|1|

150 12 138
                                    


Poranek zwykle budził [T.i.] promieniami słońca wdzierającymi się przez małe okienko w kajucie i gwar na zewnątrz. Tym razem stało się inaczej. 

Zazwyczaj radosne głosy z pokładu teraz stały się lękliwe. Dziwna szybkość wypowiadanych słów i nieskładność zdań... Żadnego radosnego "ahoj". To nie było podobne do tej załogi i sprawiło, że serce dziewczyny zabiło szybciej. 

Pędem ubrała się w swoje zwyczajne ubrania i ruszyła na pokład, jeszcze w drodze niechlujnie poprawiając sznurowanie butów. 

Szybko ruszyła w stronę jednego z mężczyzn, aby spytać co się dzieje, ale po sekundzie na pokładzie przekonała się, że nie musi pytać. 

Przed jej oczami ukazał się inny statek. Zbliżał się do ich własnej burty z zawrotną prędkością, a na maszcie złowrogo powiewała czarna bandera z czaszką. Wznosiła się ona coraz wyżej i zamykała oddech w ustach bardziej niż lina na szyi.

- Cholera... - było to jedyne słowo, które wydusiła z siebie [T.i.].

W jej głowie wszystko zaczęło się rozmywać. Nie słyszała już szumu fal, ani głosu reszty załogi. Nawet wykrzykiwane przez kapitana polecenia straciły teraz swoją głośność. Za to idealnie widziała statek piracki i jego radosną załogę. Zdawało się jej nawet, że widzi błysk w ich oczach, który rozpalił się od adrenaliny pulsującej na myśl o walce. Ale może tylko jej się wydawało? W końcu pod wpływem strachu widzi się różne rzeczy...


Niebo pociemniało, chcąc chyba mocniej podsycić atmosferę dla piratów. Czymże było to szczęście na morzu, że pomagało mordercom? Teraz nawet na szalupie spuszczonej do wody długo użyć nie sposobną by było przez wiry morskie i niespokojne fale...

Przeklęła w myślach naturę, która dając ci życie, czasem chyba stwierdzała, że odbierze ci je szybciej, wiejąc niepomyślnym wiatrem. 

Nie minęły dla niej sekundy, gdy na ich statku znalazły się haki. Obca załoga poczęła przyciągać burtę do ich własnej, zrównując je do siebie. W następnej sekundzie piraci znaleźli się na deskach ich okrętu. 

Wszyscy zdawali się jej tacy sami, bijący złem mężczyźni, którzy zamiast zarabiać uczciwie na chleb, stwierdzili, że zabijanie jest zabawniejsze.

Wiedząc, że i tak zginie chętnie obraziłaby ich teraz wszystkich najgorszymi przekleństwami, ale mimo szczerych chęci, jej ciało sparaliżowane strachem nie pozwalało jej na to. Nogi uginały się pod nią niczym trawa szarpana przez wiatr, a usta pokryły się suchością podobną do tej odczutej po tygodniu bez wody w ustach. Jeśli tak wyglądał moment przed śmiercią to ją samą rzeczywiście można było nazwać wiecznym odpoczynkiem.



Kapitan jej statku i jeden z piratów stanęli przed sobą. Obie załogi miały wyciągniętą broń, gotową do ataku. Jednak wszystko nie nastąpiło od razu, tak jakby czekali na zgodę obu kapitanów na zabijanie. [T.i.] była jednak pewna, że nie wyglądało to tak z czystej uprzejmości.

- Witam kapitanie. - odezwał się kpiąco pirat i żartobliwie uchylił swój kapelusz - Możesz znać moją łaskę. Oddajcie wszystko bez walki, a przeżyjecie. Będziecie mogli nawet odpłynąć nienaruszonym statkiem. Jedyny właśnie warunek to to, że oddacie wszystko. - zaakcentował ostatnie słowo pod groźnym naciskiem. 

Kapitan jej statku stał bez słowa, wyglądając jakby zastanawiał się nad propozycją. Podobno już raz odparł atak piratów i pycha niosła się za nim nie zwracając uwagi na krew, którą może rozlać. 

Hetalia || Pirat!Arthur Kirkland x Reader ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz