Przez kilka dni był spokój, jednak jak dla mnie to cisza przed burzą. Potter widocznie przestraszył się i przez jakiś czas nawet nie pomyśli o złamaniu reguł. Nie rozumiem, dlaczego ten dzieciak nie potrafi zrozumieć, że to co robi to kompletna głupota! Krzywdzenie się w niczym nie pomoże! Czy to tak trudno pojąć?!
Powinienem być wyrozumiały dla niego, sporo przeżył, zdaję sobie z tego sprawę w zupełności. Jednak nie potrafię zaakceptować jego bezczelności wobec mojej osoby. Tego, w jaki sposób się odzywa i jego kompletnej ignorancji dla zasad. MOICH ZASAD!
Niedługo zajdzie słońce, przemierzam pospiesznie korytarze. Spacery po zamku nie sprawiają mi już takiej przyjemności jak kiedyś. Nie umiem odprężać się, gdy w moich myślach tkwi Potter i za cholerę nie mogę go z nich wypchnąć!
Jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. A mianowicie De Voile. Pamiętam jak Potter zareagował na wzmiankę o nim i na ogromną chęć profesorka by zaopiekować się nim. Czyżby Gryfon nie lubił go, ale nie raczył okazać tego mężczyźnie? A może od momentu rozmowy z De Voile coś się zmieniło. W tak krótkich odstępach czasowych? Z Potterem to wszystko możliwe.
Gdy docieram do lochów opieram się o chłodną ścianę i zamykam oczy. Potter pewnie jest już w gabinecie. Nie chcę by zauważył, że jestem zdenerwowany. Poza tym muszę panować nad emocjami. I to jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Chłopak nabrał już do mnie trochę zaufania i nie chcę niczego zepsuć. Najlepiej będzie, jeśli przetrwamy te ferie w pokojowych stosunkach. Każde spięcie może wywołać atak histerii z jego strony, a ja mam już tego po dziurki w nosie! Rozumiem, co przeżył, ale na Merlina czy ja muszę w to wszystko się wplątywać?!
Wchodzę do gabinetu i widzę Pottera. Stoi przy drzwiach od łazienki. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że stoi tam w samych bokserkach i ręczniku zarzuconym na ramię. Spostrzega mnie i otwiera szeroko oczy. Szok szybko mija i zastępuje go ogromne uczucie wstydu, które widać po jego rumieniących się policzkach, oraz strach. Wydaje z siebie ciche "kurwa" i wpada do toalety trzaskając drzwiami.
- Potter, daj spokój – mówię zirytowany, chociaż uśmieszek błąka się na moich ustach.
- Dać spokój... Tak. Świetna rada, sir! - odpowiada z ledwo słyszalną ironią i wychodzi z łazienki.
Zdążył już założyć piżamę. Szybko wywalam z umysłu uczucie żalu, które towarzyszyło mi przez sekundę i unoszę brew.
- Powinieneś robić coś w tym kierunku, żeby przyzwyczaić się do czyjejś... Obecności, bliskości lub jakkolwiek chciałbyś to nazwać. – Widząc niezbyt zadowoloną minę chłopaka, uśmiecham się ironicznie.
- Och, przepraszam. Zamierzasz do końca życia unikać ludzi i zamykać się na klucz, żyjąc w samotności? – Pytam sarkastycznie. Czas go trochę podrażnić. Delikatnie. Ale skutecznie. Niech się nad tym zastanowi zamiast od tego uciekać!
- A czy to dla ciebie coś obcego? Nie wydaje mi się – odpowiada beztrosko.
- Bezczelny dzieciak! – mówię marszcząc brwi. Co za przeklęty bachor! – Minus pięć punktów dla Gryffindoru za brak szacunku do nauczyciela!
Potter spogląda na mnie z urazą i siada na łóżku. Jego policzki znów nabierają koloru czerwieni.
- Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć... – szepcze do podłogi.
- Ale powiedziałeś - stwierdzam sucho. Po chwili jednak wzdycham i siadam w fotelu naprzeciwko Gryfona. – Musisz zapamiętać sobie, że jesteś uczniem, a ja nauczycielem. Chcesz się wygadać? Mogę cię wysłuchać. Jednak nie zapominaj o szacunku dla mojej osoby – tłumaczę spokojnie, cedząc każdą sylabę, mając nadzieję, że tym razem zapamięta to sobie na dłużej.
Przytakuje i układa się na łóżku, przykrywając się zielono-szarą kołdrą.
- Zapamiętam, sir – oświadcza pewnie i uśmiecha się nieznacznie. – Czy... Czy mogę już iść spać? Jestem trochę zmęczony...
Wstaję automatycznie z fotela. Prostuję się i poprawiam szatę, odchrząkując cicho.
- Tak, Potter. Idź spać – mówię głosem wypranym z emocji i odwracam się do wyjścia.
- Profesorze...
- Tak? – Odwracam z irytacją głowę i unoszę brew.
- Ym....Nic. Chciałem powiedzieć: dobranoc – odpowiada zmieszany.
Nie zwracam uwagi na ten dziwny głos, który mówi mi, że to nie to Potter chciał powiedzieć. Otwieram drzwi do sypialni.
-Dobranoc, Potter – mówię beznamiętnie, chowając się w swoim pokoju i oddychając z ulgą.
Jeszcze chwila a znów bym się uśmiechnął... Głupi dzieciak.
CZYTASZ
Dolina Mgieł-SNARRY (BCP)
Fantasy,,Podciągnąłem rękaw mundurka... Na moim lewym przedramieniu pieką dwie czerwone, krwawe kreski. Są lekko napuchnięte. Cięcie nie było aż tak mocne. Nie chciałem się zabić. Chciałem żeby... Bolało... " (udostepniam)