Rozdział 9

7 1 0
                                    


William pov:

Cassie mimo, że od zawsze sobie dokuczamy i się nienawidzimy, w moich oczach była rozsądna. Na imprezy nie chodziła zbyt często, a jak chodziła to aż tak się nie upijała. W szkole zawsze była przygotowana i dobrze się uczyła. Nigdy nie przypuszczałbym, że tknie się narkotyków. Aż do dzisiaj. Nie mam pojęcia, co w nią wstąpiło, ale musimy zostawić ten temat na później, bo teraz mamy poważniejszy problem...

Las

A dokładnie powrót do domu przez las...

Przyjście tutaj nie było problemem, ponieważ kiedy szliśmy do klubu na zewnątrz było jeszcze jasno, a teraz jest ciemno. I to bardzo...

- Okej, okej wiem, że źle postąpiłam i nie powinnam tykać się tego świństwa, ale Will teraz musimy jakoś wrócić do domu i na tym się skupmy. - Z moich rozmyślań wyrwała mnie Cassie.

- Porozmawiamy jeszcze później na ten temat, ale masz rację, powinniśmy jak najszybciej wrócić. 

Odruchowo złapałem Cas za rękę i ruszyliśmy w stronę wąskiej drogi przez las, która prowadziła do naszego tymczasowego domu.

Ciemność nam nie sprzyjała, więc byłem zmuszony wziąć swój telefon i włączyć latarkę, aby oświetliła nam drogę.


*****



Szliśmy już jakieś 15 minut i było w miarę okej, oprócz niezręcznej ciszy między mną a Cassie.

Nagle zauważyłem, że przy moim boku nie ma dziewczyny. Zacząłem się rozglądać i dostrzegłem ją, jak patrzyła w jakiś punkt, jakby ktoś ją zahipnotyzował.

Podszedłem do niej i już wiedziałem o co jej chodzi. 

W oddali było widać jakieś światło, co było dość podejrzane, bo kto normalny rozpala ognisko w środku lasu. O ile to było ognisko...

- Chodźmy Cas.

- Widzisz to? 

- Widzę, dlatego powinniśmy stąd jak najszybciej odejść.

Dziewczyna nie odezwała się, tylko ruszyła dalej.

Znowu była cisza, lecz coś postanowiło nam ją przerwać.

Zarośla w okół drogi zaczęły dziwnie szumieć, tak jakby ktoś próbował się przez nie przedrzeć. Spojrzałem w tamtą stronę i nie zauważyłem niczego oprócz jakiegoś stawu. Gdy już miałem odwracać głowę w stronę dalszej drogi, zamarłem.

Moim oczom ukazał się dziwny stwór cały oblany błotem.

Chyba zaczynam wierzyć w potwory. 

Dziwna postać zaczynała się do nas zbliżać, więc szybko chwyciłem zdezorientowaną Cassie za rękę i zacząłem biec.

Cassandra chyba już wiedziała, o co mi chodzi, ponieważ przyspieszyła. 

Ten dziwny stwór nie był zbyt szybki, więc chyba zdążyliśmy mu uciec. 

Teraz mieliśmy inny problem.

Zboczyliśmy z drogi.

- No po prostu kurwa super. Nie dość, że się zgubiliśmy to jeszcze goniło nas coś dziwnego, co wyglądało jakby miało długą kąpiel w gównie. - Odezwała się Cas.

- Oj tam, może nie będzie tak źle.

Chyba jednak będzie. 

Rozładował mi się telefon...

Spooky vacationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz