//11//

115 8 0
                                    

Wchodząc na wielką salę wszystkie oczy były skierowane w naszą stronę, a ja się denerwowałam.

- Spokojnie, nikt nie widzi twoich blizn.- szepnął mi do ucha, a ja westchnęłam próbując się rozluźnić.

- Bardzo cieszymy się James, że jesteście! - Podszedli do nas państwo Van Helsing.

- Państwa bal jest znakomity.- powiedział z życzliwością Vlad. Z uśmiechem na ustach odeszli od nas.- To gospodarze dzisiejszego balu.- powiedział mi.

Zacisnęłam usta. Nie powiedział mi o tym.

- Ale pożar..- zdenerwowałam się.

- Nie martw się. Zatuszowałem to wszystko.- nie rozumiałam co miał na myśli. Porozmawiam o tym z nim po powrocie do posiadłości.

Podeszliśmy do bufetu, gdzie nalał mi lemoniady. Nie powiem, ale przez tą całą gorącą atmosferę zaschło mi w gardle.

- Witaj James. Dawno się nie widzieliśmy!- podeszła do niego wysoka blondynka w pięknej czerwonej kreacji. Urodą również nie grzeszyła.

- Saro. Witaj. Pozwól, że przedstawię Ci...

- Och zatańczmy!- porwała go w stronę parkietu nie pozwalając mu dokończyć.

Wkurzyłam się. Mógł jej się przecież sprzeciwić. Jest tutaj ze mną, a zachował się jak jakiś kawaler?!

Czując, że robię się cała czerwona na twarzy poszłam w ustronniejsze miejsce, gdzie nie było tylu osób. Oparłam się o kolumnę i obserwowałam co się działo do okoła. Widziałam jakąś bardzo młodą dziewczynę, która za rękę szła z jakimś mężczyzną, który zapewne już od kilku dobrych lat jest na emeryturze. Szok pojawił się na mojej twarzy, gdy się pocałowali.

- Co kto lubi...- burknęłam pod nosem.

- Viv!- usłyszałam pisk, a następnie poczułam przytulenie.

- Camila!- ucieszyłam się na jej widok.

- Czy mogę cię prosić na osobności?- powiedziała zmartwiona.

- Uh, jasne.- zdenerwowana poszłam za nią. O co mogło jej chodzić? Mam nadzieję, że to nie będzie powiązane z tamtym pożarze.

- Powiedz mi..- weszłyśmy do pomieszczenia, w którym znajdowała się kanapa, kominek i dwa fotele. Panował tam półmrok.- Co ci się stało? - zmartwienie pojawiło się na jej twarzy.- Te blizny.. on cię krzywdzi?

- Nie, Camil..- w tym momencie dołączyli do nas państwo Van Helsing, a tuż za nimi Vlad.

- Tu jesteście! Wszędzie was szukaliśmy. - powiedziała uradowana naszym widokiem mama Camili.

- My już będziemy wracać. - powiedział chłodno Hrabia. Nie protestowałam, pożegnałam się z przyjaciółką i państwem Van Helsing.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

- Dlaczego uciekłaś z pola mojego wzroku! To mogłobyć niebezpieczne!- wkurzony stał nade mną, gdy ja siedziałam na kanapie przed kominkiem w posiadłości.

- To było nie odchodzić na schadzkę z jakąś tam blondyneczką! Jak ona miała? Sara?- założyłam rękę na rękę

- Jesteś zazdrosna?- uniósł brwi.

- Nie, jestem wkurzona, bo zostawiłeś mnie samą na całym balu! Dzięki Bogu Camila zajęła mnie czymkolwiek innym niż podpieranie ścian, ponieważ mój partner wolał zabawiać się z inną kobietą!- wstałam.

- O czym rozmawiałyście?- powiedział z spokojem, który wkurzał mnie jeszcze bardziej.

- Babskie sprawy.- burknęłam mu w odpowiedzi.

- Oj no nie zachowuj się jak dziecko.

- Nie zachowuj się jak dziecko.- przedrzeźniałam go gestykulując dłońmi.

- Viv...- podszedł do mnie obejmując mnie.

- Co? Już szanowny Hrabia nie jest na mnie wkurzony?- nie patrzyłam na niego, nie byłam w stanie. Jego widok mnie irytował.

- Nie, ponieważ nic ci się nie stało. A teraz, powiesz mi?- jego wzrok wywiercał we mnie dziurę.

- Ona...- zacisnęłam usta. Nie wiem czy powinnam mu o tym mówić.- Ona, pytała mi się skąd mam te blizny.- zmarszczył brwi na te słowa.

- Widziała je?- wyglądał na zszokowanego.- Ale jak to?

- A skąd ja mam to wiedzieć ?

- Ona, nie jest śmiertelnikiem..- odsunął się i rozmyślał.

- Co?- nie rozumiałam go.

- Moja iluzja, dzięki której żaden śmiertelnik, człowiek, miał nie widzieć twoich blizn, nie zadziała na nią. Ona nie jest człowiekiem.- jego oddech przyspieszył. - Nie możesz się z nią widzieć, puki nie dowiem się co się dzieje w tej przeklętej rodzinie.

Hrabia DraculaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz