Rozdział 7

13 1 0
                                    


William pov:

Ludziom często towarzyszy strach i czegoś się boją. Teraz padło na mnie i na Cassie...

W rogu pokoju ujrzeliśmy bardzo dziwną, mroczną i zakrwawioną postać, lecz nie byliśmy w stanie zobaczyć jej twarzy, ponieważ była odwrócona w przeciwną stronę.

Słyszałem szybko bijące serce Cas i jej głośny oddech, była przerażona, podobnie jak ja.

Sięgnąłem do kieszeni po nóż, który zabrałem z kuchni, jak widać przydał się.

- Kim jesteś? - Powiedziałem drżącym głosem w stronę postaci.

Niestety nie uzyskałem odpowiedzi, więc powtórzyłem pytanie, jednak nadal nic się nie działo.

Postanowiłem, że podejdę bliżej, więc wstałem z podłogi i ruszyłem w kierunku postaci. 

- Nie ruszaj się Cas. - Powiedziałem do dziewczyny, jednak ona jak zwykle musiała mnie nie posłuchać i ruszyła zaraz za mną.

- Nie zostanę tam sama, idę z tobą.

Kiedy byliśmy już blisko postaci, drżącymi rękami chciałem odwrócić ją w naszą stronę.

Reszta działa się już szybko.

Ja i Cassie, z krzykami runęliśmy na podłogę i nie za bardzo wiedzieliśmy, co się stało.

Zobaczyliśmy twarz tego potwora, który zaraz potem zniknął, a następnie zgasła nam latarka.

- O w mordę... Widziałeś to Will? - Odezwała się Cas, przerywając milczenie.

Nie odezwałem się tylko spróbowałem bez skutku włączyć tę cholerną latarkę. Kiedy mi się nie udawało, sięgnąłem po zapałki i nastała chwilowa jasność, czego szybko pożałowałem.

Wśród nas było mnóstwo cieni, które z pewnością nie należały do człowieka...

Zaczęliśmy się rozglądać po pomieszczeniu, jednak nie widzieliśmy ich źródła. 

Nagle cienie zaczęły się do nas zbliżać.

Nastała znowu ciemność.

Ostatnie, co usłyszałem to głośny pisk, który nie należał ani do mnie, ani do Cassandry.


*****

Obudziły mnie promienie światła, które nie wiem jakim cudem się zapaliło.

Zerknąłem na miejsce obok siebie i zobaczyłem Cassie, która również zaczęła się przebudzać.

Gdy otworzyła oczy, spojrzała na mnie i postanowiła przerwać ciszę.


Cassie pov:

- Pamiętasz, co się stało? - Powiedziałam do Williama.

- Chyba tak...

- Strasznie boli mnie głowa, ciebie też?

- Tak...

- William... Chyba zaczynam się bać... 

- Cholera, to się robi coraz bardziej podejrzane. To nie jest normalne.

- Wiem, powinniśmy jak najszybciej uciekać z tego przeklętego domu.

- Nikt nam przecież nie uwierzy.

- To ucieknijmy sami.

- Chcesz ich tu zostawić?

- Niby nie, ale chcę również trochę pożyć...

- Może i masz rację, ale to nasza rodzina, nie możemy ich tu zostawić na pastwę losu.

- Mam mętlik w głowie William...

- Dobra spróbujmy się jakoś wydostać z tej przeklętej piwnicy i pomyślimy, co dalej.

Ruszyłam w stronę schodów, a następnie pociągnęłam za klamkę od drzwi wyjściowych. Napotkałam lekki opór, ale na szczęście udało mi się je otworzyć. 

Zabraliśmy rzeczy i skierowaliśmy się do sypialni.

Wszyscy chyba jeszcze spali, bo nikogo nie było słychać. Musiało być wcześnie rano.

- Też jesteś głodny? - Zapytałam Willa, po czym rzuciliśmy się na łóżko i zaczęliśmy zajadać się chipsami, popijając je colą. 

- Wiesz co Cassie? - Spytał mnie William, gdy skończyliśmy jeść.

- Co?

- Może powinniśmy trochę wyluzować?

- Co masz namyśli?

- Gdzieś w pobliżu napewno jest jakiś klub czy coś, więc co ty na to, żeby skoczyć tam wieczorem?

- W sumie, może to nie taki zły pomysł...

*****


Spooky vacationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz