Rozdział 1. cz.4.

328 6 1
                                    


Słoneczny, piękny poranek. Niebo zdaje się uśmiechać do mnie zachęcająco. Antoś śpi z uśmiechem na twarzy. Julka i Kuba właśnie skończyli się kłócić o to, kto bardziej kocha mamę. Remis. A kiedyś do salonu wszedłby Marek i zakończył spór słowami: "To ja kocham mamę najbardziej, bo najdłużej".  - Ula głośno wzdychając odłożyła pamiętnik na stolik w salonie. Za chwilę miała wyruszać do pracy. Potrzebowała rano dodatkowej godziny na przygotowanie się, bo szykował się prawdziwy maraton - od 10 do 16 kolejno spotkanie z Markiem Dobrowolskim, z Markiem, Violettą, potem spotkanie z dwoma Markami, a na końcu zebranie z pracownikami. W rzeczywistości musiała pobyć trochę w ciszy i samotności, której ostatnio jej brakowało. Bez dzieci, bez Ani, bez Mark...ów. No i przed nią liczne komentarze dotyczące jej nowej-starej grzywki. A właśnie! Konieczna będzie wizyta w bufecie Eli!

***

- Dzień dobry! Konferencyjna już gotowa, zaparzyć Panu kawę? - Marek nie zdążył wyjść z windy, gdy Daniel zaatakował go swoją uprzejmością. Spojrzał na niego pytająco, gdy o mało co nie oberwał drzwiami. Angelica wybiegła z konferencyjnej z kwiatami i zszokowana spojrzała na niego.

- Uniósł brew i usłyszał - Już Pan jest?! - Nie spodziewał się takiego przywitania, choć mogli bardziej się postarać - jakiś czerwony dywan, te sprawy. Wszystko to zawdzięczał zapewne Lucynie, która pospieszyła rozpowiedzieć wszystkim, że wkrótce zostanie prezesem firmy. Jacy oni wszyscy byli naiwni. Wystarczy kilka plotek, żeby witano go jak bohatera. Szkoda, że nie wiedzieli, jakie ma wobec nich plany. Otoczony wianuszkiem adoratorów wszedł do konferencyjnej i z grubsza przejrzał teczkę z dokumentami, którą przyniósł z domu. Znał na pamięć treść umów, które sporządził w nocy, ale musiał się upewnić, czy wszystko ze sobą wziął. Przerwała mu wiadomość od Nadii: "Daj znać po. Dzięki za wczoraj :)". Zawahał się, czy odpisać od razu, ale uznał, że nie ma nic lepszego do roboty.

- Ja również :) Jak się czujesz?

- Lepiej. Wpadniesz wieczorem?

- To zaproszenie czy chcesz mieć wolną chatę?

- Ani to, ani to. Nie wiem, czy szykować kolację dla siebie, czy uwzględnić Twoją obecność przy zakupach.

- Jak zawsze niedostępna. To w Tobie... lubię :) Będę. Kup mi coś :)

- Ok. Dowal im!

Uśmiechnął się na widok ostatniej wiadomości i odłożył wyciszony telefon obok dokumentów. Zapowiadał się bardzo dobry dzień.

***

Poirytowana i zasmucona sytuacją sprzed chwili Beata usiłowała posegregować swoje koszulki według kolorów, gdy do pokoju, jak zwykle bez pukania, wszedł Jasiek.

- Co się stało? Słyszałem krzyk, ale brałem prysznic...

- Tata mnie wkurzył. Najpierw robił mi wyrzuty, że wracam za późno, a potem okazało się, że znowu nie pamiętał, co się wczoraj działo.

- Przecież wczoraj przygotowałaś im kolację. Nic nie pamiętał? - Jasiek nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jego ojciec może cierpieć na jakąkolwiek chorobę, no poza problemami z sercem, ale w ostatnich latach nie dawały o sobie znać.

- Nie. Zaczął się ze mną kłócić, wypominać mi, że nie sypiam w domu, potem nie chciał uwierzyć, że mówię prawdę... Wkurzył mnie, ale nie chcę nawet myśleć, że on może niedługo przestać nas rozpoznawać! - Beatka ze stanu irytacji wpadła w ogromny smutek, który podkreśliły łzy w jej oczach i ton rozpaczy. Głos jej się złamał. Jasiek popatrzył na nią, po czym ją przytulił. Musieli porozmawiać z Alą.

***

Ula z zamkniętymi oczami czekała na otworzenie się drzwi windy. Z jednej strony chciała mieć za sobą reakcję ludzi, z drugiej chciała cofnąć czas i nie robić znowu grzywki. Nie było w tym próżności. Po prostu czuła, że będzie obiektem plotek. Wjechała na swoje piętro, drzwi się otworzyły i zobaczyła... Marka. Dobrowolskiego.

- Ula! Jak Ty pięknie wyglądasz! - Marek był pod wrażeniem. Ula była według niego była bardzo atrakcyjną kobietą, ale teraz nie mógł wyjść z podziwu. Miała na sobie niebieską obcisłą sukienkę w kropki, która podkreślała jej talię i dekolt, do tego srebrny naszyjnik z bardzo subtelnym kształtem przypominającym literę "U", długie kolczyki i GRZYWKĘ! Tak, to była ta zmiana. Zmieniła fryzurę! - Wow! Naprawdę... wow!

- Dz... dziękuję. Długo czekasz?

- Nie. To znaczy - tak. Ale to dlatego, że lubię przychodzić wcześniej, sama wiesz. - Marek objął Ulę ramieniem i skierował ich do konferencyjnej. Zrezygnował z wizyty w bufecie. Nie mógł zmarnować takiej okazji, żeby porozmawiać z Dobrzańską przed przybyciem Marka. - Skąd ta zmiana? Czyżbyś rozpoczynała nowy etap życia?

Ula zauważyła błysk w jego oku i nieświadomie zrobiła smutną minę. A raczej na jej twarzy pojawił się grymas. Czy naprawdę rozpoczynała nowy etap w życiu?


180 stopniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz