Prolog.

2.8K 93 13
                                    

Zebrałem wszystkich moich najlepszych ludzi i ruszyłem do Rutigliano do posiadłości stryja. Minęły całe dwa dni od przepisania na niego lokali w Bari, Lecce, Tarano i Brindisi.

Minęły całe trzy dni od zniknięcia Laury i dalej kurwa nie miałem o niej żadnych wieści.

Dziewczyna dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Wysłałem swoich ludzi pod jej mieszanie w Bari, pod dom jej cioci w San Matteo, do jej kuzynki, a nawet pod szkołę, w której uczyła muzyki. W żadnym z tych miejsc się nie pokazała ani przez sekundę. Kuzynka przez cały czas siedziała w swoim domu i nie było w nim Laury. Sprawdziłem to osobiście. Pojechałem do niej zaraz po telefonie do niej, w którym przekazała mi, że na miejscu, z którego miała odebrać kuzynkę, tej tam nie było. Zajrzałem w każdy kąt w jej mieszkaniu, choć wiedziałem, że to daremne. Francesca wyglądała na zdruzgotaną.

Świat mi się wtedy zawalił. Byłem pewny, że uciekła do swojej rodziny, bo niby gdzie miałaby się udać, jak nie do niej? Miała we Włoszech tylko ciocię i kuzynkę. A teraz być może była w wielkim niebezpieczeństwie.

Laura z pewnością nie opuściła kraju. Tego byłem pewny. Nie zarejestrowało jej żadne lotnisko, nie kupiła biletu. Miała ze sobą dokumenty, ale nie miała przy sobie żadnej gotówki. Jej portfel był niemal pusty, gdy jej go oddawałem w torebce. Kopertę z biletem do Polski oraz z gotówką zostawiła w samochodzie. To jeszcze można było wyjaśnić w prosty sposób. Uniosła się dumą, poczuła się skrzywdzona. Ale zostawiła wszystko inna, a w tym swoją ukochaną wiolonczelę. Nie zostawiłaby jej. To świadczyło tylko o tym, że spotkało ją coś złego. I musiałem się dowiedzieć co. Byłem gotów zajrzeć do każdego pieprzonego domu w Apulii. Do każdego jego zakamarka.

Wiedziałam, gdzie powinienem rozpocząć poszukiwania.

Zanim jednak wyruszyłem na konfrontację z Massimo, chciałem mieć dowody. Nie znalazłem ich. Mężczyzna i jego synowie nie ruszali się z miejsca. Nie wybrali się nawet do przejętych ode mnie restauracji. Byłem jednak pewny, że tylko wujek tylko mógł maczać palce przy zniknięciu Laury. Chciał jej. Chciał zemsty. Chciał jej dopełnienia. Przed laty mu się nie udało. Musiał za wszelką cenę naprawić ten błąd. Znałem go, więc wiedziałem, że prędzej, czy później wyciągnie swoje łapska po mojego anioła, choćby później musiał ukrywać się przede mną do końca życia. Widziałem w jego oczach, gdy zobaczył ją u nas na tarasie, że będzie to raczej prędzej niż później.

Wyskoczyłem z wozu tuż po przekroczeniu bramy wjazdowej i zacząłem się wydzierać jak opętany. Byłem na skraju wytrzymałości. Od kilku dni w ogóle nie spałem, nie licząc tych krótkich drzemek w fotelu w gabinecie, które zawładnęły moim ciałem wbrew mnie.

- Gdzie ona jest!? Gdzie jest Laura!?

Wujek Massimo szybko pojawił się na zewnątrz zaalarmowany zamieszaniem przed jego willą. Miał na sobie luźno związany satynowy szlafrok w odcieniu ciemnego granatu i kapcie. W ręce trzymał cygaro.

- Co tutaj się dzieje? - zapytał z oburzeniem.

- Wiem, że ona tutaj jest!

- Kto? - Udawał, że nie miał pojęcia, o kogo mi chodziło.

- Dobrze wiesz, o kim mówię! - Głos miałem donośny, ociekający pogardą. Widok wujka, który zgrywał niewiniątko, dodatkowo mnie wkurwiał.

- Drogi bratanku, uspokój się. Po co te nerwy? Porozmawiajmy.

Wujek był oazą spokoju. Ruszyłem więc w jego stronę, pokazać mu, żeby ze mną nie igrał.

- Nie chcę rozmawiać! Chcę wiedzieć, gdzie jest Laura! Masz mi to powiedzieć w tej chwili!

"W sercu zemsty"  *tom II*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz