Kolejne dni mijały, gdy [T.i.] i Alfred w końcu zaczęli podejrzewać, że kapitan może coś wiedzieć o ich planie. W czasie ich wczesnych śniadań nagle pojawiał się w kuchni. A czasem wpadał do jej gabinetu, gdy akurat przesiadywała z Alfredem.
Tak stało się również tym razem.
Akurat rozmawiali ze sobą, gdy znienacka otworzyły się drzwi. Stał w nich kapitan, obserwował ich przez moment swoim kamiennym wzrokiem, zanim w końcu się odezwał.
- Co tu robicie? - zapytał, opierając się barkiem o framugę drzwi. Jego wzrok wędrował po pomieszczeniu jakby czegoś szukał.
- Alfred właśnie pomagał mi w zdjęciu czegoś z półki. - odpowiedziała [T.i.] z stoicką twarzą. W rzeczywistości jednak gotowała się ze stresu i dziękowała Bogu, za to że sekundę wcześniej poprosiła Alfreda o zdjęcie dla niej książki. W innym wypadku pewnie w momencie, kiedy wszedłby do pomieszczenia nadal śmialiby się z tego, jaką to minę będzie miał kapitan kiedy uda się im uciec.
- Tak, widzę... - spojrzał na chłopaka, który z momentem jego wejścia do gabinetu, zastygł z wyciągniętą, w stronę najwyższej półki, dłonią. - Alfred nie zapomnij, żeby zająć się swoją pracę. - zwrócił się do chłopaka i wyszedł.
[T.i.] i Alfred spojrzeli po sobie, gdy kapitan zamknął drzwi. Jakby na komendę wypuścili powietrze, które nieświadomie wstrzymywali w jego obecności.
- Myślę, że on zaczyna kojarzyć, że coś kombinujemy... - szepnął Alfred z smutkiem. - Chyba już pójdę i no nie wiem... Musimy być bardziej ostrożni, prawda? - odparł, nadal mówiąc szeptem.
- Tak sądzę, może zróbmy sobie parę dni wolnego od dłuższych rozmów... - westchnęła, uśmiechając się do niego smutno.
Wzięła z dłoni chłopaka książkę i przetarła jej nieco zakurzoną okładkę. Miały być w niej jakieś zapiski na temat portów w Ameryce. W końcu chcieli wiedzieć cokolwiek zanim wymyślą konkretny plan ucieczki.
- Ja się tym zajmę, a ty wracaj do pracy. - uśmiechnęła się do niego lekko.
- Może uda nam się porozmawiać jeszcze przy kolacji. - odparł i westchnął. Czuł, jak w jego klatce piersiowej coraz bardziej nasila się strach, uciskając mocno jego serce.
Pożegnali się i chłopak wyszedł z pomieszczenia.
Niebo stawało się coraz bardziej pomarańczowe, a słońce chyliło się w stronę oceanu. Piękny widok gdyby nie to, że już od roku chciał stąd uciec.
Ruszył w stronę kuchni z zamiarem przygotowania ostatniego posiłku na dziś. Musiał się śpieszyć, bo inaczej nie zdąży do zmierzchu, a kapitan by mu tego nie odpuścił. Już raz spóźnił się z posiłkiem i nadal pamiętał tą noc, w czasie której musiał zmywać pokład, podczas gdy inni spali.
Wziął się do pracy, co jakiś czas zerkając przez okienko i patrząc, gdzie jest teraz słońce.
Uśmiechnął się do siebie, gdy z momentem, kiedy wszyscy zaczęli zbierać się w jadalni, posiłek był gotowy.
Wszyscy zaczęli nakładać sobie porcje. Wszyscy w końcu zasiedli do stołów. W tym również sam Alfred, który usiadł bliżej drzwi, czekając na [T.i.] z jej porcją.
CZYTASZ
Hetalia || Pirat!Arthur Kirkland x Reader ||
Fanfic[T.i.] żyje w siedemnastym wieku, niby czas pełen pięknych strojów i ciekawych odkryć. Jednak nawet w tak niby wspaniałych momentach historii nie mogło obyć się bez gorszej strony wszystkiego. A tą właśnie stroną są piraci, których na swoje nieszczę...