, wyłączając prąd i roznosząc po budynku nieprzyjemny dźwięk. Dźwięk ten zdołał obudzić Chuuyę, który właśnie kończył swoją drzemkę. Spadł długo, na dworze zdążyło zrobić się już dosyć ciemno.
Miał pecha. Nienawidził burzy. Strasznie bał się piorunów i grzmotów, przez co dosyć często posiadał ataki paniki. Wstydził się tego.
— Cholera. — warknął sam do siebie, od razu zeskakując z wygodnego łóżka. Nie miał ochoty się przebierać.
Poprawił swoje rozczochrane włosy i wybiegł z sypialni, od razu kierując się do dębowych drzwi. Z jego oczu ciekły łzy, a serce biło okropnie szybko. Kolejny atak paniki, przy kolejnej burzy.
Świetnie.
Otworzył wcześniej zamknięte na klucz drzwi, po czym wyszedł chwiejnym krokiem na korytarz. Drzwi samoistnie się za nim zatrzasnęły, a on podskoczył w miejscu. Dźwięk trzaśnięcia skolidował się z grzmotem, który wywołał u niego jeszcze większą panikę. Zazwyczaj w trakcie burz spał, lecz tym razem mu się nie poszczęściło. Zaczął więc walić w drzwi od pokoju szatyna, który mieszkał obok, próbując dostać się do środka.

Naprawdę potrzebował wtedy kogoś obok. Tym kimś był Dazai.
Wiedział, że mógł na nim polegać.

. . .

YOUTH. // highschool soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz