Następnego dnia ja i Camille stwierdziłyśmy, że musimy się spotkać, przez co właśnie siedzę w naszej ulubionej kawiarni, która znajdowała się w centrum Transylwanii. Już od godziny za nią czekam. Kiedy słyszę dzwonek otwieranych drzwi, spoglądam w ich kierunku myśląc, że zobaczę tam Camille. Ale kiedy zobaczyłam zupełnie inną postać, gwałtownie wstałam i ruszyłam w kierunku wyjścia. Tam stał Vlad. Podszedł sobie coś zamówić, a ja w tym momencie prześlizgnęłam się u wyszłam. Biegiem ruszyłam w kierunku domu rodziny Van Helsing.
Zdyszana, zaczęłam pukać, a raczej wręcz walić w drzwi i krzyczałam. Niestety nikt mi nie odtworzył, czyli nikogo nie ma w domu? Nagle mój telefon zaczął dzwonić. To ciocia.
- Vian! Dom się pali.- kaszle.
- Ciociu! Jesteś w środku? Już biegnę!- adrenalina wypełniła moje ciało, przez co nie czułam zmęczenia.
***
Dom był w płomieniach. Wszędzie policja i straż pożarna. Nigdzie nie ma mojej cioci. Pytam się, przez co żałuję. Ciocia spaliła się w domu.
***
Siedzę na kamieniu, obok już spalonego domu. Podchodzi do mnie policjant, z kartką w dłoni i mi ją wręcza.
" TY BĘDZIESZ NASTĘPNA, JEŻELI NIE ODEJDZIESZ, POTWORZE.
VAN HELSING"
Moje oczy były olbrzymie jak to przeczytałam. Policja przede mną zawzięcie o czymś dyskutowała. Mogłam jedynie się domyśleć, że chodzi o tą kartkę. Rozejrzałam się do okoła i pobiegłam w kierunku lasu. Kocham Transylwanię za te lasy, wszędzie są.
Kiedy poszłam dalej, zaczęłam o tym wszystkim myśleć. Jak rodzina mojej PRZYJACIÓŁKI mogła mi zrobić coś takiego, przecież znamy się od małego... A o cioci nawet nie myślałam, nie byłam do niej za mocno przywiązana.
- Gdyby oni znali twoje prawdziwe oblicze, to by prędzej ciebie zabili... Już raz ci to mówiłem, prawda?- przede mną pojawił się Vlad.
- Dlaczego oni to zrobili?- łzy leciały mi po policzkach, a on je wycierał.
- Bo boją się obcych dla nich rzeczy.- mówił spokojnie.
- Kim ja jestem, jestem potworem?- gula w moim gardle rosła.
- Nie jesteś żadnym potworem, po prostu potrafisz rzeczy, których nie potrafi zwykły człowiek. Chodźmy do domu.- wystawił w moim kierunku dłoń.
- Mój dom się spalił...
- Mój dom, to również twój dom.- niepewnie chwyciłam jego dłoń, po czym znaleźliśmy się nagle przed zamkiem.
- Opowiesz mi o wszystkim?- zapytałam go, gdy przekraczaliśmy progi zamku.
- Obiecuję, że zrobię to jeszcze dziś.- drzwi za nami się zamknęły.
***
Siedzimy na łożu w jego sypialni. Do pomieszczenia wszedł Albert z tacą winogron, o które poprosiłam.
- Dziękuję.- powiedziałam z słabym uśmiechem, który lokaj mi odwzajemnił, po czym wyszedł.
- Dobrze, skoro jesteśmy już sami to opowiem ci o wszystkim. Poznaliśmy się w roku 1945. Wtedy zakończyła się wojna, a my napotkaliśmy się w małej kawiarni. Siedziałaś przy stoliku, miałaś długie do pasa włosy, a kiedy napotkałaś mnie swoim wzrokiem, uśmiechnęłaś się do mnie...
Gestem głowy wskazałam mu aby usiadł ze mną, był bardzo przystojny.
- Witaj.- powiedziałam do mężczyzny.
- Witam szanowną damę, Jestem Lucyfer, a pani?
- Vian. Miło mi ciebie poznać.- powiedziałam z zalotnym uśmiechem.
- Po roku, bardzo mocno się do siebie zbliżyliśmy... Zaprosiłem ciebie wtedy do zamku i... oddałaś mi się.- przed oczami ponownie pojawił mi się obraz mnie całowanej przez Vlada, na co przeszedł mnie dreszcz przyjemności. Jego dłoń znalazła się na mojej talii i mi wcale nie przeszkadzała.- Kochałem ciebie tak mocno.Powiedziałem ci nawet kim jestem. Niestety pewnego dnia chciano nas rozdzielić...
Biegłam przez korytarze w pięknej czarnej sukni, szukając ukochanego. Kiedy natrafiłam na niego był wściekły i w ekstazie, nie wiedział kim nawet jestem. Do okoła niego były zwłoki jakiś ludzi. Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na policzku. On znowu poczuł się niekochany.
- Kocham cię.- powiedziałam z delikatnym uśmiechem.- Nie jesteś potworem Lucyfer, jesteś moim ukochanym. Patrz na mnie ja również nie jestem bez skazy.- uspokoił się.
- Wtedy otworzyłaś się przede mną i powiedziałaś mi kim jestem. Wiedziałem to już od dawna, ale chciałem usłyszeć to z twoich ust...
- Jestem demonem i jestem pewna, że wiedziałeś to już od dawna, ale to nie zmienia faktu, że cię kocham.
- Te zwłoki, to było jedno z pokoleń Van Helsingów, chcieli mnie zabić, ciebie również, ale pokonałem ich. Jak sama wiesz, nie ma związków idealnych, po piętnastu latach się pokłóciliśmy i to poważnie...
- Jesteś nic nie warta!- krzyczał na mnie, a ja miałam łzy w oczach.
- Nie zdradziłam ciebie! Nie ufasz mi?!
- Później dopiero dowiedziałem się, że jednak mnie nie zdradziłaś, ale nie zdążyłem nim...- przerwał na chwilę.- Nim się zabiłaś. Popełniłaś samobójstwo, wypijając moją krew, którą nawet nie wiem skąd wzięłaś. Kiedy dowiedziałem, że się odrodziłaś, oszalałem i chciałem mieć ciebie przy sobie... I w końcu mogę mieć.
- Ja... to pamiętam...
CZYTASZ
Hrabia Dracula
WampiryMam przyjaciółkę o nawisku Van Helsing. Jej cała rodzina twierdzi, że wampiry istnieją, więc chodzą na polowania. Ja natomiast uważam, że to fajna zabawa i chodzę z nimi. Wszystko się zmienia, gdy na jednej z naszych wypraw, trafiamy na to co szukal...