Zacisnął dłonie w pięści, uciekając do najbliższej łazienki. Był pewien, że połowa zebranych go widziała i zaczęła się nabijać.
Ale wtedy go to nie obchodziło.
Zamknął się w pierwszej lepszej kabinie i zsunął plecami po marmurowej ścianie. Podkulił nogi i przytulił do nich swoją twarz, ukrywając łzy, które spływały jak wodospad. Obiecał sobie, że się nie przywiąże. Obiecał sobie trzymać dystans.
Wmawiał sobie, że się nie zakochał, a to wszystko to nieporozumienie.Ale to nie wyszło. Przecież właśnie płakał samotnie z powodu miłości. Nienawidził tego uczucia. Po śmierci swojej rodziny obiecał sobie, że nigdy tego nie poczuje. Że będzie wredny, chłodny i zdystansowany. Przez pierwszy rok liceum mu się to udawało. W klasie drugiej zaczął przejmować się każdym wyzwiskiem.
A w klasie trzeciej zakochał się po uszy, tylko po to, aby znowu zostać wystawionym. Bolało. Bolało jak cholera. Pamiętał wcześniejszy wieczór. Dazai obiecywał.
I swoje obietnice złamał.
— Ty.. dupku.. — szlochał. Łamiące się krzyki znikały w łazienkowych ścianach, nie wypuszczając ich za drzwi. A nawet jeśli, to muzyka wszystko zagłuszała.
Jego oczy przybrały czerwony kolor, a jego policzki stały się wilgotne. Ciągle pociągał nosem, wbijając paznokcie w swoją skórę. Żałował, że tam przyszedł. Żałował, że w ogóle zgodził się zostać "partnerem" Dazaia.
— Heather, daj mi chwilę, dobrze? Muszę się ogarnąć. — śmiech zabrzęczał poza kabiną. Dazai wszedł do łazienki.
Chuuya nie mógł więc wyjść.
Przykrył swoje usta, wiedząc, że jeśli wyda z siebie jakikolwiek dźwięk, zostanie usłyszany. A on, tak bardzo jak chciał uderzyć chłopaka, wiedział, że ignorowanie i odpuszczenie to jedyna dobra droga do zakończenia wewnętrznej żałoby.
— Ugh, nawet nie przyszedł. Specjalnie ode mnie nie odbiera. — pomruk wydobył się z cienkich ust. Osamu oparł się o umywalkę, gładząc palcami swoje czoło. Wpatrywał się bez celu w podłogę, jakby próbując się uspokoić.
Za to niższy chłopak miał ochotę krzyczeć. Łzy jeszcze bardziej spływały po jego policzkach, a on odchylił głowę i oparł ją o ścianę. Cały czas trzymał rękę przy swoich ustach.
Oczywiście, na nic się to zdało.
Dazai zmarszczył brwi, przypatrując się dolnej szparze w drzwiach. Skądś znał buty, które twardo opierały się o kafelki.
— Chuuya? — uniósł brew, przybliżając się do zamkniętej kabiny. To musiał być on. Nikt w szkole nie nosił tak unikalnych butów. Były nawet podpisane. Nakahara zawsze podpisywał swoje ubrania. Na metkach, spodach lub wolnych miejscach. To był już jego zwyczaj. — Proszę, odezwij się. Ja.. przepraszam, że musiałeś tego słuchać. Źle Cię o-
— Zamknij się! — krzyk rozniósł się po całej łazience, w której byli tylko oni. Rudowłosy wstał, od razu otwierając drzwi. Zacisnął dłonie w pięści, warcząc pod nosem. Z jego opuchniętych oczu nadal wylewały się słone łzy. Krztusił się nimi.
— Co się-
Dazai od razu został odepchnięty. Chuuya wyszturmował z łazienki, próbując uciec jak najdalej od osoby, która tak bardzo go skrzywdziła. Nie czuł fizycznego bólu ani poluźniających się opatrunków.
Czuł tylko psychiczne cierpienie.
Oczywiście, Osamu pobiegł za nim. Oboje zrobili widowisko na parkiecie, a Heather była zdziwiona całym widokiem.
Rudzielec przecisnął się przez tłum, dobiegając do drzwi prowadzących na boisko. Użył całej swojej siły aby je otworzyć, po czym wybiegł prosto na chłodny deszcz. Może i nie lubił deszczu, ale tym razem pogoda dodała mu jakiegoś dziwnego uczucia. Poczuł się jeszcze pewniej. Wiedział, że będzie musiał pogadać z tym dupkiem.
— Chuuya! Zaczekaj, proszę! — usłyszał nawoływanie. Ciemnowłosy również znalazł się na dworze, sapiąc przez brak tchu. Gdy tylko podbiegł do niższego chłopaka, głos zaczął mu się łamać. Zapomniał o wszystkim, co chciał powiedzieć, gdy przyjrzał się bladej, zdruzgotanej twarzy.
— Jesteś z siebie zadowolony?!
Cisza. Dazai spuścił głowę w dół.
— No gadaj, do cholery! Obiecałeś, że Heather to tylko żart. A przecież wiem, co teraz widziałem!
— To nie tak. — zaczął. — Myślałem, że nie przyjdziesz i chciałem być dla niej tylko miły.. bałem się, że mnie wystawiłeś-
— Ty się bałeś?! TY!? Dobre sobie!
— Chuuya, wysłuchaj mnie. — próbował wziąć dłonie chłopaka w swoje, lecz został uderzony. Wydał z siebie cichy pomruk, biorąc głęboki oddech. — Dzisiaj chciałem tylko udawać, że wszystko jest okej. Miałem jej powiedzieć, co o tym wszystkim myślę, ale ona.. ona po prostu jest nadal we mnie wpatrzona. — przyznał, bawiąc się swoimi palcami. Obserwował reakcję rudowłosego, który nawet nie raczył otrzeć swoich łez.
— Oh tak. Bo skoro ona Cię kocha, to Ty nie możesz jej skrzywdzić. Znam tą gadkę. — warknął Nakahara. — Jeśli masz zamiar dalej mnie okłamywać, to wypierdalaj z mojego życia. — pokręcił głową i zaczął chodzić w kółko, śmiejąc się ironicznie pod nosem. — No tak. Wiem co powiesz. To przecież tylko głupia sytuacja w szkole średniej, zapomnisz o tym.
— Ja nie-
— Tak, zdecydowanie! Na pewno zapomnę o osobie, która znaczyła dla mnie więcej niż cały świat, do kurwy! Na pewno zapomnę o tym, że zmieniłem całego siebie, tylko po to, aby ta jedna osoba mnie zauważyła! I nie dostałem, kurwa, nic! Żadnego "dziękuję"! Żadnego "Przepraszam"! — krzyknął łamiącym się głosem. — I dlatego, kurwa, w końcu się odważę to powiedzieć. Kochałem Cię, do cholery! — kolejny krzyk rozniósł się po boisku, a chłopak odwrócił się w stronę zszokowanego szatyna, podchodząc bliżej. — Ale teraz powiem Ci jedno. Nienawidzę Cię. Przyprawiasz mnie o mdłości. — syknął, cicho prychając. Zrobił dwa kroki w tył, po czym skierował się w stronę budynku szkoły. Chciał po prostu być już w domu, z dala od całego zamieszania.
CZYTASZ
YOUTH. // highschool soukoku
FanfictionKlasa 3-B. Wakacje. Nadchodzące ciepło i przerwa od szkoły. Dwójka chłopców, których nienawiść jest motywem szczerej przyjaźni, w końcu postanawia zbliżyć się do siebie, a to wszystko przez jeden, szkolny bal. >Książka jest krótka, zaliczam ją ba...