Wróciłam do domu i od razu zauważyłam dwie rzeczy. Jedną było to, iż Pepper i Loki jak gdyby nigdy nic siedzą na kanapie, i rozmawiają w najlepsze. Drugą, że nigdzie nie było Avengers. Odłożyłam cicho torby z zakupami obok mnie i chwilę im się przysłuchiwałam. Cwaniaki rozmawiali o mnie.
- Czyli zareaguje złością mówisz? Kto jest gorszy jak się wścieknie? Ojciec czy córka? - spytał Loki.
- To w zależności. Tony jest bardziej impulsywny, ale Celi jest bardziej opanowana i jak jest wściekła to po prostu obojętnieje. I to jest najbardziej przerażające. Celi nie podnosi głosu. Nigdy. Jedyny jaki jej krzyk słyszałam to strachu jak się obudziła z koszmaru. Zresztą pierwszy raz też zobaczyłam tak przejętego Tony'ego. Dlatego lepiej by wrócili przed nią. Gdybym miała taką siłę przebicia u niego jak ona. - powiedziała.
- Myślisz, że im się uda?
- Szczerze? Nie. Będą ciche dni mówię ci. Zaraz pewnie przyjdzie, a ich brak. Tony dostanie reprymendę.
Odchrząknęłam i obydwoje spojrzeli na mnie. Pepper uśmiechnęła się pod nosem. Doskonale wiedziała co się będzie działo. Ponowie wzięłam torby z zakupami i podeszłam z nimi do nich. Położyłam je na stole i usiadłam pomiędzy nimi. Założyłam ręce na piersi i czekałam. Pepper wyjaśniła mi sytuację, a ja na koniec tylko westchnęłam. Można było mówić jak do ściany. Złapałam w palce nasadę nosa i zamknęłam oczy. Już dawno powinnam była się do tego przyzwyczaić. On się nie zmieni. Nigdy. Niby uchodzi za drania, ale jeśli chodzi o ratunek, pomoc czy opiekę nie ma sobie równych. Oddaje się temu całkowicie. Ma serce na dłoni, ale żeby to zauważyć trzeba z nim trochę pobyć i chcieć go poznać. To nie jest tak, że dla niego wszystko jest żartem i liczą się tylko pieniądze. Nie. On za takiego chce uchodzić, ale naprawdę jest bardzo kochającym mężczyzną, który dla kochanej osoby jest wstanie gołymi rękoma przenosić góry. Kiedy mnie przyjmował pod swój dach bawił się jeszcze w robienie broni. Dla mnie to zmienił. Co prawda pakuje się w niebezpieczne sytuacje, bo kocha dreszczyk emocji, ale z drugiej strony wiem, że robi to po to by świat stał się bezpieczniejszy. Dla mnie jak i dla reszty ludzi. W szczególności dzieci, a zwłaszcza takie, które przeżywają to co ja przeżywałam. Pomógł mi założyć fundację. Ba! Sam często wpłaca spore sumy na nią i na jeszcze parę innych.
- Kiedy? - to krótkie pytanie wystarczyło by Pepper doskonale wiedziała o co mi chodzi.
- Jakieś dwie godziny temu. Mniej więcej za półtorej godziny powinni być.
- Jasne. Idę do siebie rozpakuję rzeczy dajcie mi znać jak wrócą. Muszę porozmawiać z Anthonym.
Wstałam wzięłam zakupy i ruszyłam do pokoju. Gdy znalazłam się za ścianą pomieszczenia usłyszałam jeszcze jak Pepper mówiła do Loki'ego, że zapowiada się poważnie skoro powiedziałam pełnym imieniem na Starka. Cóż na pewno zostanie mu to przekazane. I dobrze. Ma to go tylko nastraszyć nic po za tym. Nie mam problemu by ratował świat, ale niech mi o tym mówi, uprzedza, a nie wychodzi nic nie mówiąc, a ja się zamartwiam czy coś mu się nie stało. Wiem, że nie chce mnie denerwować, ale robiąc to w taki sposób denerwuje mnie jeszcze bardziej, bo ja nawet nie wiem gdzie jest. Rozpakowałam zakupy. Były to jakieś ubrania, kolejne książki i kamienie szlachetne do mojej kolekcji. Lubiłam je zbierać. Trochę kosztowne hobby, ale jak pięknie się prezentują. Nie wiem ile się przyglądałam mojej kolekcji, ale nawet nie zauważyłam kiedy wszedł Loki. Zorientowałam się dopiero kiedy stanął za mną i powiedział, że podoba mu się pewien lazurowy Opal. Podskoczyłam w miejscu i spojrzałam na niego.
- Opal lazurowy? Tak jest bardzo ładny. To najstarszy kamień z mojej kolekcji i naprawdę wiele dla mnie znaczy. Nie wiem co bym zrobiła gdybym go straciła. - powiedziałam patrząc na niego z uśmiechem.
CZYTASZ
Przeznaczenie kłamcy (Loki x OC) [Zawieszone]
FanficCelia Harrison większość swojego życia miała pod górkę. Jej życie w większości nie było kolorowe, aż do dnia gdy wziął ją pod swoje skrzydła Tony Stark. Wtedy jej życie nareszcie stało się proste, aż do dnia gdy na jej drodze stanął dobrze nam znany...