Nadia szybkim krokiem przemierzyła ostatnie 100 metrów dzielące ją od domu i szybkim ruchem otworzyła drzwi wejściowe. Zmęczona po całym dniu pracy postawiła torbę na podłodze i podbiegła do sofy. Rozłożyła się na niej i wzięła głęboki wdech. Nie zdążyła wypuścić powietrza z płuc, gdy rozległ się dzwonek telefonu. Zmarnowana wstała z kanapy i wygrzebała z torebki telefon, a jej oczom ukazało się zdjęcie Marka.
- Dopiero wróciłam, nie chcę słyszeć żadnych nowinek, choćby były najlepsze!
- Nie o to chodzi. Dzwonię, żeby zaprosić Cię na kolację, ale z Twojego głosu wnioskuję, że chyba zamówię po drodze jakąś pizzę i wpadnę...? - Nadia nie wiedziała, czy ma ochotę na spotkanie z kimkolwiek, ale po chwili uznała, że zdąży wziąć prysznic i z pewnością nabierze sił.
- Dobra, ale nie śpiesz się. - Zakończyła połączenie i skierowała się z powrotem w stronę sofy, żeby zrobić drugie podejście do chwili odpoczynku. Niestety nie cieszyła się nią długo, bo poczuła, że obiad, a raczej skromny lunch, sprzeciwiał się trawieniu i postanowił wrócić drogą, którą się w niej znalazł...
---
Ula stała przed lustrem i oglądała swoje odbicie. Myślami cofnęła się o ponad 10 lat, do czasów, gdy nie obchodziło ją zupełnie to, jak wygląda, ubrania były po prostu okryciem wierzchnim, niczym więcej. Głośno westchnęła, ale po chwili na jej twarzy zagościł uśmiech. Wpadła na ge-nial-ny pomysł! Zerknęła kątem oka w stronę łóżeczka Antosia i upewniwszy się, że śpi, poszła do łazienki w celu przeszukania szafki, w której trzymała wszystkie kosmetyki i akcesoria do włosów - zarówno swoje, jak i Julki, która notorycznie gubiła gumki do włosów. Na widok różowych frotek, z których córka nie korzystała już od kilku miesięcy, Ula uśmiechnęła się delikatnie, po czym zaczęła grzebać w starej kosmetyczce. Jest! Można przystąpić do dzieła. Ula Cieplak, melduję się. Spojrzała w lustro i kiwnęła głową sama do siebie. Wróciła do sypialni i wysłała Ani SMSAa: "śpisz? potrzebuję pomocy z włosami". Po piętnastu minutach i kilku SMSach Ania napisała, że czeka pod drzwiami z całym "asortymentem". Ula uruchomiła elektroniczną nianię i zeszła do salonu, który zmienił się w salon fryzjerski. Ania miała talent, którego nie przekładała na pracę zawodową, ale od dawna to ona zajmowała się fryzurą Uli. Tym razem musiała być bardzo ostrożna, żeby nie popełnić żadnego błędu.
----
- Jestem!!! Nadia? Śpisz? - Marek użył swoich zapasowych kluczy i wszedł do mieszkania dziewczyny z pizzą, która ograniczyła mu swobodę ruchów na tyle, że musiał wejść do kuchni w butach. Skoro Nadia nie wyskoczyła jeszcze z pretensjami, że znowu będzie po nim sprzątać, to znaczy, że albo śpi, albo jest w wannie. I śpi.
- Już jesteś? Chyba zasnęłam w wannie... - usłyszał zza drzwi i uśmiechnął się pod nosem. Znali się tak krótko, a tak dobrze ją znał. Szybko pozbył się butów w korytarzu i ruszył w poszukiwaniu talerzy i sztućców. Zanim zdążył nakryć do stołu, Nadia wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem, z mokrymi włosami, z których sączyłi się pojedyncze krople i podeszła do niego. Zanim zdążył do niej podejść, ręcznik znalazł się na podłodze...
----
Udało się! Zegarek na ręce Uli wskazywał na północ, a ona właśnie skończyła przygotowania do jutrzejszego spotkania z mężem podczas zebrania w konferencyjnej. Z zawiniętą na wałki grzywką i uśmiechem od ucha do ucha Dobrzańska vel Cieplak wysłała ostatnią wiadomość do przyjaciółki pełną buziaków i ułożyła się w łóżku. W łóżku, które nie tak dawno dzieliła z Markiem. Z Markiem, który ją kochał i który śpieszył do niej, gdy tylko mógł wyjść z pracy. Z pracy, która sprawiła, że zaczął ją okłamywać - teoretycznie, by ją chronić - a potem z pracy, która sprawiła, że znowu mogli się codziennie widywać. Ula przypomniała sobie, że nie wzięła tabletek i wyjęła je z szafki nocnej. Obejrzała pudełeczko i pomyślała, że być może za kilka miesięcy będzie mogła zasypiać normalnie, bez leków. Być może uda jej się uregulować swój nastrój i nie nosić w sercu tyle smutku...
---
- Jesteś cudowna. - Marek pocałował Nadię w czoło i przymknął jej powieki swoją dłonią. Kochanka bez słowa poddała się jego pieszczocie i pozwoliła, żeby wstał. Była bardzo głodna, ale nie wiedziała, czy jest w stanie coś przełknąć. Było już zdecydowanie za późno na to, żeby za nudności obwiniać ciążą. Niebawem miała rodzić, a jej córeczka rzadko dawała o sobie znać, więc z pewnością to nie ona powodowała, że jej żołądek płatał jej figle. Położyła rękę na brzuchu i poczekała, aż poczuje kopnięcie. Rozchyliła lekko powieki i zaczęła przyglądać się Markowi. Po chwili zaczęła chichotać, bo taniec zadowolonego kochanka, choć bardzo seksowny, nie należał do wybitnych. Zwłaszcza, gdy uderzył biodrem o blat i zaklął pod nosem. Jeszcze kilka miesięcy temu nie byłaby w stanie uwierzyć, że ktoś taki jak Marek Dobrowolski, może dać jej tyle radości...
CZYTASZ
180 stopni
ChickLitŻycie Uli, Marka i ich dzieci już wkrótce odmieni się o 180 stopni. Nic nie będzie takie, jakim się wydaje...