Rozdział 6

11 1 0
                                    


Cassie pov:

Według mnie William od zawsze był idiotą i miał głupie pomysły, ale dziś aż przeszedł samego siebie. Niby co on chce zdziałać idąc do tej piwnicy? Nie mam pojęcia, dlaczego zgodziłam się na ten jego idiotyczny pomysł, ale stało się.

Tak oto stoimy przed drzwiami piwnicy.

- Em Will? Co ty niby chcesz zrobić?

- Wejdziemy tam i zaczekamy aż coś się stanie. To najbardziej mroczne miejsce tego domu, więc musi się coś tam wydarzyć.

- No nie wiem... Ja chyba jednak nie chcę tam iść.

- Nie marudź Cas, tylko pomóż mi się z tym zabrać i złaź na dół.

Will postanowił, żebyśmy zebrali ze sobą latarki, baterie, koce, jedzenie i picie.

Ja naprawdę zaczynam bać się tego człowieka.

Z jego idiotyzmem jest coraz gorzej.

Czy on zamierza tam spędzić tydzień?

- No dobra, ale tym razem ty schodzisz pierwszy. - Nie chcę ryzykować kolejnego upadku, a po za tym to świetna okazja zemsty na chłopaku.

- Niech ci będzie. - Kiedy był już na samym końcu, popchnęłam go.

Jednak nie przemyślałam tego, że on pociągnie mnie za sobą...

Upadliśmy oboje na podłogę i byliśmy niebezpiecznie blisko siebie.

Za blisko...

Wpatrywaliśmy się w swoje oczy, aż do momentu, w którym się otrząsnęłam. Chciałam odsunąć się od chłopaka, jednak on mi to uniemożliwił.

Przyciągnął mnie do siebie, zbliżył się do moich ust i delikatnie je musnął. Nie ruszyłam się nawet o milimetr. Tkwiłam w tej chwili, jednak nie trwała ona długo, ponieważ chłopak szybko oderwał się ode mnie.

Czy William, mój największy wróg mnie właśnie pocałował?


William pov:

Nie wiem, co we mnie właściwie wstąpiło, że postanowiłem pocałować Cassie, ale szybko się opamiętałem. Speszony odwróciłem wzrok i odsunąłem się od niej. Nie mam pojęcia, czy chciała odwzajemnić mój pocałunek, ale szczerze, to nie chcę znać odpowiedzi.

- Sory, nie powinienem. - Powiedziałem do dziewczyny.

Nie odpowiedziała.

Chyba była trochę oszołomiona moim nagłym i niespodziewanym ruchem, ale właściwie, to się jej nie dziwię.

Wstałem z podłogi i pozostawiłem Cassie w osłupieniu.  

Zabrałem rzeczy i położyłem je na niewielki stół, który znajdował się w piwnicy.

Postanowiłem, że spędzimy z Cas tu noc, ponieważ po pierwsze prawdopodobnie zobaczymy kolejne tajemnicze rzeczy, a po drugie może będzie to kolejny krok do zakończenia naszej nienawiści. 

Wiem, że Cassie, pomimo że nigdy nie powie tego na głos, to również chciałaby się wreszcie pogodzić. Wszyscy mają dość naszej nienawiści, ale właściwie to ona najbardziej męczy nas samych, dlatego warto by było wreszcie zakończyć tę dziecinadę, chociaż napewno nie będzie to takie proste, jak się wydaje.

Zanim poszliśmy do piwnicy, zaczekaliśmy aż zrobi się ciemno, ponieważ paranormalne rzeczy dzieją się zazwyczaj w nocy, a przynajmniej tak mi się wydaje. 

Nie musieliśmy czekać zbyt długo, ponieważ po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi i zgasło światło, co chyba wstrząsnęło Cassie, bo postanowiła przerwać milczenie.

- Will, nic nie widzę, może byłbyś tak łaskaw i raczył zapalić latarkę, co? - Powiedziała. - A po za tym masz ich kilka, więc daj jedną.

- Może magiczne słowo?

- Abrakadabra 

- Oh, widzę że nikt nie nauczył cię tego w przedszkolu.

- Will, z łaski swojej daj mi tę cholerną latarkę, bo jest ciemno!

- Czyżby jakże odważna Cassandra bała się ciemności?

- Nie wkurwiaj mnie, bo to się może dla ciebie źle skończyć!

Postanowiłem dać spokój i podać dziewczynie latarkę, jednak trzask i jej pisk mi w tym przeszkodziły.

Szybko znalazłem się obok Cassie i przy niej usiadłem.

- Will, co to było?

- Też chciałbym to wiedzieć...

Złączyłem nasze ręce i zapaliłem latarkę. Zacząłem nią świecić i, gdy już myśleliśmy, że nic nas nie zaskoczy, byliśmy w błędzie...

*****

Spooky vacationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz