...
Pięć godzin później, dokładnie o siódmej rano, Dazai cudem się wybudził. Był operowany przez jakiś czas, aby zapewnić całkowitą stabilność zdrowotną. Oczywiście stracił wiele krwi, więc był skazany na dłuższy pobyt w pobliskim szpitalu. Był to cud. Miał kilkanaście procent na przeżycie, a jednak się udało. Był wielce zaskoczony tym, że przeżył, jednak odrzucił wszystkie pytania, gdy obok siebie zobaczył śpiącego nastolatka z podkrążonymi oczami.
Chuuya zasnął na siedząco, opierając głowę o miękki materac. Był po ostrym płaczu, więc miał również opuchnięte powieki.
Szatyn uniósł swoją zmęczoną dłoń w górę, przenosząc ją na rude włosy, które znajdowały się tuż obok jego brzucha. Zaczął przeplatać pomarańczowe kosmyki między swoimi palcami, uśmiechając się słabo.
— No tak, przecież powiedziałeś, że nieważne co, i tak mnie uratujesz. — szepnął cicho, lekko się śmiejąc. Był obolały i zmęczony, a jego organizm potrzebował się zrehabilitować. Musiał również wyleczyć się z tymczasowego kaszlu, który spowodowany był podtopieniem.W duszy przysiągł sobie, że zacznie się leczyć. Że zrobi to dla tego krasnala, który tak bardzo namieszał mu w życiu, oczywiście pozytywnie. Pójdzie na terapię, przestanie z samobójstwem. Przestanie z samolubnym zachowaniem i wyleczy się całkowitej traumy.
To był czas na porzucenie tych złych rzeczy. Musiał w końcu dorosnąć i zostawić to za sobą, bez potrzeby patrzenia w tył. Sam innym to proponował.
A teraz był czas na niego.
Zrozumiał, że takie coś nigdzie go nie zaprowadzi. Przeniesie ból na kogoś innego, bez świadomości swojego czynu.
Aczkolwiek on dostał drugą szansę. I zamierzał wykorzystać ją aż do końca.— Ugh.. — mruknął budzący się nastolatek. Wciąż miał zamknięte oczy. Gdy poczuł rękę w swoich włosach, po prostu warknął. Przez całą noc miał zapewnioną opiekę od dwóch nauczycieli, więc powoli miał dość. — Niech mnie pan zostawi..
— Pan?
Gdy do jego uszu dotarł lekko ochrypnięty, zmęczony głos, od razu podniósł głowę z materacu. Rozchylił usta w szoku, przez chwilę wpatrując się w leżącego szatyna.
— Dazai! — zawołał, rzucając się z ramionami na chłopaka. Uważał na jego rany. Nie chciał sprawić mu bólu, skoro i tak dużo już przeszedł. — Ty cholerny debilu. Jesteś idiotą. Nie rób tego więcej. — mruknął przez zaciśnięte zęby, jakby starając się ukryć łzy szczęścia. Nie chciał też płakać, aby nie zamęczać go swoim łkaniem i narzekaniem na tą całą sytuację. Cały gniew i tak wylał na wicedyrektora i wychowawcę, opowiadając o wszystkich odczuciach związanych z Dazaiem. Wtedy też zadeklarował, że będzie pilnował chłopaka i wspierał go w całej psychologicznej przygodzie.
Przecież w jakimś sensie mu to obiecał.
— Już nie będę. Obiecuję, że będę chodził do psychologa. — usłyszał głos obok swojego prawego ucha, a wokół jego pleców oplotły się ramiona.
— Przestraszyłeś mnie, cholero. — szepnął, wtulając się bardziej w ramię chłopaka. — Więc nawet nie myśl, że wrócę do swojego pokoju. Będę z tobą cały czas, idioto.
— Tylko potem nie narzekaj, że szpitalne łóżko jest twarde. — Dazai zaśmiał się delikatnie, nie nadwyrężając swoich płuc i klatki piersiowej. Odetchnął z ulgą, widząc, jak rudowłosy ponownie zaczyna odnosić się do niego żartobliwie. Bał się, że znów straumatyzuje chłopaka, tak jak to zrobił w klasie pierwszej. Nadal żałował. Był wtedy dziecinnym nastolatkiem, który dopiero co wchodził w dorosłe życie. A teraz dorosnął. Nie mógł przed wszystkim uciekać, tak jak wtedy, gdy był dzieckiem.
Chuuya przysunął się bliżej, jedną ręką podnosząc kołdrę, aby przykryć ich obydwu. Uśmiechnął się w zagłębienie bladej szyi, śmiejąc się, że ich karnacja wygląda teraz tak samo. Chciał zrobić wszystko, aby utrzymać szatyna w dobrym humorze. Obiecał sobie, że nie opuści go podczas tej ważnej wyprawy. Kochał go. Kochał go całym sercem i mógł to chyba w końcu przyznać.
Fakt, miał pojęcie o zauroczeniu i licealnej miłości. Sam doskonale o tym wiedział, ale czuł, że to coś więcej. Ta, to też każdy mówił.
Ale to naprawdę było coś całkiem innego. Mogli się ze sobą kłócić, ale tak szczerze byli swoimi bratnimi duszami. Nawet jakby związek nie wyszedł, byliby przyjaciółmi. Oboje przeszli przez traumę, która zniszczyła ich wizję świata, lecz byli gotowi to naprawić. Nakahara porzucił swoje wspomnienia i dorósł do przezwyciężenia tej traumy, podczas gdy Osamu dopiero zaczynał swoją prawdziwą walkę. Przestał uciekać i ukrywać przeszłość za kurtyną umysłową, był gotowy na ruszenie naprzód. Ich przeżycia pozwoliły im znaleźć tą cząstkę siebie, którą mogli przemienić na jeszcze lepszą. Wzajemne wsparcie bardzo im się przydawało. Było wręcz potrzebne do wspólnej kontynuacji tej krętej drogi, jaką było życie.I tak oboje leżeli ze sobą przez większość tamtego dnia. Resztę dni spędzili np. grając w planszówki, albo rozmawiając o przeszłości. Dazai w międzyczasie rozmawiał z psychologiem, który przychodził do jego sali. Czasami Chuuya musiał być wyprowadzany za drzwi, aczkolwiek Dazai wolał, gdy był w jego towarzystwie. Nie chciał mieć żadnych sekretów i mówić całą prawdę. Chciał, aby ta zła przeszłość w końcu zniknęła.
Po wypisaniu ze szpitala, oboje wrócili do swojego codziennego życia. Oboje każdego dnia wybierali się na spacer wokół szkoły, po czym wracali do gabinetu psychologa, aby porozmawiać. Chuuya dostał szansę do wspierania i nie zamierzał jej zaprzepaścić. Po jakimś czasie nawet przeniósł się do dormitorium chłopaka, chociaż zazwyczaj było to zabronione. Dostał pozwolenie od wicedyrektora, więc w swoim pokoju zostawił tylko rzeczy, których na co dzień nie używał. Był zadowolony, że mógł się nim opiekować, choć to Osamu opiekował się nim na początku. Przy okazji, Nakahara również dostał propozycję rozmowy o swoich głodówkach i problemach z ciałem. Zgodził się, aby też zapomnieć o tej części swojego życia.
Gdy nadeszła pora letnich wakacji, ich wizyty u psychologa się zmieniły. Były one co tydzień, co pozwalało im na różne spotkania i wybryki w trakcie przerwy od szkoły. Jeździli wspólnie na rowerach, chodzili na lody, do kina, a nawet uczyli się jazdy na rolkach. Chuuya skończył ze zdartymi kolanami, a Dazai z siniakami na udach. Wychodzili również nad pobliskie jezioro, na nocne spacery albo urządzali sobie wieczory filmowe. Spędzali ze sobą każdy dzień i nie potrafili się rozdzielić. Kiedy wybrali się na zakupy, oboje ze sobą szli, nikt się nie rozdzielał. Oboje wybierali sobie nawzajem ubrania, czasami robiąc z tego śmieszne zestawy. Chodzili na pobliskie festyny i wsiadali na kolejki dla małych dzieci. W wolnym czasie razem odpoczywali, przytulając się i rozmawiając o niczym. O, no i oczywiście kłócąc się dla żartów o jakąś głupotę. Właśnie takie lato im się należało. Bez stresu. Spędzone razem. Bez bolesnych wspomnień. Idealne.
Sama terapia szła coraz lepiej. Dazai dalej nosił swoje bandaże, jednak robił to z powodów wizerunkowych, a nie personalnych. W międzyczasie chłopcy byli odwiedzani przez nauczycieli i spędzali z nimi kilka dni. Byli zabierani na pizzę, na karaoke, a nawet na lekkie imprezy. W nagrodę za dobre sprawowanie dostawali żelki, które i tak potrafili zjeść w jedną noc. Rzadko spali. Najczęściej po prostu rozmawiali o wszystkim i o niczym, słuchając jednej, wspólnej playlisty, którą sami sobie zrobili. Były na niej ich ulubione kawałki.
Wychodzili też na łąkę lub dach aby obserwować spadające gwiazdy. Chuuya skupiał się na tym, obiecując, że w przyszłym roku będzie słuchał na lekcjach astronomii.
Powrócili do bycia sobą, bez zmuszania swojego charakteru do nagłej zmiany. Cieszyli się, że zdołali przezwyciężyć te ciemne czasy w swoim życiu. Bez wzajemnego wsparcia nie udałoby się im tego zrobić. I nawet gdy się kłócili, ich gniew na siebie nie trwał długo. Każdy w swoich relacjach przeżywał i będzie przeżywać kłótnie, taka już naturalna kolej rzeczy.
Te dwie bratnie dusze połączone były niewidzialną, czerwoną nitką, która opleciona była wokół ich palców. Nie widzieli jej, ale czuli ją duchowo. Czas spędzony razem bardzo na nich wpłynął. Ich koledzy byli dumni z ich szczęścia. Plotki zniknęły, a naśmiewanie się zostało kategorycznie zabronione. Oczywiście, nowy rok szkolny zamierzał być dla nich piekłem, ale byli przekonani, że dadzą sobie radę.
Został im ostatni wspólny rok, ale Dazai i Chuuya nie zamierzali się rozstawać. Mieli plan zamieszkać razem w małym mieszkaniu i pójść na te same studia. Planowali też spróbować swoich sił w różnych pracach. Mieli duże ambicje, jednak patrząc na ich zaangażowanie, były one możliwe do spełnienia. Nie wyglądali, jakby mieli się szybko rozejść.
Takich bratnich dusz rozłączyć się nie da. Za żadne, cholerne, skarby.A najważniejsze w tym całym chaosie było to, że mieli siebie.
I nie zamierzali nigdy siebie opuścić, wiernie trwając przy sobie nawet w najcięższych momentach. Dokładnie to sobie obiecali, gdy wchodzili dopiero w swój związek. Ich relacja zakwitła, a to wszystko za pomocą zaufania, zaangażowania i wzajemnego wsparcia, jakie w sobie trzymali.
. . .
// Dziękuję za przeczytanie, dużo to dla mnie znaczy :') do zobaczenia w następnym dziele<3
CZYTASZ
YOUTH. // highschool soukoku
Fiksi PenggemarKlasa 3-B. Wakacje. Nadchodzące ciepło i przerwa od szkoły. Dwójka chłopców, których nienawiść jest motywem szczerej przyjaźni, w końcu postanawia zbliżyć się do siebie, a to wszystko przez jeden, szkolny bal. >Książka jest krótka, zaliczam ją ba...